W ten weekend karuzela PŚ w snowboardzie zawędrowała do Krynicy-Zdroju. Właśnie tam ma miejsce ostatni przystanek walki o pucharowe punkty. Polscy kibice największe nadzieje wiązali z występem Aleksandry Król-Walas, która prezentowała w tym sezonie świetną formę.
34-latka pięciokrotnie stawała w tym sezonie na podium PŚ w slalomie równoległym. Nasza zawodniczka nie miała kłopotów z przebrnięciem eliminacji, w których zajęła 12. lokatę. Już na tym etapie odpadły z kolei Maria Bukowska-Chyc i Weronika Dawidek.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
W 1/8 finału Król-Walas trafiła na Czeszkę Zuzanę Maderovą. Przez większość dystansu prowadziła rywalka, jednak Polka w końcówce odrobiła stratę. Panie niemal w tym samym momencie przecięły linię mety. Finalnie to nasza zawodniczka wygrała rywalizację w tej parze, ale zaledwie o 0.03 s.
Tym samym 34-latka awansowała do ćwierćfinału, na którym niestety zakończyła swoją przygodę z rywalizacją w Krynicy-Zdroju. W rywalizacji o półfinał musiała uznać wyższość Włoszki Lucii Dalmasso, z którą przegrała o 0.19 s.
Podczas marcowych mistrzostw świata w szwajcarskim Engadin Król-Walas postara się o powtórzenie sukcesu sprzed dwóch lat. Wówczas w gruzińskim Baruriani została brązową medalistką czempionatu globu. Forma z początku sezonu pozwala mieć nadzieję, że nasza zawodniczka również i tym razem włączy się do walki o podium.