Historia w Predazzo koło zatoczyła,
znów w Val di Fiemme skocznię Mazurkiem Dąbrowskiego ogłuszyła.
Dekadę temu za sprawą Małysza Polska wiwatowała,
teraz na cześć Kamila Stocha szampany przygotowała!
Tą krótką, ale jakże radosną rymowanką można podsumować wspaniałe zwycięstwo Kamila Stocha, który w czwartek na "Trampolino Dal Ben" nie miał sobie równych. Mieszkaniec Zębu najlepszy był już na półmetku, uzyskując aż 131,5 metra! Polscy kibice z ogromnymi nadziejami, ale i niepokojem oczekiwali na finałowy skok lidera naszej kadry, pamiętając, jak potoczył się sobotni konkurs indywidualny. Podopieczny Łukasza Kruczka tym razem bez problemu poradził sobie z presją, lądując ostatecznie na 130-tym metrze. Swój wkład w sukces 25-latka bez wątpienia włożył trener biało-czerwonych, który przed drugą próbą Polaka zdecydował się na obniżenie rozbiegu. Największy bohater zawodów w Val di Fiemme w rozmowie z TVP nie ukrywał radości ze złotego medalu - Żeby raz wygrać, trzeba sto razy przegrać - powtórzył maksymę swojego ojca rozpromieniony Stoch.
Nasz skoczek swoje życiowe osiągnięcie odnotował dokładnie dekadę po mistrzostwie świata na włoskiej ziemi Adama Małysza. Historia pięknie zatoczyła więc koło, czego mało, kto się spodziewał. Stoch został w czwartek piątym polskim mistrzem w narciarstwie klasycznym - wcześniej ten zaszczytny tytuł zdobywali jeszcze Wojciech Fortuna, Józef Łuszczek i Justyna Kowalczyk, którą w sobotę czeka start na 30 kilometrów "klasykiem".
Głównym faworytem bukmacherów do końcowego triumfu był Gregor Schlierenzauer. Austriak, obecny lider Pucharu Świata zawiódł jednak na całej linii, plasując się dopiero na ósmym miejscu, a po pierwszej serii był zaledwie szesnasty. Jeszcze gorzej od Tyrolczyka spisali się m.in. Anders Bardal, Thomas Morgenstern, Severin Freund, czy Taku Takeuchi. In plus ponownie zaskoczył za to Peter Prevc. Słoweniec do swojego brązu dołączył także srebro, wyrastając jednocześnie na rewelację docelowej imprezy sezonu. Skład podium uzupełnił Anders Jacobsen. Norweski hydraulik krążek z tego samego kruszcu wywalczył już w 2009 roku podczas indywidualnego konkursu w Libercu.
O "pudło" otarł się w czwartek Wolfgang Loitzl. Doświadczony mieszkaniec Bad Mitterndorf pomimo dwóch dalekich i tradycyjnie wysoko ocenionych stylowo skoków przegrał z reprezentantem "Wikingów" o 4,2 punktu. Najlepszą "piątkę" zamknął Jan Matura, pokazując, że jego tegoroczne wygrane w Sapporo nie były dziełem przypadku. Bez medalu zmagania w Dolinie Płomieni ukończył Simon Ammann - Szwajcar był siódmy. Rozczarowali również Japończycy, którzy dominowali podczas serii treningowych. Najwyżej z samurajów sklasyfikowano 10-tego - Daiki Ito.
Pozostali Polacy pokazali się z niezłej strony, ale w ich przypadku obyło się bez fajerwerków. Biało-czerwoni wprawdzie w komplecie awansowali do finałowej "30", ale z odległych pozycji, których nie udało im się zbyt mocno poprawić. Skoczkiem numer dwa w kadrze Kruczka był Piotr Żyła, trzecią siłą w naszym zespole okazał się Dawid Kubacki, a najsłabszym ogniwem był Maciej Kot, który zupełnie popsuł swoją drugą próbę.
Wyniki czwartkowego konkursu w Predazzo:
M | Zawodnik | Kraj | Skoki (m) | Nota |
---|---|---|---|---|
1 | Kamil Stoch | Polska | 131,5/130 | 295,8 |
2 | Peter Prevc | Słowenia | 130,5/130,5 | 289,7 |
3 | Anders Jacobsen | Norwegia | 129/131 | 289,1 |
4 | Wolfgang Loitzl | Austria | 128,5/132,5 | 284,9 |
5 | Jan Matura | Czechy | 127,5/132 | 281,4 |
6 | Richard Freitag | Niemcy | 129/128,5 | 280,4 |
7 | Simon Ammann | Szwajcaria | 127,5/132,5 | 279,8 |
8 | Gregor Schlierenzauer | Austria | 125/128,5 | 279,2 |
9 | Severin Freund | Niemcy | 126,5/129,5 | 277,4 |
10 | Daiki Ito | Japonia | 127,5/127 | 276,9 |
19 | Piotr Żyła | Polska | 124/126,5 | 268,1 |
20 | Dawid Kubacki | Polska | 126,5/126 | 265,3 |
27 | Maciej Kot | Polska | 125/122,5 | 258,7 |