W pierwszej kolejce Piotr Żyła uzyskał 129 metrów, w drugiej lądował o pół metra bliżej, a jego nota łączna to 248,8 punktu. Między innymi to właśnie dzięki niemu Polacy długo prowadzili i byli o krok od zwycięstwa. - Mamy wyrównaną drużynę i jest drugie miejsce - cieszy się reprezentant klubu z Wisły. - Szczerze mówiąc nie wiedziałem czy w ogóle wystartuję w drużynówce, czy załapię się do składu, a gdy tak się stało to powiedziałem sobie, że skoro dostało się szansę to pasowałoby teraz dobrze skakać. Była szansa na pierwsze miejsce, jest drugie, ale i tak się cieszymy. Pozostał niedosyt, bo mieliśmy przeszło trzydzieści punktów przewagi. Takie są jednak skoki, Krzysiek dostał podmuch i brawa dla niego za walkę, że wylądował jeszcze telemarkiem. To cieszy, że walczył do końca. Krzysiek był smutny i mu się nie dziwię. On chciał skoczyć bardzo daleko, jak każdy, ale już go pocieszyliśmy. Odkuje się na następnych zawodach drużynowych. Don’t worry, be happy, zwycięstwo jeszcze przyjdzie, czy tu, czy gdzie indziej. Cała drużyna skacze bardzo dobrze i jak to pójdzie dalej w takim kierunku to wygrana w drużynie będzie. Zaczęło się od dziesiątego miejsca w Kuusamo, teraz jest drugie, i pasuje wskoczyć na pierwsze.
W ostatnim czasie forma Żyły wyraźnie zwyżkuje - już w Wiśle zajął szóste miejsce, które jest jego rekordowym osiągnięciem w Pucharze Świata. Słynący z barwnych wypowiedzi ulubieniec polskich kibiców nie ukrywa, że trudno mu ocenić skąd taka poprawa wyników w porównaniu z początkiem sezonu. - Nie wiem czemu teraz skaczę lepiej. W sumie nic się nie stało, przyjechałem sobie do domu po Turnieju Czterech Skoczni, poszedłem spać i się wyspałem i to tyle. Trudno powiedzieć, po prostu jest lepiej, tak jakoś wyszło (śmiech). W piątek byłem dwa razy drugi w swojej grupie? Chyba się pomylili, sam nie wiem. Dobrze że narty zapiąłem, bo jakbym nie zapiął, to bym nie skoczył (śmiech).
W sobotę Polacy powalczą w konkursie indywidualnym. Gdyby powtórzyli swoje skoki z piątkowych zawodów drużynowych mogliby nawet powalczyć o zajęcie wszystkich trzech czołowych miejsc. - Całe polskie podium byłoby fajne, ale trudno to obiecywać - uważa Żyła. Kamil jest głównym kandydatem do zwycięstwa, wygrywał tu już rok po roku. Myślę, że powalczy co najmniej o podium. Moje skoki w piątek były podobne jak te w Wiśle, trudno powiedzieć które lepsze, są na takim poziomie jak wtedy i w miarę ustabilizowane. Czuję, że jest szansa, żeby to utrzymać, bo idzie to w dobrym kierunku, skakanie jest coraz lepsze.
Mimo wspomnianej zwyżki formy Żyła nie stawia sobie konkretnych zadań na zawody na Wielkiej Krokwi. - Nie mam celu na sobotę. Pójdę na rozgrzewkę, rozgrzeje się, przebiorę się, pójdę sobie na górę skoczni, przypnę narty, siądę na belkę, a potem już pójdzie (śmiech) – kończy Piotr Żyła.
Z Zakopanego dla SportoweFakty.pl
Daniel Ludwiński