Norweski skoczek podczas swojej próby miał ogromne problemy w momencie, kiedy wychodził z progu. Poleciał do przodu, a następnie uderzył o bulę, bezwładnie zsunął się po zeskoku, kilkakrotnie koziołkując.
Jak okazało się późnym wieczorem, Daniel Andre Tande ma przebite płuco oraz złamany obojczyk. Wcześniej FIS informował, że jego stan jest stabilny.
- Daniel trafił do karetki nieprzytomny, musiał być intubowany i wentylowany mechanicznie. Gdy jego stan się ustabilizował, przetransportowaliśmy go helikopterem do kliniki w Lublanie - mówił lekarz zawodów w Planicy, Tomislav Mirkovic.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner stanowczo o sytuacji Kamila Stocha. "Pokażą to konkursy w Planicy"
Całe środowisko było wstrząśnięte. - Dzięki Bogu, że nie widziałem tej sytuacji. Inaczej nie byłbym w stanie skoczyć. Kiedy o tym usłyszałem, byłem w szoku. Życzę Danielowi wszystkiego najlepszego - mówił Markus Eisenbichler w rozmowie z "Bildem".
- Widziałem upadek, stojąc na górze. Długo musiałem czekać na swoją próbę. Chciałem wiedzieć, co się stało, jaki jest stan Daniela. Powiedzieli mi, że nie wiedzą czy przeżyje - dodał Karl Geiger.
Niemiec trzyma kciuki za zdrowie Tandego. - Łatwo zapomnieć, że to gigantyczna skocznia, siły wiatru zagrażają życiu. Mam nadzieję, że nie będzie miał żadnych trwałych obrażeń - podsumował.
Czytaj też:
PŚ w Planicy. Okazja do rehabilitacji. Stoch i Kubacki mają coś do udowodnienia
PŚ w Planicy. Najnowszy komunikat po upadku Daniela Andre Tandego