Groziła nam kompromitacja. Czas na stanowcze decyzje [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Od lewej: Thomas Thurnbichler i Adam Małysz
PAP / Grzegorz Momot / Od lewej: Thomas Thurnbichler i Adam Małysz

Nawet przez chwilę nie zapachniało medalem dla Polaków. Więcej, na samym początku konkursu groziła nam absolutna kompromitacja. Skończyło się przeciętnym 6. miejscem. Jeśli nie chcemy powtórki na igrzyskach, decyzja może być tylko jedna.

Przez 12 ostatnich lat konkurs drużynowy skoczków na mistrzostwach świata rozpalał Polaków jeszcze długo przed startem. Biało-Czerwoni przyjeżdżali na najważniejsze zawody w sezonie mocni, potwierdzali potem formę w treningach i konkursach indywidualnych, przez co apetyty na medal w drużynówce mieliśmy zaostrzone do granic możliwości.

To już jednak historia. Od ponad półtora roku polskie skoki zmierzają w przepaść i nie widać żadnego światła w tunelu. Trener Thomas Thurnbichler ciągle powtarza, że jego kadrowicze robią kroki do przodu, ale nie widać tego na skoczni w oficjalnych seriach.

ZOBACZ WIDEO: Problemy wielkich klubów w nowym formacie Ligi Mistrzów. "Wnioski zostaną wyciągnięte"

Od początku tego sezonu, poza Pawłem Wąskiem, pozostałych polskich skoczków dzieli przepaść od najlepszych i przez trzy miesiące nic się nie zmieniło. W pierwszej serii, zanim swój skok oddał Wąsek, Polacy byli na ósmym miejscu w konkursie! Przegrywali z Finlandią i USA. Wstyd. Z otchłani wyciągnął nas dopiero 25-latek. Po jego skoku Polacy mogli odetchnąć, że kompromitacji nie będzie. Tylko tyle i aż tyle.

O medalu kibice, jak i skoczkowie nie marzyli. Nie było ku temu żadnych podstaw. Kadra nie robi postępu i mało kto ufa już Thurnbichlerowi, że będzie w stanie wyciągnąć coś więcej z tą reprezentacją. Po nieudanym poprzednim sezonie młody Austriak dostał od PZN kredyt zaufania, ale "go nie spłacił". Niemal pewne jest, że kadra wróci z mistrzostw świata bez medalu. Z czołówką potrafi walczyć tylko Wąsek, ale i jemu sporo brakuje do najlepszych.

Jeśli po sezonie, związek nie podejmie żadnych mocnych decyzji, to bardzo realny jest scenariusz, że taka sama sytuacja powtórzy się także na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich we Włoszech. Pisząc mocne decyzje, mam na myśli zmianę pierwszego trenera. Zdania nie zmieniam, Thurnbichler nie sprawia wrażenia osoby, która potrafi przywrócić blask polskim skoczkom.

Skoro nie zrobił tego w poprzednim sezonie, jak i obecnym, to jak możemy zaufać Austriakowi, że poprawi formę swoich podopiecznych na sezon olimpijski? To, że da się nawet w trakcie sezonu poprawić dyspozycję swoich skoczków, udowodnił trener Słoweńców. Jego podopieczni, podobnie jak Polacy, nie rozpoczęli Pucharu Świata imponująco. Niemal z konkursu na konkurs poprawiali się, a w czwartek sprawili sensację. Pokonali fenomenalnych w tym sezonie Austriaków i sięgnęli po złoto. Da się? Oczywiście, że się da.

A my, zamiast emocjonować się walką o medal, nieśmiało braliśmy do rąk kalkulatory i patrzyliśmy, czy Polacy wyprzedzą piątych Japończyków, czy jednak skończą na 6. lokacie. To policzek, biorąc pod uwagę, że w poprzednich siedmiu edycjach MŚ do ostatniej serii Biało-Czerwoni walczyli o medale i najczęściej na tym podium stawali. Teraz się nawet do niego nie zbliżyli. Do trzecich Norwegów stracili ponad 100 punktów. Przepaść, za którą odpowiada główny trener.

To, że Austriak nie sprawdza się w swojej roli, zaczyna też dostrzegać Adam Małysz. Przed drużynówką, w wywiadzie dla Dzień Dobry TVN, prezes PZN powiedział: - Zarząd bardzo mocno się zastanawia, co zrobić dalej. Czy idziemy w tę stronę, że dajemy Thomasowi 100 proc. zaufania i wolną rękę, czy zaczynamy coś robić, by na igrzyskach był sukces (więcej TUTAJ).

Ciężko uwierzyć, by na igrzyskach był sukces z Thurnbichlerem w gnieździe trenerskim, skoro takowego nie możemy się doczekać od bardzo dawna. Na kolejny kredyt zaufania Austriak nie zasłużył, a polskie skoki - jeśli chcą przetrwać - nie mogą sobie pozwolić na trzeci z rzędu sezon bez sukcesów. Już teraz kibice odwracają się od dyscypliny, a ci, którzy zostali, kolejnych upokorzeń także nie chcą już oglądać. 

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (12)
avatar
ggdd
13 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe, Łożyński, że ani słówkiem się nie zająknąłeś o aktualnych rzeczywistych możliwościach tej grupki emerytów. Byli świetni, ale ich czas zwyczajnie minął. Inna sprawa, że następców nie wi Czytaj całość
avatar
zbych22
19 min temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wstydzić się powinni ci co wybrali Małysza na prezesa PZN. Kompromituje on polskie narciarstwo klasyczne i swoją osobę. 
avatar
MiroSlaw 1000
36 min temu
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Pogonić Małysza i to szybko! To nieudacznik 
avatar
Magistro
39 min temu
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Dziwi wogole zatrudnienie tego nieudacznika. 
avatar
wjesław kiep
48 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejny wybitny artykuł. Widać że autor nie ma pojęcia o skokach. Tych wypocin nie da się czytać. Kto na takie brednie zezwala. Chłopaki może nie są w wybitnej formie ale i tak nie jest źle, tr Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści