Ostatni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich - podobnie jak w Wiśle - był loterią. W Niżnym Tagile rządził wiatr (więcej informacji TUTAJ), zawodnicy nie potrafili oddać dwóch równych skoków, a na dodatek niejasne rekompensaty punktowe za wiatr wprowadzały dodatkowe zamieszanie. Pisaliśmy o tym m.in. TUTAJ i TUTAJ.
Polacy skakali słabo. Najlepszy z nich, Kamil Stoch, był 15. Tuż za nim uplasował się Jakub Wolny. - Moim zdaniem te przeliczniki nie są sprawiedliwe. Nigdy nie były i wydaje mi się, że nigdy nie będą - powiedział reprezentant Polski dla skijumping.pl.
Zawodnik polskiej kadry nawiązał do występu Ryoyu Kobayashiego, który w drugim skoku wylądował na 113. metrze, ale dzięki rekompensatom za wiatr wdrapał się na podium.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. PZN nie zapłacił ani złotówki za nowe buty. "Na badania jest specjalny grant"
- Chciałbym zobaczyć miny trenerów, a także Borka Sedlaka (odpowiedzialny za zielone światło na skoczni podczas skoku - dop. Red.), gdy zobaczyli rekompensatę dla Ryoyu Kobayashiego podczas pierwszej serii. Ile można skoczyć w takich warunkach? Przy dobrej próbie pewnie 133, jak Ryoyu. W drugiej serii miał "lepsze" warunki, więc to pewnie skok był gorszy - dodał Wolny.
Jakub Wolny dodał, że mimo słabszego występu w Rosji w naszej drużynie panuje spokój. Kolejne konkursy mają pokazać, że nasi zawodnicy są dobrze przygotowani do sezonu.
CZYTAJ TAKŻE Skoki narciarskie. PŚ w Klingenthal: program zawodów na Vogtland Arenie