Andrzej Stękała: Chciałem uhonorować Damiana. Za długo żyliśmy w cieniu

Instagram / Na zdjęciu: Andrzej Stękała
Instagram / Na zdjęciu: Andrzej Stękała

- Coś zaczęło się między nami dziać i pomyślałem, że gdzie ja do sportu, skoro mam faceta. Gej? Co ludzie będą mówić? Jak zareagują kibice? - opowiada nam o swoich trudnych przeżyciach polski skoczek narciarski Andrzej Stękała.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Po ostatnich zawodach w Zakopanem napisałeś w mediach społecznościowych, że zakończył się twój najgorszy sezon w życiu.

Andrzej Stękała, skoczek narciarski: Bo był najgorszy. Rozpoczął się fatalnie, nie mogłem w ogóle skupić się na treningach. Nie podchodziłem do sportu na sto procent, bo po prostu się nie dało. Zmarł mój wieloletni partner. Skoki przestały być dla mnie priorytetem. Później traktowałem je trochę jak zwykłe zajęcie, które pomoże przetrwać mi trudny czas. Chciałem robić w życiu cokolwiek, byleby nie zamknąć się w czterech ścianach.

Po śmierci Damiana.

To stało się nagle. W listopadzie. Na razie nie będę mówił, co spowodowało śmierć, bo sam do końca nie wiem.

Na początku tego roku poinformowałeś publicznie o tej tragedii oraz zdecydowałeś się na coming out.

Było mi lżej, gdy opublikowałem post w internecie. OK, może tylko trochę lżej. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, by dobrze skakać, ale stała się tragedia i nie dawałem rady. Nie chciałem, by ktoś na mnie naskakiwał z tego powodu. Uznałem, że lepiej będzie, jeżeli ludzie dowiedzą się, co przeżywam.

Chciałem też przestać się ukrywać i pokazać, że miałem kogoś przy sobie. W pewien sposób uhonorować Damiana. Pokazać światu, że miałem wspaniałego partnera i żeby ludzie dowiedzieli się, przez co przechodzę. Łatwo napisać komentarz, że się skończyłem jako sportowiec, jak się nie zna głębszej historii. Szkoda, że nie zdecydowałem się na coming out wcześniej, gdy był jeszcze Damian. Za długo żyliśmy w cieniu.

GALA PLEBISCYTU HEROSI JUŻ 9 KWIETNIA
- Artur Szpilka: Płakałem. Myślałem, że jest już po mnie
- Ciało obce. "Wygrywałam medale. I nie mogłam na siebie patrzeć"
- PSG Stal Nysa rusza na wały. Siatkarze w walce z żywiołem

Jak wyglądało takie życie?

Pamiętam, że chciałem skończyć ze skakaniem, gdy się poznaliśmy. To był 2016 rok. Coś zaczęło się między nami dziać i pomyślałem, że gdzie ja do sportu, skoro mam faceta. Gej? Co ludzie będą mówić? Jak zareagują kibice, środowisko? Pewnie mnie wyśmieją. Nie chciałem się z tym mierzyć. Ale Damian zawsze mnie wspierał. Mówił, że mam dalej skakać i koniec. I żebym się nie poddawał. Z czasem coraz więcej osób dowiadywało się o nas i było mi lżej, ale nadal czegoś brakowało.

Co masz na myśli?

Różni sportowcy wrzucają zdjęcia z partnerami i pokazują na forum, jakie mają fajne życie. Damian zawsze był w moim cieniu. Przychodził na skocznie i stawał gdzieś z tyłu, by jak najmniej osób go widziało. To był związek w ukryciu - żeby się czasem nikt nie domyślił, że coś nas łączy.

Jak się wtedy czuliście?

Ta pełnia szczęścia nie może promieniować na wszystkie strony, dookoła. Świeci w zamknięciu. Damian przychodził mi kibicować, patrzyliśmy na siebie, a trzeba było udawać, że się nie znamy. Po udanych zawodach on po prostu mieszał się z innymi ludźmi w biało-czerwonych szalikach. Po sukcesie nie mogłem go nawet przytulić, wyściskać jak kumpla. To znaczy mogłem, ale się bałem. Człowiek zamyka się w małym świecie, wymyśla scenariusze. Od razu ogarniał mnie strach: "O matko, zaraz ktoś się jeszcze czegoś domyśli".

Było to spowodowane moimi wcześniejszymi doświadczeniami. Nie jest później łatwo odbudować się psychicznie, odblokować się. A z drugiej strony - też nie mieliśmy zamiaru robić niczego rzucającego się w oczy.

Środowisko wiedziało o tym, że masz partnera?

W skokach wszyscy wiedzieli. Rozmawiałem z wieloma osobami, mówili, bym się przyznał, bo i tak chodzą plotki o mnie. Z jednej strony chciałem to zrobić, ale z drugiej miałem wokół siebie wszystko: fajnych kumpli, rodzinę, super ludzi w sporcie. W pewnym momencie już podjąłem decyzję, ale zniechęciłem się.

Dlaczego?

Przykro patrzeć, jak w dyskusji publicznej mówi się o takich ludziach, jak ja - że jesteśmy odklejeni i trzeba nas leczyć. Moim zdaniem leczyć trzeba alkoholizm, a nie orientację seksualną. Czułem żal, gdy ktoś w telewizji wygłaszał mądrości, że nie mam prawa do tego, by mieć rodzinę. Myślałem wtedy: zaraz, mam najlepszą rodzinę na świecie, a ty mi będziesz mówił, że nie mogę jej mieć? Mam na myśli polityków, którzy kłócą się między sobą, a mało wiedzą. Po kilku takich sytuacjach pomyślałem: "Po co nam to, skoro mamy poukładane życie?". Kto miał wiedzieć, ten wiedział. Starałem się usunąć w cień i się nie przejmować.

Ale jednak zdecydowałeś się o wszystkim opowiedzieć.

Tworzyłem ten post bardzo długo. Wiele dni. Robiłem kolaż z naszymi zdjęciami. Wybrałem jedno, a później płakałam dwie godziny. I wracałem do tworzenia, cały czas płacząc. Chciałem mieć dla siebie pamiątkę.

Chodziło tylko o pamiątkę?

Chciałem pokazać prawdziwego siebie, żeby ludzie dowiedzieli się, kim naprawdę jestem. Myślę, że coś wniosłem, bo był to pierwszy coming out w męskim świecie sportu w Polsce. Może pozwoli to powalczyć o prawa gejów w naszym kraju.

Zanim opublikowałem post, poinformowałem o swoich zamiarach wszystkich ze środowiska skoków. Chciałem zobaczyć, czy wskakuję na głęboką wodę sam, czy w razie czego ktoś mi pomoże. Koledzy pytali tylko, czy jestem pewny tej decyzji. I nie - nie wiedziałem, czy robię dobrze.

GALA PLEBISCYTU HEROSI JUŻ 9 KWIETNIA
Aleksandra Kałucka wspięła się po trudach do gwiazd
Paweł Zatorski pokonał ból i zdobył srebro
Daria Pikulik z medalem igrzysk mimo że związek nie pomógł

A dziś co myślisz?

Przez te wszystkie lata trudno nam się funkcjonowało. Nasz związek mógł wyglądać inaczej, lepiej, gdybym zdecydował się na taką decyzję wcześniej. Mając tę wiedzę, co teraz, zrobiłbym to kilka lat wcześniej. Na pewno łatwiej byłoby mi przechodzić przez to wszystko z Damianem. Ale najwyraźniej coś się dzieje po coś. Chciałem pokazać światu, że jesteśmy zupełnie normalnymi ludźmi. Patrz, jestem Andrzej Stękała i mam partnera, ale jestem spoko gościem, który ma wspaniałą rodzinę.

Jakie były reakcje kibiców?

Proporcje były takie: 90 procent wsparcia, 10 procent hejtu. Kibice zaczepiali mnie nawet na skoczni. Mówili: "Brawo za odwagę". Otrzymałem mnóstwo pozytywnych komentarzy w internecie. Odbiór mojego coming outu był super. Widzę, że świat coraz bardziej to rozumie.

A co myślałeś o tych 10 procentach?

Patrzyłem na te różne wpisy, jeszcze z błędami ortograficznymi... Aha, nawet nie umiesz napisać poprawnie wyrazu, a bluzgasz, że jestem jakimś dziwakiem. Nie byłem tym specjalnie zdziwiony. Myślę, że na tej planecie są super życzliwi i fajni ludzie. Nigdy nie spotkałem się z hejtem, bo wydaje mi się, że jestem dobrym człowiekiem. Jeżeli miałbym mieć radę dla innych, to na pewno ważne, żeby funkcjonować w zgodzie ze sobą. Gdy tak jest, warto śmiało iść przez życie i mówić, jak jest. I nie ukrywać się. I też nie spieszyć, bo wszystko przyjdzie w swoim czasie.

W ostatnim czasie skoki były dla ciebie terapią?

Tak. Zależało mi, żeby trochę odciąć się od codzienności. Kocham skakać, ale na samym początku sezonu zauważyłem, że nic z tego nie będzie. Chciałem osiągać w zawodach jak najlepsze wyniki, ale od tragedii minęło za mało czasu. Potrzebuję spokojnej głowy, by skakać na najwyższym poziomie, a moja głowa nie była spokojna. Codziennie zamęczałem się myślami, że moje życie miało wyglądać inaczej.

Do śmierci Damiana wszystko szło w dobrym kierunku. Byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. W sporcie było powoli coraz lepiej, w życiu mi się układało. Z dnia na dzień wszystko legło w gruzach. Później zastanawiasz się, dlaczego tak się stało, a nie że musisz wygrywać w Pucharze Kontynentalnym.

Chciałeś zrezygnować ze skoków?

Nie miałem wobec siebie żadnych oczekiwać. Bo jak je mieć, skoro nawet mi do końca nie zależało? Chciałem jedynie zająć czymś myśli. Wrócić, ale do życia. Cieszę się, że mam takich ludzi wokół siebie - znajomych, trenerów, kolegów ze skoczni. Po śmierci Damiana najchętniej to bym siedział w domu, płakał i użalał się nad sobą. I tak to na początku wyglądało, ale przez krótką chwilę. Chciałem trochę czasu dla siebie i go dostałem.

Na szczęście moja rodzina, przyjaciele i rodzina ze skoków wiedzieli, że muszę wstać i iść dalej. Jestem im za to ogromnie wdzięczny. Dziękuję wam za wsparcie. Dalej jakoś poszło, ale nikt nie wymaże mi z głowy tego, co się stało. Moje ostatnie skoki nie wyglądały tak, jakbym chciał.

Co myślałeś wchodząc na belkę startową?

Na przykład teraz, w ostatni weekend w Zakopanem podczas Pucharu Kontynentalnego, siedząc na wyciągu, myślę sobie, że Damian siedzi obok mnie. Mówię mu: Weź mi tutaj "lufę" zrób, żebym miał wiatr pod narty. I to tak właśnie wyglądało. Nie byłem skupiony na skokach, tylko gadałem sobie z Damianem.

Często rozmawiacie?

Ciągle. Pytam w myślach, co mam zrobić.

To pomaga?

Tak. Kładę się spać, jestem sam w domu i sobie dyskutujemy. Myślę wtedy, co mógłby mi odpowiedzieć. Byliśmy w związku przez osiem lat, a znaliśmy się jeszcze dłużej. Domyślam się, jak by zareagował.

GALA PLEBISCYTU HEROSI JUŻ 9 KWIETNIA
Dwa złote dni Kamila Otowskiego
Przywódczyni Jokera13
Chciał dać dzieciom to, o czym sam marzył

Jak obecnie wygląda twoje życie?

Nie uleczę się z dnia na dzień. Nie jest super kolorowo. Ale nie mogę, nie chcę się poddać i załamać. Staram się zapełniać dni. Najgorzej, gdy zostaję sam, w pokoju. Wieczory są najtrudniejsze. Wtedy czuję się niespokojny. Czas leci i ta pustka nie jest już aż tak bardzo nie do zniesienia. Spędzam dużo czasu ze znajomymi, dużo rozmawiamy, z mamą też. Jest to wszystko jakoś rozplanowane. Mam cel, by skupić się na skokach, nie rozmyślać o tym, co się wydarzyło, i powoli wracać na właściwe tory.

Czujesz się silnym człowiekiem?

Mówi się, że takie rzeczy dzieją się tylko twardym ludziom. Nie uważałem się za silnego faceta.

Ale starasz się ustać ten skok?

Wiem, że potrzebuję bardzo dużo czasu. Jakoś nauczę się z tym żyć. Jest coraz lepiej. Współpracuję z Danielem Krokoszem, naszym psychologiem sportowym. Dużo mi pomógł. Udałem się do jednej pani, miałem z nią kilka rozmów. Wiem, że nigdy nie będzie tak samo, ale trzeba żyć.

Nie poddajesz się.

Chcę skakać na najwyższym poziomie, to mój priorytet. Pora wrócić. Także dla Damiana. Wiem, jak bardzo mi kibicował, jak mu zależało żebym dobrze skakał. Chcę to robić dla siebie, bo to kocham, ale Damian i moja mama to moi najwięksi kibice. Mama obserwuje mnie z dołu, a Damian z góry. Muszę powiedzieć mu jedną rzecz przed nowym sezonem.

Co takiego?

Damian, słuchaj, pogadamy, jak wrócę do domu, ale na skoczni musisz mnie zostawić. To znaczy wspieraj mnie, ale na belce muszę siadać sam. Możesz mi czasem pod narty dmuchnąć. Myślę, że jeszcze nieraz mi pomoże.

rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty