MŚ Seefeld 2019. Stefan Horngacher: Wszyscy są trochę przybici, ale nikt nie spuścił głowy

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Stefan Horngacher
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Stefan Horngacher

- Nie odpowiem na to pytanie - powiedział Stefan Horngacher, gdy został zagadnięty, czy pogłoski o jego pracy z kadrą Niemiec od przyszłego sezonu wpłynęły na postawę polskich zawodników. - Nie zrobię tego, ponieważ nie znam odpowiedzi - dodał.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

- Cześć - przywitał Horngacher po polsku grupę dziennikarzy, która wspięła się na górę skoczni Bergisel, żeby porozmawiać z nim o nieudanym dla Biało-Czerwonych drużynowym konkursie mistrzostw świata 2019. - Jak? - zapytał po chwili. Na to pytanie to on musiał jednak odpowiedzieć.

- To nie były dobre skoki. Nie wiem, dlaczego mieliśmy problemy na tej skoczni, bo wszyscy moi zawodnicy ją lubią. Może liczyli na zbyt wiele. Problemy były od samego początku, tylko Kamil Stoch miał kilka przebłysków, ale też nie skakał tak, jak potrafi - mówił trener naszych skoczków o ich postawie w Innsbrucku.

W stolicy Tyrolu Polacy nie wywalczyli żadnego medalu. W sobotnim konkursie indywidualnym najlepszym z nich był Kamil Stoch, który zajął piąte miejsce. Przeprowadzona dzień później "drużynówka" zakończyła się dla nas rozczarowującą czwartą pozycją, za Niemcami, Austrią i Japonią.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze

Czytaj także: Kamil Stoch o konkursie drużynowym. "Niedosyt jest ogromny"

- W niedzielę stoczyliśmy zaciętą walkę o medal, ale znów brakowało bardzo dobrych skoków. Z dobrej strony pokazał się Dawid Kubacki i Kamil w pierwszej serii. Piotrek Żyła spisał się nieźle, ale poniżej swojego normalnego poziomu. Stefan Hula skakał przyzwoicie. Jego pierwszy skok nie był najlepszy, ale drugi, oddany w złych warunkach, już całkiem dobry - ocenił Horngacher.

- Musimy przeanalizować co poszło nie tak, przespać się z tym, co się wydarzyło. A potem zapomnieć o Bergisel i skupić się na normalnej skoczni w Seefeld. Potrzebujemy trochę czasu na regenerację, bo ostatnie dni były trudne dla całej ekipy. Po takim wyniku to jasne, że wszyscy są trochę przygnębieni. Mam jednak poczucie, że nikt nie spuścił głowy, że chcielibyśmy jak najszybciej zacząć skoki w Seefeld. Potraktujemy to jak wyzwanie i postaramy się wrócić na najwyższy poziom - zapowiedział trener Polaków.

Austriacki szkoleniowiec zdradził, że nasi skoczkowie na pewno wezmą udział w pierwszym wtorkowym treningu na Toni-Seelos-Olympiaschanze, żeby mogli zapoznać się z obiektem, na którym jeszcze nigdy nie skakali.

Czytaj także: "Ten gość był nie do pokonania". Adam Małysz z uznaniem o Markusie Eisenbichlerze

- W naszej sytuacji zmiana skoczni, zwłaszcza na mniejszą, jest korzystna. Mam nadzieję, że będziemy w stanie wrócić do naszej dobrej techniki, że odpoczniemy mentalnie i pokażemy, na co nas stać. Skoki chłopaków na Bergisel nie miały nic wspólnego z tym, do czego są zdolni - podkreślił Horngacher.

Szkoleniowiec polskiej kadry od pewnego czasu jest łączony z kadrą Niemiec, z którą za kilka tygodni pożegna się Werner Schuster. Horngacher, którego kontrakt z Polskim Związkiem Narciarskim kończy się w marcu, nie ogłosił jeszcze, co będzie robił w kolejnym sezonie. Ma to zrobić po mistrzostwach świata.

Po konkursie drużynowym pojawiły się głosy, że wpływ na słabszą postawę Biało-Czerwonych mogło mieć między innymi zamieszanie wokół ich trenera ("Stefan powinien poinformować o swojej decyzji albo przed mistrzostwami, albo na koniec sezonu" - to słowa dyrektora PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji Adama Małysza). Co o takim stawianiu sprawy sądzi sam Horngacher? - Nie chcę odpowiadać na to pytanie, ponieważ nie wiem tego - uciął temat Austriak.

Źródło artykułu: