Puchar Świata. Kontrowersje wokół Stefana Krafta. "Jak on później przeszedł kontrolę sprzętową?"

PAP/EPA / ROBERT GHEMENT / Na zdjęciu: Stefan Kraft
PAP/EPA / ROBERT GHEMENT / Na zdjęciu: Stefan Kraft

Po Pucharze Świata w Rasnovie najwięcej mówi się o kontrowersyjnym naciąganiu kombinezonu przez Stefana Krafta. - Jedno mnie zastanawia. Jak on po takim zachowaniu później przeszedł kontrolę sprzętu? - pyta Rafał Kot.

Przypomnijmy, po sobotnim konkursie w Rasnovie do sieci trafił film, na którym widać jak przed jednym ze skoków Stefan Kraft opuszcza w kroczu kombinezon (dzięki temu jest on bardziej nośny i może zyskać na odległości). Wideo zobaczysz TUTAJ.

Dziennikarze skijumping.pl zapytali Horsta Tielmanna z FIS-u, odpowiedzialnego w sobotę za kontrolę sprzętu skoczków, czy zachowanie Austriaka było zgodne z przepisami? Działacz poinformował, że nagranie z Kraftem zostało zarejestrowane jeszcze przed kontrolą, a wtedy skoczek może robić z kombinezonem, co chce. Dopiero po kontroli teoretycznie nie wolno mu go naciągać.

- W przepisach FIS-u nie ma punktu, który zabrania czegokolwiek zawodnikom przed kontrolą - wyjaśnia dla WP SportoweFakty Rafał Kot i dodaje: - Ale po tym jak on naciągnął ten kombinezon, jedno mnie zastanawia. Jak on później przeszedł przez kontrolę sprzętową? O czym my tu w ogóle mówimy. Przecież on naciągnął ten kombinezon, właśnie po to, żeby go obniżyć w kroku. Tymczasem po chwili stanął do kontroli na suwaku. I jeżeli sędzia go kontroluje i w takiej sytuacji ma krok dobry, to woła to o pomstę do nieba.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"

Były fizjoterapeuta polskich skoczków uważa jednak, że w tej sytuacji nie można winić konkretnie osoby, która dokonuje pomiarów.

- Według mnie trzeba cofnąć się do początku sezonu. To nie jest wina tego co mierzy. On ma tabelę z wynikami. Jeżeli na kontroli suwakowej pomiary mu zgadzają się z tymi, co są w tabeli, to nie ma prawa go zdyskwalifikować. Trzeba cofnąć się do początku sezonu, ponieważ wątpliwości można mieć co do poprawności przedsezonowych pomiarów, które mogą być zaniżane - zauważa Rafał Kot.

Zachowanie Krafta - który w piątek był trzeci, a w sobotę wygrał i umocnił się na prowadzeniu w PŚ - nie było jedyną kontrowersją podczas zawodów w Rumunii. Sporo pisało się w piątek o wpadce rumuńskich organizatorów, których na początku drugiej serii zaskoczyły intensywne opady śniegu.

Z tego powodu trzeba było anulować skoki pięciu skoczków w finałowej serii i pozwolić im skoczyć raz jeszcze. Dziennikarze krytykowali organizatorów za zbyt późną reakcję. Suchej nitki na organizatorach nie zostawili także niektórzy trenerzy i skoczkowie.

- Rumunii bardzo się starali - przekonuje Rafał Kot i dodaje: - Nie podobała mi się fala krytyki, jaka spadła na nich po piątkowym konkursie, gdy nie poradzili sobie tak szybko z opadami śniegu. Trzeba było im pomóc, a nie krytykować. Nie mają doświadczenia, robili to pierwszy raz. Prześmiewcze tony były niepotrzebne.

Polacy wyjechali z Rumunii bez podium. Było jednak blisko, ponieważ w sobotę 4. miejsce zajął Dawid Kubacki.

- Nie możemy rozdzierać szat. Przyzwyczailiśmy się już, że przynajmniej jeden z Polaków jest na podium. Tutaj nie było tak pięknie, ale jedziemy dalej. W Skandynawii powinno być lepiej. Będą tam konkursy drużynowe, które zawsze nadają dodatkowy smaczek w Pucharze Świata. Zaprezentujemy się tam z dobrej strony - zapewnia rozmówca WP SportoweFakty.

- Dawid skacze bardzo dobrze. Drugi skok sobotni Kamila też był w porządku. Piotrek jak to Piotrek, raz skacze że wygrywa, a innym razem jest w drugiej dziesiątce. Jakub Wolny prezentuje się już lepiej, ale jego skoki wciąż są nierówne. Dlatego - moim zdaniem - nie jest pewniakiem do drużyny, bo coraz lepiej skacze Aleksander Zniszczoł. Regularnie punktuje, zbiera pewność siebie i może w Skandynawii zaskoczyć na plus - dodaje Rafał Kot.

O dziwo szansy w Finlandii nie dostanie Maciej Kot, który wreszcie sportowo odżył. W pięknym stylu wygrał oba konkursy Pucharu Kontynentalnego w Predazzo (więcej TUTAJ). Na razie jednak pozostanie na zapleczu i w kolejny weekend wystartuje w zmaganiach drugiej ligi w norweskiej Renie.

- Te dwa zwycięstwa są super wynikiem. Rezultaty nie są przypadkowe. Wszystkie skoki Maćka w Predazzo były na dobrym poziomie. Bardzo się cieszę - podkreśla Rafał Kot.

W Lahti odbędą się dwa konkursy indywidualne i drużynówka. Zmagania od piątku 28 lutego do niedzieli 1 marca. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Eurosporcie i na WP Pilot.

Komentarze (12)
avatar
Szef na worku
24.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Że nasi słabo to oczywiście wina Krafta. Oj,polaczkowość,cebulowość 
Adam Woźniak
24.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie obrażając naszych skoczków skoki sięgły dna wszystko się robi dla reklamy .Te ich przeliczniki za wiatr zmiena belek kombinezony itp to się nie sprawdza a oni dalej swoje 
avatar
Sopels13
23.02.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Skoki się już robią gorsze od piłki...Tak prosto już przeliczać każdy skok co do cm...mnożyć ten wiatr i tyle...po co ci sędziowie? Po to żeby pilnować kto ma wygrać? Dlaczego za słaby skok nie Czytaj całość
avatar
Ryszard Żuber
23.02.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nadciągać kombinezon przed kontrolą? To irracjonalne. 
avatar
Jacob Slikershh
23.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak Sepp Gratzer mógłby zdyskwalifikować swojego rodaka pozbawiając go zwycięstwa