Z Bischofshofen - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty.
W poprzednim sezonie komplet czterech zwycięstw i spektakularna wygrana w całym Turnieju Czterech Skoczni, w tym roku występy solidne, ale bez błysku, 12. miejsce w kończącym zmagania konkursie w Bischofshofen i 6. w klasyfikacji generalnej. Choć Stochowi nie udało się stanąć na podium, pozytywnie ocenia swój występ w niemiecko-austriackiej imprezie.
- Pod wieloma względami był to dla mnie trudny turniej. Zmagałem się z kilkoma problemami technicznymi, a jak coś nie gra, człowiek nie jest spokojny i pewny siebie, chce się z tymi trudnościami uporać jak najszybciej. Im dłużej te problemy trwają, tym więcej jest nerwowości - analizował trzykrotny mistrz olimpijski po konkursie w Bischofshofen.
Głównym problemem, z którym w ostatnich dniach zmagał się lider polskiej kadry, była pozycja najazdowa. Nie potrafił znaleźć optymalnej i przez to jego prędkości na progu były zdecydowanie niższe od tych, które osiągali inni zawodnicy z czołówki.
- Muszę się na tej pozycji bardziej skupić. Zrobić tak, żeby była luźna i swobodna, a przy tym odpowiednia do tego, żebym jak najlepiej wykorzystał moc odbicia - powiedział 31-letni zawodnik z Zębu.
Przed rokiem po zakończeniu TCS Stoch podkreślał, jak wiele energii kosztował go ten cykl. Wtedy ciążyła na nim ogromna presja. Teraz była ona mniejsza, ale nasz skoczek podkreślał, że i tak musiał włożyć w turniej wiele sił.
- Ten cykl zawsze kosztuje mnóstwo energii i wysiłku, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. W tym roku nie szło tak gładko, jak w poprzednim, nie było tak pewnie i solidnie, ale i tak uważam, że było w porządku. Nie ma powodów, żebym lamentował, ani żebym sam siebie rugał. Jestem na dobrej drodze. Nie zawsze będę wygrywał i wskakiwał na podium. Jednak przy tych problemach, które się pojawiają, przy skokach po których ja sam wiem, że stać mnie na dużo więcej, i tak do końca walczę o miejsce w czołowej trójce TCS, więc chyba nie mam się czym przejmować - ocenił swój występ.
Najwyżej sklasyfikowanym polskim zawodnikiem w TCS był tym razem nie Stoch, a Dawid Kubacki, któremu do podium w "generalce" zabrakło zaledwie 3,3 punktu. - Mówiłem już wcześniej, że drzemie w nim ogromny, nie do końca ujawniony potencjał. Mam nadzieję, że przyszłość pokaże, co Dawid potrafi. Wierzę, że zarówno przed nim, jak i przede mną, są same dobre chwile - powiedział o swoim dobrym koledze najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu.
Najlepszym skoczkiem sezonu 2018/2019 jest jak na razie Ryoyu Kobayashi. 22-letni Japończyk powtórzył wyczyn Stocha sprzed roku i triumfował w TCS wygrywając wszystkie cztery konkursy. W jaki sposób Polak przyjął go w bardzo ekskluzywnym klubie zdobywców "Wielkiego Szlema" skoków narciarskich?
- Pogratulowałem mu i powiedziałem, że cieszę się jego sukcesem, bo wiem, jak trudno go osiągnąć. Skakał naprawdę wybornie. Pokazał nie tylko to, że dobre skoki, ale że potrafi też utrzymać nerwy na wodzy, a moim zdaniem odporność psychiczna była jego najważniejszą bronią - stwierdził szósty zawodnik 67. TCS.
Kolejne konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich 12 i 13 stycznia w Predazzo. Transmisję z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.
ZOBACZ WIDEO Boruc pokonany trzykrotnie! Bournemouth poza Pucharem Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]