Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Choć to nie on wygrał sobotni konkurs 68. TCS w Innsbrucku, był centralną postacią konferencji prasowej po zawodach. Za stołem nakrytym zielonym obrusem z wypisaną nazwą miasta, w którym rywalizowali skoczkowie, usiadł obok zwycięzcy Mariusa Lindvika, Daniela Andre Tandego, który zajął trzecie miejsce, oraz Ingo Jensena, oficera prasowego turnieju.
Dziennikarze z Niemiec, Austrii czy Słowenii szybko zdali sobie sprawę, że ze spokojnego, ale pewnego siebie i co ważne bardzo dobrze mówiącego w języku angielskim Polaka wyciągną więcej ciekawych informacji, niż ze sprawiającego wrażenie onieśmielonego Lindvika.
Norweg, poza kilkoma oczywistościami, zdążył powiedzieć tyle, że jest cichym i trochę nieśmiałym facetem. Trochę bardziej wylewny był jego kolega z kadry Tande. - Jak bym go opisał? Jest wyluzowany, lubi długo pospać, nie najlepiej gra w siatkówkę. Jeśli jednak chodzi o skoki narciarskie ma wielki talent. I potrafi ciężko pracować - pochwalił mistrza świata juniorów z 2018 roku.
ZOBACZ WIDEO Skoki. Turniej Czterech Skoczni. Ekspert wychwycił nietypowy gest Dawida Kubackiego. "Celuje wyłącznie w zwycięstwo"
Doradził mu też, by przed konkursem w Bischofshofen sprawdził, czy ma dobrze zapięte wiązania. Wspomniał o tym z uwagi na własne przykre doświadczenia - trzy lata temu Tande nie zrobił tego przed pierwszą serią, wypięła mu się narta i w ten sposób jego walka o zwycięstwo w cyklu z Kamilem Stochem się zakończyła. - Z resztą Mariusz sobie poradzi. Jest w bardzo dobrej formie i może walczyć o zwycięstwo zarówno w konkursie, jak i w całym cyklu. Niech po prostu cieszy się skokami - zakończył Tande.
Czytaj także:
TCS. Michal Doleżal: Jeżeli Dawid Kubacki sobie nie zaszkodzi, to wygra
Turniej Czterech Skoczni. Mistrz olimpijski nie ma wątpliwości ws Kubackiego. "Tej szansy już nie odpuści"
Potem mówił już przede wszystkim Kubacki, do niego było też najwięcej pytań. - Jesteś teraz głównym kandydatem do zwycięstwa w cyklu - przypomniano Dawidowi, zapewne nie po raz pierwszy i nawet nie po raz dziesiąty od zakończenia konkursu.
- Wiem o tym - zaczął polski skoczek, nie bawiąc się w typowe w takich sytuacjach stwierdzenia rozmywające rzeczywistość. - Do zawodów podejdę jednak jak do każdych innych. Skupię się na sobie i na swoich skokach, bo przecież nie mam wpływu na to, jak skoczą inni zawodnicy - dodał.
- Byłeś 3. w Oberstdorfie, 3. w Ga-Pa, 2. w Innsbrucku, a w klasyfikacji generalnej jesteś na 1. miejscu - podsumował ostatnie dokonania Kubackiego oficer prasowy TCS. - Widzę w tym ciągu liczb pewien schemat - odparł Polak z szelmowskim uśmiechem. - Będę pracował nad tym, żeby w Bischofshofen dopisać do niego kolejną jedynkę. Zobaczymy, czy się uda.
- Przez długi czas byłeś nazywany "królem lata", ponieważ skakałeś wtedy świetnie, ale zimą już tak dobrze nie było. Co się teraz zmieniło? - zapytał jeden z dziennikarzy z Niemiec.
I tym razem Kubacki znów pokazał, że czuje się bardzo pewnie. - Myślę, że ten przydomek odszedł w zapomnienie już jakieś trzy lata temu, bo wtedy zacząłem osiągać dobre wyniki również w sezonie zimowym. Jeśli pytacie, co jest tego powodem, to odpowiadam, że ciężka praca, jaką wykonałem na treningach. I to tyle.
- Może idzie ci tak dobrze, bo mamy wyjątkowo ciepłą zimę - zażartował oficer prasowy turnieju. - Coś w tym jest - odpowiedział z uśmiechem Kubacki.
- Jak się relaksujesz, jak odpoczywasz przed konkursami? - chciał się dowiedzieć inny z kolegów z Niemiec.
- Pracuję z psychologiem, znam pewne techniki, które mogę stosować w wielu różnych sytuacjach. Nie robię nic specjalnego. Presję kreują głównie media, ja sam jej nie odczuwam. Wiem, co mam zrobić na skoczni i jak pracować, i tego będę się trzymał - podkreślił mistrz świata z 2019 roku z Seefeld.
- A jakie masz hobby, zainteresowania poza skokami?
- Wszystko, co związane z lataniem. Jako dziecko zacząłem się bawić modelami sterowanymi radiem i nadal to robię, to duża część mojego życia. Konstruuję też zdalnie sterowane śmigłowce, a dwa lata temu zacząłem wyrabiać licencję pilota szybowca - przyznał lider turnieju. I to pewnie słowa, które niemieckie, austriackie czy norweskie media zacytują szczególnie ochoczo. Zmajstrowanie z nich chwytliwego tytułu o "licencji na wygrywanie" albo "latającym mistrzu" nie jest szczególnie trudnym zadaniem.
- Może zatem w przyszłości zajmiesz się dronami wykorzystywanymi przy Turnieju Czterech Skoczni? - raz jeszcze wtrącił oficer prasowy TCS. Kubacki z miejsca wyjaśnił jednak, że to nie jest robota dla niego. - Drony mnie nie interesują. Latanie nimi jest zbyt łatwe - powiedział.
Kiedy skoczkowie opuścili już salę konferencyjną, nazwisko Kubacki z ust kolegów z zagranicy można było usłyszeć jeszcze wielokrotnie. Widać było, że lider TCS zrobił świetne wrażenie, i to nie tylko swoimi skokami. Nasz skoczek ma świetny czas.
Formy z dnia na dzień stracić nie powinien, więc jest duża szansa, że po zawodach w Bischofshofen znów zasiądzie przed dziennikarzami z całego świata. Tym razem już jako triumfator 68. Turnieju Czterech Skoczni. I znów będzie błyszczał.