Sytuacja związana z Koreą Północną i jej nuklearnymi zapędami nie schodzi z czołówek światowej prasy. Problem jest tym poważniejszy, że kilkadziesiąt kilometrów od granicy tego państwa odbędą się igrzyska olimpijskie w południowokoreańskim Pjongczang.
Francja zapowiedziała, że w przypadku eskalacji konfliktu może nie wysłać swoich zawodników na tę imprezę. Niedługo później w podobnym tonie wypowiedzieli się przedstawiciele Austrii i Niemiec.
- Jeśli sytuacja się pogorszy i nie będziemy w stanie zagwarantować bezpieczeństwa naszych zawodników, nie polecimy do Korei Południowej - powiedział szef Austriackiego Komitetu Olimpijskiego Karl Stoss.
Brak zawodników z Austrii byłby ogromnym ciosem dla igrzysk. W Soczi reprezentanci tego kraju wywalczyli 17 medali. Do Pjongczang mogą również nie przylecieć Niemcy (19 medali w Soczi).
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest
O możliwości pozostania reprezentantów Niemiec w domach wypowiedział się między innymi minister spraw wewnętrznych. Rząd monitoruje sytuację i jeśli sytuacja na Półwyspie Koreańskim się pogorszy, zawodnicy nie polecą na igrzyska.
Sytuacji bacznie przygląda się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. "Bezpieczeństwo zawodników jest priorytetem MKOl-u. Jesteśmy w bliskim kontakcie z władzami państw i ONZ. Na razie nikt nie wyrażał wątpliwości co do przeprowadzenia Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Cały czas monitorujemy sytuację na Półwyspie Koreańskim i w regionie. Pracujemy razem z Komitetem Organizacyjnym w sprawie przygotowań. Wszystko przebiega zgodnie z planem" - czytamy w oświadczeniu.
MKOl stoi na jasnym stanowisku. Jak przyznał rzecznik tej organizacji "nie ma planu B". Igrzyska mają się odbyć w Pjongczang, żadne inne rozwiązanie nie jest brane pod uwagę.
Mimo zaniepokojenia w niektórych państwach, większość komitetów olimpijskich przygotowuje się do imprezy zgodnie z planem. Szwedzka minister sportu Annika Standhall w rozmowie z agencją TT przyznała, że to "bardzo niepokojące, że niektóre państwa rozważają wycofanie się". Z kolei z Norwegii płyną głosy o "normalnych przygotowaniach".
Włosi oczekują "bezpiecznych igrzysk", a Holendrzy przekonują, że niestabilna sytuacja związana z Koreą Północną na razie nie jest czynnikiem, który mógłby stanowić powód do zmartwień. Alarmu nie ma również w Polskim Komitecie Olimpijskim i nic nie wskazuje na to, by Kamila Stocha czy Justyny Kowalczyk mogło zabraknąć w Pjongczang.
Brak zawodników z Austrii i Niemiec byłby wielkim ciosem dla całej imprezy. W poprzednim sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich w czołowej dziesiątce znalazło się aż pięciu zawodników z tych państw.
Zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongczang mają zostać rozegrane w dniach 9-25 lutego 2018 roku.
Na letnie w 1976 i 1980 (z innych przyczyn) nie wszyscy przyjechali.