Polak miał bronić tytułu mistrza świata. Wjechał w niego samochód

PAP/EPA / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski
PAP/EPA / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski

- Kompletnie mnie nie widział i wymusił pierwszeństwo. Wjechał przodem prosto w bok mojego motocykla - mówi nam Oskar Kwiatkowski. Kilka dni wcześniej nabawił się drobnej kontuzji, wypadek wszystko pogorszył. W konsekwencji Polak nie obroni złota MŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

Oskar Kwiatkowski to najlepszy polski snowboardzista, który ma na swoim koncie siedem miejsc na podium Pucharu Świata, w tym dwa zwycięstwa. W 2023 roku w gigancie równoległym wywalczył złoty medal mistrzostw świata, które odbywały się w Bakuriani w Gruzji.

28-latek miał swojego tytułu bronić pod koniec marca w szwajcarskim Engadin. Niestety na początku lutego najpierw nabawił się kontuzji. Później został poinformowany, że nie pojedzie na zawody PŚ i jeszcze tego samego dnia miał wypadek, który całkowicie przekreślił jego szanse na powrót do rywalizacji w sezonie 2024/2025.

Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Jak doszło do tej kontuzji?

Oskar Kwiatkowski: Mieliśmy obóz na Jaworzynie Krynickiej. Czwartego dnia po lunchu poszedłem na skitour i upadłem. Poczułem wówczas ból w więzadle przyśrodkowym kolana. To było 5 lutego. Pięć dni później trener mi powiedział, że nie pojadę na Puchar Świata do Kanady i że mam wyleczyć do końca ten uraz.

Wcześniej już zrobiłem rezonans i wyszło, że pojawiło się tam naderwanie. Dlatego miałem oszczędzać nogę. 10 lutego postanowiłem przejechać się na motocyklu niedaleko domu, oczywiście bez żadnych szaleństw.

Niestety starszy kierowca kompletnie mnie nie widział i wymusił pierwszeństwo. Wjechał przodem prosto w bok mojego motocykla. Ten w tym momencie sprzęgnął się z samochodem, a ja poleciałem w taki rów, gdzie jeszcze były tuje. Wtedy to kolano już bardzo mocno oberwało i wiedziałem, że na pewno coś się rozerwało.

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców

Poza tą kontuzją nic groźnego się nie stało?

Impet był duży, ale szczęśliwie nic więcej się nie wydarzyło. Poczułem uderzenie kaskiem, który ochronił mi głowę. Karetka dość szybko zabrała mnie do szpitala. Początkowo podejrzewano, że mam złamaną kość udową, ponieważ był tak duży obrzęk. Po wszystkich formalnościach ze strony policji mój tata zadzwonił po lawetę. Motocykl w miejscu uderzenia był zmasakrowany, a silnik miał dziurę. Na szczęście moja noga nie utknęła między pojazdami. Uderzenie przyjął silnik, a ja się uwolniłem i poleciałem do przodu.

Miał pan trochę szczęścia w nieszczęściu.

Najpierw ten upadek, a później wypadek motocyklowy są dla mnie jakimś dziwnym splotem nieszczęśliwych wydarzeń. Wyobraź sobie, że tego samego dnia i miesiąca (10 lutego) 2016 roku miałem poważny wypadek samochodowy.

Oby limit pecha został wyczerpany.

Żartujemy sobie nawet, że jeśli miałem mieć cztery nieszczęścia w życiu, to już się one wydarzyły. Mam nadzieję, że w przyszłości już nic podobnego się nie stanie. Może najlepiej każdego 10 lutego nie wychodzić z domu, tylko owinąć się folią bąbelkową i leżeć.

Jak się pan czuje po zabiegu?

Weekend był trudny, odczuwałem duży ból, nie byłem przygotowany na coś takiego. Teraz  słucham rehabilitantów i nie robię nic więcej, niż to, co mi każą.

Co panu operowano?

Więzadło krzyżowe tylne, przyśrodkowe kolana oraz łękotkę.

Może się pan już rehabilitować?

Na razie nie, mam odpoczywać, nogę mam unieruchomioną w szynie. Tak będzie przez tydzień, może 10 dni. Na razie rehabilitanci uczyli mnie chodzenia o kulach i odpowiedniego układania stopy, aby miała ona jakiś impuls do chodu. Oprócz tego mam delikatne elektrostymulacje, żeby ten mięsień nie zanikał.

Kiedy powróci pan do treningów?

Najpewniej najwcześniej dopiero po trzech miesiącach. Na środę jestem umówiony w Bieruniu na Śląsku w centrum rehabilitacji. Nie ukrywam, że chcę teraz to wszystko poprowadzić jak najlepiej. Sam chirurg mi powiedział, że operacja to połowa sukcesu, a reszta to rehabilitacja.

Ten sezon nie był jednak zbyt udany.

Zaczął się dobrze, ponieważ w kwalifikacjach w Chinach byłem wysoko. W drugich zawodach, w których zająłem szóste miejsce, uszkodziłem sobie staw skokowy lewy w 1/4 finału. Później byłem wykluczony ze startów do stycznia. Wróciłem do PŚ, lecz występowałem z mniejszym powodzeniem, a teraz jeszcze te wypadki.

Mistrzostwa świata były szansą na osłodę tego sezonu?

Miałem wysokie ambicje, ale może spalałem się też psychicznie. Być może takie nastawienie mi nie służy.

Ominięcie zawodów w Polsce także boli?

Nie czuję dużego bólu. Już się z tym wszystkim pogodziłem i nie mam w sobie negatywnych emocji. Do Jaworzyny Krynickiej jedzie nasza ekipa i będę za nią trzymał kciuki. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją w telewizji. Mocno w nich wierzę.

Przygotowania do igrzysk olimpijskich w 2026 roku są niezagrożone?

Właśnie myślą o nich osładzam sobie to wszystko. Może tak miało być i trzeba to przyjąć na klatę. Wiem, że igrzyska nie są zagrożone. Myślę, że przez około pół roku będę wracał do pełnej sprawności, a później zacznę się przygotowywać na wyjazd do Włoch. Poczułem też traumę do motocykli, na których uwielbiam jeździć. Obecnie wręcz nie chcę ich widzieć. Może to mnie uchroni przed jakimś wypadkiem w przyszłości.

Celem pewnie będzie medal?

Chciałbym bardzo go wywalczyć, ale postaram się nie nastawiać na niego. Niezbyt dobrze znoszę wewnętrzną presję. Mam nadzieję, że będę po prostu głodny walki i sądzę, że wtedy będę w stanie dobrze jeździć.

W tak specyficznej dyscyplinie sportowej da się trafić z formą w odpowiednim momencie?

Różnie z tym bywa. Wszystko tak dynamicznie się zmienia, że czasami ktoś w słabej dyspozycji nagle staje się nie do pokonania podczas głównej imprezy. Aczkolwiek jest to sport techniczny. To, co wytrenowałeś przed sezonem, przekłada się w jego trakcie i powinieneś być powtarzalny. Nie szukasz szczytu formy, tylko startujesz z zawodów na zawody. Jeśli przed mistrzostwami czy igrzyskami będziesz zaliczał słabe występy, to twoje nastawienie psychiczne nie będzie zbyt mocne.

Czyli poprawić w trakcie sezonu można już tylko aspekty techniczne?

Gdy ktoś nie ma dobrej formy, to kombinuje ze sprzętem i robi ogromne zmiany. Czasami może to przynieść efekt. My go tak naprawdę cały czas testujmy i próbujemy różnych małych niuansów. Aczkolwiek najlepiej mieć to wszystko dograne przed sezonem. Później łatwiej psychiczne sobie to wszystko ułożyć w trakcie zawodów.

Często sportowców związanych z dyscyplinami prędkościowymi ciągnie do prędkości. U pana cały czas występuje potrzeba adrenaliny, żeby się nie nudzić poza sezonem czy nawet w przerwach między zawodami?

Właśnie lubię w motocyklu to, że jazda nim powoduje większą dawkę adrenaliny niż prowadzenie samochodu. Nie mówię oczywiście, że jestem jakimś piratem drogowym. Kiedyś miałem już sytuację, gdy nie wyhamowałem za samochodem w Belgradzie. Ostatnio miałem takie przemyślenia, że motocykl rozpędza się szybko, ale hamuje bardzo słabo. Teraz też starałem się wytracić prędkość, lecz się nie udało. Ten kierowca mnie nie widział, zaczął nawet przyśpieszać i wjechał mi w bok, gdy już uciekałem do rowu.

Poza jazdą na motocyklu uprawia pan jeszcze inne sporty prędkościowe?

Jeżdżę na nartach skiturowych. To jest taka forma relaksu czy nawet treningu. Nie robię jakichś szaleństw. W przeszłości zjeżdżałem z Giewontu czy Kopy Kondrackiej, ale to nie było ekstremalne. Zawsze czułem się na tych nartach bezpiecznie. Nigdy się żadną brawurą nie popisywałem.

Teraz też nie myślałem, że coś złego może się stać na stoku na Jaworznie, a zdarzył się jakiś nieszczęśliwy wypadek. O ile łatwo było mi przetłumaczyć sobie problem ze stawem skokowym po zawodach, tak w tej chwili zacząłem się zastanawiać, po co w ogóle szedłem na te narty.

Z drugiej strony czasami lepiej się ruszać niż siedzieć w domu.

Człowiek jest sportowcem i jakieś różne aktywności trzeba uskuteczniać, żeby być dobrym w swojej dyscyplinie i jakoś się przygotować do występów. To była forma relaksu oraz treningu, a wyszła moja osobista tragedia.

Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
steffen
5 h temu
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Mam oszczędzać kolano, to sobie w zimie motorkiem pojeżdżę. Oczywiście bez szaleństw... :D 
Zgłoś nielegalne treści