Dawid Góra: Ostatnia taka szansa polskich skoczków

PAP / PAP/Andrzej Grygiel
PAP / PAP/Andrzej Grygiel

Nowy sztab trenerski i odbudowana atmosfera w kadrze. Koniunktura w polskich skokach narciarskich dawno nie była tak korzystna. A więc - jeśli nie teraz, to kiedy? Dla niektórych polskich skoczków to może być ostatni dzwonek na wybuch talentu.

Lato należało do Polaków. Problem w tym, że Grand Prix rzadko ma przełożenie na zimę. Inne warunki, emocje spowodowane prawdziwą rywalizacją o punkty, zawody tydzień po tygodniu, a nawet częściej oraz pełna pula największych narciarskich gigantów. To wszystko wpływa na fakt, że forma faluje, a zwyciężają tylko najwytrwalsi - zarówno w utrzymaniu schematów wypracowanych latem, jak i spokojnym, wyważonym podejściu do skoków.

Zawodnicy często powtarzają, że na tę dyscyplinę składa się wiele elementów. To prawda - jak w każdym sporcie. Różnica tkwi w ich natężeniu. Skok trwa kilka sekund, a aby był odległy i przyzwoity stylowo, wszystkie detale muszą zagrać niemal w jednym momencie.

Dlatego tylko idealnie przygotowani zawodnicy mają szansę na sukces. Maciej Kot zawsze miał problemy ze startem zimą po udanym lecie, jednak tym razem jego wyniki w Grand Prix trudno określić słowem "udane". Były znakomite! To pozwala znowu uwierzyć w 25-latka. Jeśli zaufać jego ojcu i bratu, Maciek poprawił się nie tylko technicznie, ale również pod względem psychicznym. Jego nadambicja wreszcie nie powinna być przeszkodą. Nie sądzę, aby kibice wymagali od niego natychmiastowych zwycięstw, ale wystarczy, aby sezon 2016/2017 był dla niego przełamaniem, a w niedalekiej przyszłości ten zawodnik może nam dać dużo radości.

Pompowanie balonika? Nie. Należy wyciągać wnioski z letnich występów, słów wypowiadanych przez skoczków i ich otoczenie. Jeśli są pozytywne, nie ma powodu, aby na siłę wymyślać problemy. Zawsze szczególną sympatią darzyłem Kota. Jego przesadnie wyeksponowany duch sportowy i dbałość o szczegóły powinny wreszcie zostać nagrodzone. Być może w skokach cechy te nie są sprzymierzeńcami zawodników, ale tylko sportowcy z prawdziwą żądzą sukcesu mogą sięgać po najwyższe laury.

ZOBACZ WIDEO Polscy piłkarze wsparli akcję "Szlachetna Paczka" (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Dla paru polskich skoczków najbliższy sezon może być ostatnim dzwonkiem. Oczywiście nie do zdobywania wysokich miejsc, ale do walki o prawdziwe zwycięstwa. Stefan Hula ma już 30 lat i zapewne coraz trudniej będzie mu zmienić stare przyzwyczajenia. Piotr Żyła (29 lat) od lat pracuje nad pozycją dojazdową, a kiedy osiągnąć właściwą, jeśli nie pod okiem nowych trenerów mających pomysł na kadrę.

Dawid Kubacki skacze względnie równo, ale od lat nie może uporać się z typowymi dla siebie błędami. Po objęciu stanowiska trenera przez Stefana Horngachera, zawodnik urodzony w Nowym Targu przyznał, że wszystko zostało odwrócone o 180 stopni. To dla niego duża szansa.

Młodzi Klemens Murańka, Andrzej Stękała czy Jakub Wolny wciąż mają czas, aby zabłysnąć. Kamilowi Stochowi przyglądam się natomiast z dużym spokojem. Trudno określić jego dyspozycję, ale jego dotychczasowy dorobek każe mu zaufać. Nawet jeśli sezon rozpocznie od drugiej dziesiątki, podczas mistrzostw świata może skakać w czołówce. On już niczego nie musi udowadniać. Niech ten spokój mu pomoże.

Reasumując, jest szansa na przełomowy sezon dla polskich skoków, a zadecydować o nim mogą pierwsze starty. Jeśli natomiast tak się nie stanie, Biało-Czerwonym następnym razem trudniej będzie uwierzyć w efekty treningów z nowym szkoleniowcem, nawet jeśli zostałby nim sam Mika Kojonkoski. A wtedy na świeże nadzieje możemy poczekać nawet kilka lat.

Dawid Góra

Źródło artykułu: