Gross-Titlis Schanze w Engelbergu wielokrotnie sprzyjała polskim skoczkom. Tak było również przed przebudową obiektu. W 2013 roku nasi zawodnicy wyjeżdżali ze Szwajcarii w doskonałych humorach. Podopieczni Łukasza Kruczka rozbili bank, a jeden z konkursów w ich wykonaniu nadal jest rekordowy w historii polskich skoków. Wówczas wszyscy mogli zazdrościć biało-czerwonym wysokiej dyspozycji.
Ziobro show
Najpierw 9. miejsce w Klingenthal, później 37. pozycja w Ruce. Następnie lokaty w piątej dziesiątce. Im dalej, tym gorzej. Jan Ziobro poza pozytywnym występem na Vogtland Arenie nie miał przed weekendem w Engelbergu zbyt wielu powodów do radości. Gross-Titlis Schanze jednak od razu przypasowała 22-latkowi. Ziobro poczuł, że jest w stanie osiągnąć solidny wynik. Nikt jednak nie przewidywał, że zachwyci cały świat skoków narciarskich.
21 grudnia 2013 roku miał miejsce pierwszy konkurs indywidualny w Engelbergu. W serii otwierającej rywalizację Jan Ziobro uzyskał 134 metry. Efekt? Prowadzenie. Nikt nie był w stanie mu dorównać. Przed drugą serią wielu zastanawiało się, czy 22-latek udźwignie presję. Ten odpowiedział najlepiej, jak mógł.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Jan Ziobro przy wietrze w plecy osiągającym 0,7 m/s poleciał na odległość 141 metrów, czym wyrównał ówczesny rekord skoczni. Lądowanie do pięknych nie należało, ale oczywiście było to uzasadnione wyraźnym przekroczeniem rozmiaru skoczni. Jednak nawet mizerne noty sędziowskie nie zaburzyły kapitalnej rzeczywistości. Jan Ziobro sensacyjnie wygrał konkurs Pucharu Świata. Koledzy z kadry dostosowali się do kosmicznego poziomu anonimowego dotąd zawodnika.
Rekord punktowy
Jan Ziobro wygrał sobotni konkurs, ale warto spojrzeć także na lokaty pozostałych Polaków. Kamil Stoch po kapitalnej próbie w drugiej serii przesunął się na 2. miejsce. Piotr Żyła był 6. Klemens Murańka tuż za nim. Dawid Kubacki został sklasyfikowany na 17. pozycji, a w finałowej serii zaprezentował się także Maciej Kot, który zajął 21. lokatę.
Fenomenalna dyspozycja Polaków sprawiła, że wywalczyli oni aż 280 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. Do dziś pozostaje to najlepszy wynik w historii występów reprezentacji Polski w konkursach indywidualnych Pucharu Świata. W dodatku po sobotnich zmaganiach pozycję lidera w klasyfikacji przejściowej cyklu sezonu 2013/2014 objął Kamil Stoch. Skoczek z Zębu wyprzedzał wówczas Gregora Schlierenzauera o osiem "oczek".
Nie spuścili z tonu
Po kapitalnej sobocie trudno było oczekiwać, że Polacy równie dobrze spiszą się w niedzielę. Ci jednak znów nie zawiedli. Ponownie "na pudle" zameldowali się Kamil Stoch i Jan Ziobro. Tym razem to Stoch triumfował. Ziobro zajął natomiast 3. miejsce, tracąc zaledwie 0,8 pkt do drugiego Andreasa Wellingera. Inni Polacy nie zmieścili się w czołowej dziesiątce, ale także skakali solidnie.
Piotr Żyła został sklasyfikowany na 11. pozycji, Dawid Kubacki powtórzył wynik z soboty, Maciej Kot był 19. Natomiast Klemens Murańka zajął 24. miejsce. W przypadku tego ostatniego kibice ostrzyli sobie apetyty nawet na podium. Murańka był w dobrej dyspozycji podczas całego weekendu, a dodatkowo wygrał kwalifikacje przed niedzielnym konkursem.
W nim Polacy uzbierali ostatecznie 217 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. To był kolejny znakomity wynik, który sprawił, że łącznie podczas jednego weekendu nasza reprezentacja zdobyła 497 punktów. Po raz pierwszy w historii na podium w obu konkursach z rzędu na tej samej skoczni stawało dwóch Polaków.
Patrząc na dwóch największych bohaterów sprzed ośmiu lat, to łatwo zauważyć, że ich sportowe drogi potoczyły się zupełnie inaczej. Kamil Stoch stał się jeszcze podczas kariery legendą dyscypliny. Jan Ziobro natomiast był solidnym punktem drużyny, medalistą mistrzostw świata właśnie w rywalizacji drużynowej, ale więcej na podium indywidualnych konkursów Pucharu Świata już nie stawał. W Engelbergu miał swoje "pięć minut". 5 stycznia 2018 roku ogłosił zawieszenie kariery.
Czytaj także:
Wpadka Piotra Żyły. Trener Doleżal broni skoczka
Niepokojące słowa Dawida Kubackiego. "Zejdą trenerzy, to powiedzą"