Lindsey Van dla SportoweFakty.pl: Nigdy nie mogliśmy razem startować w zawodach

Pierwszy weekend z nowym sezonem Pucharu Świata przeszedł już do historii. Zimową inaugurację w Lillehammer mają za sobą nie tylko panowie, ale również skoczkinie, w tym Amerykanka Lindsey Van.

Mistrzyni świata z 2009 roku na olimpijskiej Lysgaardsbakken startowała nie tylko w zawodach indywidualnych, ale także była bardzo mocnym punktem amerykańskiego zespołu podczas piątkowego mikstu drużynowego. Złota medalistka narciarskiej imprezy w Libercu opowiedziała portalowi SportoweFakty.pl o swoich wrażeniach z tego nietypowego konkursu.

- Było naprawdę dużo zabawy. Cieszę się, że uprawiam skoki. Bycie sportowcem to najlepsza praca, jaką mogłam sobie wymarzyć. Te zawody były dla mnie niezwykłym doświadczeniem i wspaniałą przygodą. Piąte miejsce to dla naszego teamu znakomity wynik tym bardziej, że skoki w USA nie są zbyt popularne. Wprawdzie codziennie trenujemy z naszymi chłopakami, ale nigdy nie mogliśmy razem startować w konkursie. To były moje pierwsze mieszane zmagania w karierze i ich format bardzo mi się spodobał. Miło jest skakać z najlepszymi facetami na świecie, a nie tylko oglądać ich w telewizji. Jeśli chodzi o sobotę, to jestem zadowolona z ósmej pozycji. Moja pierwsza próba była dobra, ale w drugiej czegoś zabrakło i wiem, że mogłam wypaść lepiej - mówi naszemu portalowi Lindsey Van.

Przypomnijmy, że zwyciężczynią inauguracyjnych zawodów PŚ została młodziutka Japonka Sara Takanashi. Drugie miejsce zajęła zdobywczyni Kryształowej Kuli za ubiegły sezon - Sarah Hendrickson, a skład podium ku radości zgromadzonej pod Lysgaardsbakken publiczności uzupełniła doświadczona Anette Sagen. Piątkowy mikst w Lillehammer padł z kolei łupem zespołu gospodarzy. W obu konkursach ze względu na niski poziom polskich dziewczyn zabrakło biało-czerwonych akcentów.

Maciej Mikołajczyk, SportoweFakty.pl

Źródło artykułu: