O godzinie 13:00 czasu polskiego miał wystartować czarter FIS z ekipami poszczególnych reprezentacji, biorących udział w Pucharze Świata. Skoczkowie i członkowie sztabów szkoleniowych tym sposobem mieli przedostać się z Jekaterynburga do Rovaniemi - a z Rovaniemi już drogą lądową do Ruki, gdzie odbędą się kolejne konkursy cyklu.
Samolot nie wystartował jednak o 13:00, choć wszystko - do pewnego momentu - szło zgodnie z planem. Jak donosił przed 14:00 Dominik Formela ze skijumping.pl, maszyna nadal stała na płycie lotniska. Początkowo zawodnicy nie wiedzieli, co się dzieje.
Dyrektor Pucharu Świata, Sandro Pertile zarządził spotkanie z trenerami w przedniej części samolotu. Wtedy okazało się, że samolot nie wystartował o czasie, bo jest zbyt ciężki - znajduje się w nim za dużo bagażów.
ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"
- Każda ekipa musi ponoć coś zostawić - przekazał trener Polaków, Michal Doleżal, cytowany przez dziennikarza skijumping.pl.
Na pokładzie zapanowała więc nerwowa atmosfera i ogromne zamieszanie. Zdecydowano się ostatecznie, aby pozostawić w Rosji skrzynie ze sprzętem wszystkich reprezentacji. Dotrą one do Finlandii nieco później.
Po 14:30 Formela poinformował, że czarter FIS w końcu wystartował - z 1,5-godzinnym opóźnieniem.
W Ruce, 27 i 28 listopada, odbędą się dwa konkursy indywidualne PŚ.
Czytaj także:
- Był totalnie zaskoczony. Tak zareagował na wieści o Stochu
- Zmiana w kadrze polskich skoczków. Jest oficjalna informacja