Zawiedli kibiców, ale przede wszystkim siebie. 70. Turniej Czterech Skoczni jest dla nich porażką

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Przed nami jeszcze dwa konkursy Turnieju Czterech Skoczni, a ci zawodnicy już teraz mogą traktować go w kategoriach porażki. Dwóch z nich wycofało się z rywalizacji.

Warunki pogodowe utrudniły planowane rozpoczęcie zawodów w Innsbrucku. Wszystko za sprawą wiatru, który nie pozwolił na starty. Nie pomogła także dość wysoka temperatura, roztapiająca progi startowe. Organizatorzy podjęli więc decyzję o przełożeniu konkursu indywidualnego na 5 stycznia.

Klasycznie w pierwszej serii będzie miała miejsce rywalizacja w systemie "KO". Największe wyzwanie czeka Jakuba Wolnego, który zmierzy się z Danielem Andre Tande. Ciekawie zapowiada się także starcie Dawida Kubackiego z Timim Zajcem. W pozostałych parach z udziałami Polaków, Andrzej Stękała zmierzy się Simonem AmmannemPaweł Wąsek z Romanem Koudelką, z kolei Piotr Żyła o awans do części finałowej powalczy z Constantinem Schmidem. Przed Biało-Czerwonymi próba ratowania słabej sytuacji polskiej kadry.

Upadek mistrza

Największym przegranym TCS bez wątpienia jest Kamil Stoch. Jego szanse na pierwszą dziesiątkę klasyfikacji przepadły już w Oberstdorfie. Wszystko przez to, że zakończył inauguracyjny konkurs na czwartym od końca miejscu, dokładnie na 47. pozycji.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

- Nie mam pojęcia, co się dzieje. Coś się totalnie popsuło. Jestem bardzo skołowany, bo tak naprawdę nie wiem, gdzie leży problem - powiedział podczas rozmowy z "Eurosportem".

Trener polskiej kadry Michal Doleżal fatalny start swojego podopiecznego tłumaczył m.in. kłopotami z butami. Sam Stoch jednak zaprzeczył. - Buty są w porządku. Problem raczej z właścicielem.

Kibice po cichu liczyli, że Polak już w następnym konkursie zrehabilituje się za wpadkę z początku turnieju, lecz na nadziejach się skończyło. Nie awansował nawet do serii finałowej, skacząc na odległość zaledwie 118 metrów.

Później było już tylko gorzej. 34-latek nie przebrnął przez kwalifikacje w Innsbrucku i decyzją sztabu trenerskiego zakończył swój udział w TCS. Polski Związek Narciarski poinformował o tym na swoim Twitterze.

"Sztab szkoleniowy podjął decyzję o wycofaniu Kamila Stocha z TCS i kolejnych zawodów PŚ. Jutro Kamil wróci do Polski. Do końca tygodnia ważny będzie odpoczynek, a później trening motoryczny. Trening na skoczni w następnej kolejności" – czytamy w komunikacie.

To był dopiero drugi raz w historii, kiedy to Stoch nie awansował do głównego konkursu tego turnieju. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w 2009 roku w Oberstdorfie.

Słoweńskie rozczarowania

O fatalnej sytuacji może mówić także Anze Lanisek. Słoweniec to przecież zawodnik, który jest wysoko w klasyfikacji Pucharu Świata, bo na szóstym miejscu. Inaczej jednak wygląda jego sytuacja w TCS, w którym plasuje się na rozczarowującej 17. lokacie.

Już pierwszy konkurs pociągnął skoczka w dół. Na obiekcie w Oberstdorfie zajął dopiero 23. miejsce. Trzy dni później nie było wcale lepiej. Słoweński zawodnik konkurs w Garmisch-Partenkirchen zakończył na 14. pozycji.

Na lidera Słoweńców podczas tego prestiżowego turnieju wyrósł Lovro Kos, który aktualnie zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Jednak jest to jedyny pozytyw w szeregach tej kadry. Oprócz Laniska, bardzo słabe starty zaliczył także Cene Prevc (20. lokata), który zrezygnował ze startów w Innsbrucku i Bischofshofen. "Muszę zebrać myśli, które obecnie nie pozwalają mi skakać na maksa. Sezon jest jeszcze długi" - napisał w poście na swoim Instagramie.

Potężny niedosyt

Wielkie rozczarowanie na tym prestiżowym turnieju przyniósł niemieckim kibicom Karl Geiger. Jeden z rozdających karty w tegorocznej rywalizacji o Kryształową Kulę zajmuje dopiero szóste miejsce w klasyfikacji generalnej TCS.

W inauguracyjnym konkursie uplasował się dopiero na piątej pozycji. W tej sytuacji musiał zaliczyć bardzo dobry start w następnych zawodach, aby móc liczyć na wysoką pozycję w "generalce".

Jednak Niemcowi nie udało się tego osiągnąć, lądując jeszcze niżej, bo na siódmej pozycji. To wszystko sprawiło, że ma on na koncie zaledwie 560,9 punktu i zajmuje siódme miejsce w generalnym zestawieniu turnieju. A to właśnie ten zawodnik miał być liderem swojej kadry.

Nie wszystko przesądzone

W ciągu ostatnich trzech lat, TCS nie mógł być pewnym prognostykiem końcowych rozstrzygnięć rywalizacji. We wspomnianym okresie zaledwie jednemu zawodnikowi udało się w tym samym sezonie wygrać ten turniej oraz zdobyć Kryształową Kulę. Był nim Ryoyu Kobayashi w 2019 roku.

Wówczas jednak można było bardzo mocno pomylić z oceną możliwości Stefana Krafta, który zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ, a TCS zakończył na dalekiej 17. pozycji. Tego typu różnic było o wiele więcej. Na przykład rok temu, gdy Stoch triumfował w tym prestiżowym turnieju, Halvor Egner Granerud kończył tę serie konkursów na dopiero czwartym miejscu. A to Norweg w tym sezonie zgarnął Kryształową Kulę.

Michal Doleżal zabrał głos ws. problemów Kamila Stocha. Zdradził, jaka jest atmosfera w kadrze
Znamy nowy plan rywalizacji w Turnieju Czterech Skoczni

Źródło artykułu: