Salpausselkä K-116 to jedna z ulubionych skoczni dwukrotnego mistrza olimpijskiego z Soczi. A duże obiekty w ogóle, w przeciwieństwie do normalnych, to dla Stocha środowisko naturalne.
- Lepiej się czuję na takich skoczniach, ponieważ mam na wszystko trochę więcej czasu. Jest dłuższy rozbieg, większa prędkość najazdowa, większy opór powietrza. A ja po prostu lubię latanie. Poza tym małe błędy kosztują mniej niż na normalnym obiekcie - w locie jest więcej czasu na nadrobienie strat - powiedział 29-letni zawodnik z Zębu przed środowymi kwalifikacjami.
Choć skocznia, na której już na pierwszym treningu Stoch uzyskał aż 131,5 metra, zdaje się odwzajemniać sympatię Polaka, potrafi też być zdradliwa. I dlatego nasz mistrz powziął sobie za cel, by w jednym aspekcie szczególnie na niej uważać.
- Są rzeczy, których muszę bardziej przypilnować. Choćby pozycja najazdowa. Skocznia w Lahti charakteryzuje się krótkim i stromym najazdem i bardzo ostrym przejściem między najazdem a progiem skoczni - wyjaśnił fachowym językiem. - Dlatego muszę być bardzo uważny i skoncentrowany na stabilnej pozycji najazdowej w momencie dojazdu do tego przejścia, żeby potem dobrze się odbić - dodał.
We wtorkowych treningach lider Biało-Czerwonych nie skakał. Po raz pierwszy na dużym obiekcie sprawdził się natomiast jeden z jego głównych rywali do złota - mistrz świata ze średniej skoczni Stefan Kraft. Jego dwie pierwsze próby były przeciętne, w trzeciej filigranowy Austriak wypalił aż na 131,5 metra. Wyrównał wynik Stocha i pokazał, że będzie bardzo groźny. Dobrze zatem, że w swoich skokach polski faworyt do zwycięstwa chce zostawić jak najmniej miejsca na przypadek.
Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski
Zobacz wideo: Kamil Stoch: Koreańczycy sami pytali nas, co poprawić przed igrzyskami olimpijskimi