Sytuacja polskich skoczków w Letnim Grand Prix nieco się skomplikowała. Biało-Czerwoni już oficjalnie zrezygnowali ze startu w Szczuczyńsku - za sprawą złożonych kwestii logistycznych i rosnącej liczby przypadków koronawirusa w Kazachstanie.
- W sprawie wiz trzeba by było aż dwukrotnie stawić się osobiście w ambasadzie w Warszawie, osobno, aby złożyć wniosek i osobno, aby wizę potem odebrać. Trudno było to wszystko zmieścić w naszym terminarzu. Kolejnym problemem były kwestie logistyczne - powiedział trener polskich skoczków, Michal Doleżal w rozmowie ze skijumping.pl.
Z kalendarza LGP wypadły też zawody w Rasnovie (18 września). Międzynarodowa Federacja Narciarska odwołała je z powodów organizacyjnych. Później odbędzie się jeszcze konkurs w Hinzenbach (25 września) i Klingenthal (2 października). - Nasza czołowa trójka, Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki, potrzebuje startów i na pewno będziemy chcieli, aby wzięli udział w finałowych konkursach LGP - zapowiedział Doleżal.
Czech zdradził również, że któryś z czołowych skoczków może wziąć udział w Letnim Pucharze Kontynentalnym (12-13 września w Bischofshofen). Wszystko dlatego, że Biało-Czerwoni walczą o siedmioosobowy limit startowy na początek Pucharu Świata.
To jest ważniejsze niż start w Kazachstanie. Być może nawet skład na te konkursy dodatkowo wzmocnimy którymś z czołowych zawodników - zapowiedział Doleżal.
Czytaj też:
- Dramat norweskiego skoczka! Straci sezon olimpijski
- Skoki narciarskie. Jest oficjalna decyzja ws. startu Polaków
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko