Polscy skoczkowie w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia spotkali się na skoczni w Wiśle. To tam rywalizowali o mistrzostwo Polski. Tytułu sprzed roku bronił Piotr Żyła, a wielu kibiców stawiało na Kamila Stocha. Żaden z nich nie stanął na najwyższym stopniu podium. Zaskakującym zwycięzcą był Stefan Hula, dla którego był to pierwszy tak duży sukces indywidualny.
Po pierwszej serii mieliśmy dwóch liderów. Stoch i Hula zgromadzili tyle samo punktów i wszystko rozstrzygnęło się na finiszu. Zawiodła "Rakieta z Zębu". Nasz najlepszy skoczek zaliczył odległość 111,5 m, czyli o 14,5 m krótszą od swojego rywala. Stoch zawody skończył ostatecznie na trzecim miejscu i potem wytłumaczył, dlaczego nie wyszła mu druga próba.
- Popełniłem duży błąd. Mocno spóźniłem odbicie. Chciałem przypilnować jednego elementu, a wyszło zupełnie co innego. Uzyskałem jednak dobry wynik, bo stanąłem na podium, ale najbardziej ucieszyło mnie to, że w serii próbnej i pierwszej konkursowej moje skoki były naprawdę dobre - tłumaczy Stoch (za pzn.pl).
Niektórzy kibice mogliby pomyśleć, że skoczkowi mogło zabraknąć motywacji. Mistrzostwa Polski to impreza o mniejszym prestiżu niż Puchar Świata. W dodatku zawodnicy nadal cieszyli się świąteczną atmosferą. Sportowiec z Zębu jednak zapewnia, że z tym nie miał problemu.
- Nie miałem problemów z tym, żeby zmobilizować się po świętach. Jesteśmy w rytmie startowym, więc po prostu wsiadłem w samochód i przyjechałem oddać kilka skoków - wyjaśnia.
Teraz przed Polakami Turniej Czterech Skoczni, w którym konkurencja będzie o wiele mocniejsza i każdy da z siebie wszystko, aby wygrać prestiżowe zawody.
ZOBACZ WIDEO Horngacher zrobił z Żyłą to, czego nie był w stanie zrobić Małysz i Kruczek. Pokazał swoje drugie oblicze?
[color=#000000]
[/color]