FIS bardziej restrykcyjny wobec skoczków. "To naturalne"

Getty Images / Na zdjęciu: Walter Hofer
Getty Images / Na zdjęciu: Walter Hofer

- FIS chce pokazać przed igrzyskami, że jest bezlitosny - tak dyskwalifikacje zawodników w konkursie w Kulm komentuje dla nas Rafał Kot. Potwierdził również informacje o nowych kombinezonach polskich skoczków na MŚ w lotach w Oberstdorfie.

W ostatnią sobotę na mamuciej skoczni w Bad Mitterndorf zawodnicy przekonali się, że Międzynarodowa Federacja Narciarska przeszła do ofensywy w kwestii kontroli kombinezonów. Po konkursie ogłoszono dyskwalifikację Jerneja Damjana i Johanna Andre Forfanga.

Powód? Zbyt mała przepuszczalność powietrza przez ich kombinezony. Tym samym FIS zdecydowanie pogroził palcem na kilka tygodni przez igrzyskami olimpijski w Pjongczangu. I choć zdyskwalifikowano reprezentantów Słowenii i Norwegii, na baczności muszą stać wszystkie ekipy. Każda z nich pracuje przecież nad nowinkami sprzętowymi, które mają pomóc w osiąganiu lepszych rezultatów.

Coraz bardziej restrykcyjne działania FIS są całkowicie zrozumiałe da Rafała Kota. Były fizjoterapeuta reprezentacji Polski przekonuje, że władze federacji robią to świadomie. Wszystko po to, aby podobne sytuacje nie przydarzyły się właśnie w Pjonczangu.

- To się będzie jeszcze nasilało przed igrzyskami. Wszystko żeby pokazać, że FIS jest bezlitosny jeśli chodzi o przepisy i dać sygnał zawodnikom, żeby na tak wielkiej imprezie nie kombinowali ze sprzętem - mówi WP SportoweFakty ekspert Telewizji Polskiej.

Jego zdaniem gdyby podobna sytuacja jak w Kulm wydarzyła się w Pjongczangu, przysporzyłaby federacji ogromnych problemów i nieprzyjemności. - Proszę sobie wyobrazić sytuację, że w Pjongczangu zostają wykryte nieprawidłowości u zawodników, którzy stają na podium. Wówczas jest ich niezwykle ciężko zdyskwalifikować, ponieważ od razu podniosłoby się larum ze wszystkich stron. Dlatego FIS woli teraz pogrozić palcem, żeby nie kombinowali - przekonuje Kot. - Jeśli tam będą dyskwalifikacje, to już tych zawodników z poza czołówki zawodów.

Kot zwraca uwagę, że co roku dochodzi przy kontrolach FIS do pewnej prawidłowości. - Najwięcej dyskwalifikacji jest zawsze przed sezonem i na jego początku. Wtedy FIS chce pokazać jaki będzie bezwzględny w kolejnych miesiącach. Potem sytuacja się uspokaja i właśnie przed główną imprezą sezonu po raz kolejny mamy takie sytuacje jak w ubiegły weekend w Kulm.

Nasz rozmówca potwierdza, że zarówno na rozpoczynających się w czwartek mistrzostwach świata w lotach w Oberstdorfie, jak i na igrzyskach polscy skoczkowie będą używać całkowicie nowych kombinezonów. - Tak, ale to nie jest nic nowego. Zawsze na imprezy główne pojawiają się nowe kombinezony. Tak przecież było już przed rokiem na Turnieju Czterech Skoczni, gdzie nasi skoczkowie pojawili się w tych słynnych czekoladowych strojach. Teraz nowe zostaną uszyte na MŚ w lotach, a następnie jeszcze nowsze na igrzyska w Pjongczangu - tłumaczy.

Celem numer jeden Biało-Czerwonych jest dobre zaprezentowanie się na koreańskiej imprezie. Po wielkim triumfie Kamila Stocha w 66. Turnieju Czterech Skoczni, gdzie wygrał wszystkie cztery konkursy, nie brakowało głosów, że Polak będzie faworytem do złota w Pjongczangu, zwłaszcza wobec problemów ze zdrowiem Richarda Freitaga.

W ostatni weekend w Kulm lider naszej kadry, podobnie jak i jego koledzy, zaprezentował się jednak przeciętnie i zajął w sobotnim konkursie 21. miejsce. Niedzielne zawody odwołano z powodu zbyt mocno wiejącego wiatru. Dla Kota gorsza dyspozycja naszych zawodników nie była zaskoczeniem. - Z Kamila i pozostałych musiało zejść napięcie po Turnieju Czterech Skoczni. Wprawdzie to Kamil skakał niesamowicie i on był na to najbardziej narażony, ale oni stanowią drużynę i wszyscy to przeżywali. Nastąpiło pewne odprężenie i mnie to nie zdziwiło. Szkoda trochę, że tak złe warunki były w niedzielę, bo drugi dzień byłby dla nas zdecydowanie lepszy - ocenia Rafał Kot.

Igrzyska igrzyskami, jednak kibice liczą na dobre skoki już w Oberstdorfie, może nawet na medal, co nie udało się żadnemu polskiemu skoczkowi od 1979 roku. Wówczas na MŚ w lotach trzecie miejsce zajął Piotr Fijas.

- Kamil, Piotrek Żyła i Maciek Kot skakali już w swojej karierze ponad 240 metrów i mają rekordy życiowe nie gorsze niż najlepsi lotnicy. Dlatego stać ich na dobry wynik. Jednak choć wierzę w ich świetne skoki, to o miejsce naszego zawodnika lub drużyny na podium MŚ w lotach będzie bardzo ciężko. My latamy na mamutach bardzo daleko tylko przy wielkiej formie. Z kolei Słoweńcy czy Norwegowie skaczą tam świetnie zawsze - podsumowuje były członek polskiej kadry.

Kwalifikacje do konkursu o MŚ w lotach w Oberstdorfie odbędą się już w czwartek. Cztery serie zawodów zaplanowano na piątek i sobotę.

ZOBACZ WIDEO: Jędrzej Dobrowolski: Rzuciłem się w dół jak wariat. Mój sport to ekstremum!

Komentarze (0)