Gdy Adam Małysz kończył karierę w 2011 roku, przysłowiową pałeczkę przejmował po nim Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski co prawda ze skokami narciarskimi jeszcze nie kończy, a przynajmniej nie wiemy tego oficjalnie, ale bez wątpienia 18 lutego 2025 roku zapisze się w historii tej dyscypliny w naszym kraju.
Za dwa dni minie równo 20 lat, gdy Kamil Stoch wziął po raz pierwszy w swoim życiu udział w konkursie mistrzostw świata. Były to zawody drużynowe, a nasz zespół z ówczesnym niespełna 18-latkiem zajął szóstą lokatę. Co prawda, wystąpił on też w kwalifikacjach do konkursu indywidualnego, właśnie 18 lutego, lecz przez nie nie przebrnął. Historia zatoczyła koło.
Od 2007 roku Stoch pojawiał się już we wszystkich zawodach indywidualnych w ramach Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym. To tak naprawdę praktycznie całe moje "świadome życie" kibica skoków narciarskich. To również praktycznie cały okres polskiego członkostwa w Unii Europejskiej. Nie trzeba mówić, ile się w Polsce zmieniło w tym czasie.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Sama decyzja Thomasa Thurnbichlera z jednej strony nie powinna szczególnie zaskakiwać. W końcu indywidualny mistrz świata z 2013 roku już od poprzedniego sezonu spisuje się po prostu słabo lub przeciętnie. Obecnie jest piątym Biało-Czerwonym w klasyfikacji generalnej, a w pojedynczych zawodach najwyżej uplasował się na 14. miejscu w Ruce. To także miał być jeden z argumentów przeciw powołaniu 37-latka.
- Decyzja o składzie na MŚ została podjęta na podstawie rankingu z Pucharu Świata oraz najlepszego indywidualnego wyniku w sezonie. Kamil Stoch pokazał pewną poprawę w Sapporo, ale w rzeczywistości inni zawodnicy osiągnęli lepsze indywidualne wyniki w sezonie i znajdują się przed nim w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - cytuje austriackiego szkoleniowca Polski Związek Narciarski.
Tylko Stoch do Kubackiego traci zaledwie 14, a do Wolnego 17 punktów. Czy to aż tak wiele, żeby nie pojechać do Norwegii? Za nim znajduje się jeszcze Piotr Żyła, lecz on jest obrońcą tytułu na skoczni normalnej, więc i tak ma zapewniony udział przynajmniej w kwalifikacjach na obiekcie tego typu.
Czy Jakub Wolny lub Dawid Kubacki na pewno są na tyle w lepszej dyspozycji od dwukrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli, aby otrzymać powołanie od Thurnbichlera? Czy nie można było po prostu zabrać szóstki? Przecież trener na miejscu mógłby dopiero zdecydować, kto startuje, a kto odpocznie (zawody są 28.2 i 9.3.). Zdaniem Austriaka nie, gdyż "sztab trenerski chce stworzyć atmosferę pracy bez nadmiernej rywalizacji wewnętrznej, a poziom stresu na tak dużej imprezie i tak jest już wystarczająco wysoki".
Mam pewne wątpliwości, czy obawa przed stresem z powodu imprezy, która opiera się na rywalizacji, jest odpowiednim argumentem. Aczkolwiek od tego mamy trenera kadry. To on podejmuje decyzje i bierze po prostu za nie odpowiedzialność. My możemy tylko oceniać. Na razie kibice zdecydowanie stoją po stronie Stocha i nie do końca zgadzają się z wyborami Thurnbichlera.
Ktoś może powiedzieć, że to zemsta za sprowadzenie indywidualnego trenera. To już wyłącznie domysły, a osobiście jestem daleki od tej opinii. Jednakże takie głosy już słyszałem. Moim zdaniem Stoch do Norwegii powinien polecieć, ponieważ nie miał żadnego bezpośredniego sprawdzianu z pozostałą piątką. Dlatego trudno jednoznacznie ocenić, czy jest od nich gorszy.
Na końcu jednak trzeba szczerze stwierdzić, że 37-latek indywidualnie nie miałby żadnych szans na medal. Być może przydałby się naszej drużynie w konkursie drużynowym. Ale czy zrobiłby taką różnicę w porównaniu ze Zniszczołem, Wąskiem, Kubackim lub Żyłą? Mam pewne wątpliwości, niestety.
Towarzyszy mi także myśl, że Kamila Stocha na Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym po prostu już więcej nie zobaczymy, a zawody w Planicy były dla niego ostatnimi tej rangi. Czy po sezonie skończy karierę? Tego nie wiem. Pewnie nie wie tego nawet sam Kamil.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Naturalna kolej rzeczy. Brak formy i wyników. Nie mogło być inaczej.
Coś się kończy coś się zaczyna ....