Polscy skoczkowie notują kolejny sezon, który nie układa się po ich myśli. Większość zawodników nie może ustabilizować formy, co nie napawa optymizmem przed zbliżającymi się mistrzostwami świata. Miłym akcentem są jedynie występy Pawła Wąska, który tylko w trzech dotychczasowych konkursach nie zdobył punktów.
Lider polskiej kadry, zajmujący 13. miejsce w klasyfikacji generalnej, w tej weekend bierze udział w zawodach PŚ w skokach narciarskich w Sapporo. Jego podróż do Japonii nie obyła się bez niespodzianek.
- W sumie pierwszy raz podróżowałem sam, pierwszy raz to ja musiałem wszystko ogarniać, gdzie mam iść, gdzie mam co zanieść. Trochę też nerwów było. Gdzieś tam amerykańscy oficerowie mieli troszkę pytań do mnie na boku w pokoju. Jak wylądowałem w Tokio, to też miałem mało czasu, musiałem odebrać bagaże, przejechać na inny terminal. Myślałem, że nie zdążę - zdradził w rozmowie z portalem skijumping.pl.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
25-latek pokonał jednak wszystkie trudności i teraz może skupić się na zawodach w Sapporo. Choć kwalifikacje nie poszły po jego myśli, zajmując 47. miejsce, skoczek nie traci nadziei. Jak podkreśla, najważniejsze są konkursowe próby.
Oprócz Wąska do Sapporo polecieli jeszcze Kamil Stoch i Maciej Kot oraz Kacper Juroszek, którzy wcześniej występowali w Pucharze Kontynentalnym. Pozostali zawodnicy trenują pod okiem trenera Thomasa Thurnbichlera w kraju, aby jak najlepiej przygotować się do MŚ w norweskim Trondheim (27 lutego - 8 marca).