Aleksandra Król-Walas udanie rozpoczęła mistrzostwa świata w Szwajcarii. W czwartek nasza snowboardzistka w swojej koronnej konkurencji, czyli w gigancie równoległym, wywalczyła brązowy medal.
W sobotę Polka stanęła przed szansą powiększenia swojego dorobku. Tym razem przyszyło jej rywalizować w slalomie równoległym, w którym nie była faworytką do medalu, co miało miejsce w gigancie.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
Już w kwalifikacjach zajęła dopiero 15. miejsce, jednak co najważniejsze zagwarantowało jej to występ w fazie pucharowej. Król-Walas na dzień dobry sprawiła niespodziankę, pokonując rozstawioną z numerem 2. Ramonę Theresię Hofmeister. Polka pokonała Niemkę o zaledwie... 0,2 s!
W ćwierćfinale nasza reprezentantka okazała się lepsza od Czeszki Zuzany Maderovej. Występ przeciwniczki Polki był daleki od ideału, bo ta w górnej części trasy popełniła błąd i ostatecznie nie została nawet sklasyfikowana.
Kolejna Czeszka stanęła naprzeciwko Król-Walas w półfinale. Ester Ledecka, mistrzyni świata w gigancie, okazała się za mocna dla naszej zawodniczki. Dotarła bowiem na metę o 0,89 s szybciej niż Polka.
Wobec tego Król-Walas pozostała jedynie walka o drugi brązowy medal mistrzostw świata. Niestety nasza snowboardzistka okazała się minimalnie słabsza od Michelle Dekker. Holenderka wyprzedziła ją o zaledwie... 0,4 s! W finale z kolei Japonka Tsubaki Miki pokonała Ledecką, rewanżując się za porażkę w gigancie.