34-letni Martin Schmitt debiutował w Pucharze Świata w sezonie 1996/1997. W latach 1999-2001 był wielką gwiazdą skoków narciarskich - dwukrotnie zdobywał wtedy Puchar Świata, ponadto trzy razy cieszył się ze złotego medalu mistrzostw świata. Polskim kibicom zapadł w pamięci szczególnie jako jeden z głównych rywali Adama Małysza w pierwszych latach życiowej formy naszego zawodnika. Mijały lata, a forma Schmitta zniknęła, jednak on nadal nie ma zamiaru kończyć kariery, choć od wielu sezonów nie należy już do światowej czołówki - ostatni udany sezon w jego wykonaniu to 2008/2009.
W ostatnim czasie mówiło się, że Niemiec rozważa rozpoczęcie pracy trenerskiej. Niektóre media spekulowały więc, że w najbliższych dniach może ogłosić pożegnanie z wyczynowym skakaniem. Sam Schmitt rozwiał jednak te wątpliwości. Skoczek zapewnił, że będzie startował w najbliższym sezonie, a jeśli nic nie stanie na przeszkodzie planuje powalczyć także o miejsce w kadrze na igrzyska w Soczi w 2014 roku - wówczas będzie liczył sobie 36 lat.
Zbliżający się sezon nie zacznie się jednak dla Schmitta zbyt dobrze. Werner Schuster, trener niemieckiej kadry, poinformował właśnie, że weteran reprezentacji nie znajdzie się w drużynie, która wystąpi w pierwszych konkursach nowej edycji Pucharu Świata w Lillehammer. - Nie ma sensu wystawiać go do składu już teraz. Na razie będzie skakał w Pucharze Kontynentalnym. Trzeba jednak przyznać, że latem prezentował się najlepiej od dwóch sezonów. Może więc liczyć na to, że zniweluje różnicę, która teraz dzieli go od innych. Schmitt ma potencjał, żeby walczyć o miejsce w czołowej piętnastce. Jeśli znajdzie formę może pojawić się w Pucharze Świata w grudniu w Engelbergu, choć nie można też wykluczyć, że znajdzie się w kadrze dopiero na Turnieju Czterech Skoczni - powiedział Schuster.