Budynek znajdujący się tuż pod skocznią wykonała firma "Chomar". Jej właściciel, Józef Chowaniec, uważa, że powinien otrzymać z tego tytułu jeszcze blisko pół miliona złotych i grozi, że w ramach protestu doprowadzi do zablokowania Wielkiej Krokwi w czasie zawodów o Puchar Świata. W piątek w Zakopanem miał miejsce przedsmak tego, co być może będzie miało miejsce za dwa tygodnie - pod skocznią oraz na ulicach miasta nie brakowało transparentów i ciężkich pojazdów blokujących przejazd.
- Protest faktycznie był, ale go nie oglądałem, nie wiem więc jak wyglądał - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. - Budzi moje olbrzymie zdziwienie fakt, że w tytule tego protestu jest Puchar Świata. Mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że realizujemy te zawody od trzynastu lat, jesteśmy głównym organizatorem, i nie jesteśmy nikomu winni nawet złotówki. Druga sprawa jest taka, że obiekt, na którym rozgrywany jest Puchar Świata, wynajmujemy od Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem za ciężkie pieniądze. Nie my powinniśmy więc być adresatem tego protestu.
W ostatnim czasie w mediach nie brakowało komentarzy, że ewentualny protest może skutecznie uniemożliwić dostanie się na skocznie zawodnikom i kibicom, w związku z czym konkursy zostałyby odwołane. Nasz rozmówca wierzy jednak, że tak się nie stanie. - Jestem przekonany, że żyjemy w państwie prawa. Mamy zgodę na imprezę masową. Wydaje mi się więc, że zakłócenie imprezy masowej jest w Polsce niedozwolone i są u nas odpowiednie służby, które będą strzegły prawa i go przestrzegały. Po drugie, tak jak wspomniałem, organizator Pucharu Świata nie jest w żaden sposób powiązany ani uwikłany w sprawy związane z protestem, który mógłby zakłócić naszą piękną imprezę - mówi Andrzej Kozak.