Skandal, który wybuchł podczas mistrzostw świata w Trondheim, zbiera coraz większe żniwo. W minionych dniach ze stanowiskiem trenera pożegnał się Magnus Brevig, a Międzynarodowa Federacja Narciarska postanowiła zawiesić wszystkich uczestników czempionatu. Norweskie skoki stoją więc na skraju upadku.
Jakby tego było mało, pojawiły się kolejne "rewelacje". Fredrik Bjerkeengen, były skoczek i specjalista od szycia kombinezonów, oskarżył Clasa-Brede Brathena, byłego szefa norweskich skoków, o udział w manipulacjach sprzętem. Miało do nich dojść podczas zawodów w Zakopanem w 2021 roku.
ZOBACZ WIDEO: Były kadrowicz stworzył niesamowitą grę. Siatkówka bez wstawania z kanapy
Bjerkeengen opisuje, jak norweski zespół używał wówczas kleju do drewna w celu usztywnienia kombinezonu Mariusa Lindvika. To miało poprawić ich właściwości aerodynamiczne. - Wymieszaliśmy klej do drewna i pomalowaliśmy nim kombinezon. Klej zrobił się błyszczący i znikał. Kombinezon przechodził wszystkie kontrole - mówił w rozmowie z portalem vg.no.
Warto wspomnieć, że Lindvik jest też w centrum uwagi skandalu z MŚ w Trondheim. To właśnie m.in. w jego kombinezonie wykryto przeszyte chipy kontrolne i sznurki przy szwach (więcej TUTAJ). Norweg stracił tym samym srebro, które wywalczył na skoczni normalnej. Tego samego dnia zdyskwalifikowano jeszcze Johanna Andre Forfanga.
Bjerkeengen dodatkowo podkreślił, że manipulacje sprzętem były powszechne od początku lat 2000. - Clas nie może dalej stosować "strusiej taktyki" i chować głowy w piasek. Był tam ponad 20 lat i był zaangażowany w cały rozwój, więc wie wszystko. Jeśli nasi przywódcy nie przyznają się do tego, jak było, nie ruszymy naprzód - skwitował. Brathen oczywiście wypiera się tych zarzutów, co były skoczek nazwał zwykłym kłamstwem.