Igor Błachut podczas jednej z transmisji skoków narciarskich w Eurosporcie przyznał, że zupełnie z innymi oczekiwaniami względem Polaków ogląda zawody w obecnym sezonie Pucharu Świata. I to chyba najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich. Sam nie ukrywam, że niestety w ostatnich tygodniach przede wszystkim liczę, że obejdzie się bez kompromitacji.
Dzięki temu takie konkursy jak mikst w Lake Placid śledzi się ze sporym spokojem. Awans do drugiej serii mieliśmy pewny, więc gorzej niż w Willingen po prostu nie mogło być. A i tak po pierwszej grupie i skoku Poli Bełtowskiej wydawało się, że znów będziemy świadkami katastrofy. Na szczęście jej nie było, ale marne to pocieszenie.
Siódme miejsce, tylko na to było nas stać w Stanach Zjednoczonych. Wyprzedziliśmy wyłącznie Japonię rywalizującą w rezerwowym składzie, jeśli chodzi kobiety. Smutny to obraz polskich skoków. Aczkolwiek nie tak smutny, jak widok przechodzących obok siebie Aleksandra Zniszczoła oraz Anna Twardosz. Inne reprezentacje cieszą się każdą próbą swoich kolegów i koleżanek. W naszym przypadku ten kadr wyglądał, jakby było zupełnie inaczej.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
30-latkowi warto poświęcić więcej czasu. W zeszłym sezonie zachwycał nas swoimi kapitalnymi próbami i walką o miejsca na podium na przełomie lutego i marca. W ostatnich miesiącach z ogromnym przygnębieniem patrzy się na jego próby. Złośliwi powiedzą, że gdyby w mistrzostwach świata liczyły się tylko treningi i to wyłącznie przy wietrze pod narty, Zniszczoł byłby medalistą.
Przykre, ale po części prawdziwe. Po piątkowych skokach niektórzy nawet twierdzili, że wraca on do lepszej formy. Odważna teza, gdy spojrzymy na postawę Polaków w sezonie 2024/2025. Takie przebłyski widzieliśmy już praktycznie u każdego z naszych reprezentantów. Co więcej, cieszynianinowi sprzyjały warunki. Nie dość, że wiało mu pod narty, to jeszcze obiekt w Lake Placid promuje zawodników latających nisko. Gdy wiatr osłabł, było już zdecydowanie gorzej.
I właśnie dlatego w sobotnim konkursie indywidualnym spadł on o kilkanaście pozycji, a w zawodach mikstów zawalił swój pierwszy skok. Tyle czasu oglądam skoki narciarskie i nadal nie potrafię pojąć, jak tak bardzo można być podatnym na warunki. Trzeba trzymać kciuki, aby podczas mistrzostw świata wiało z dołu skoczni.
Trudno też zrozumieć, dlaczego Anna Twardosz w mikście to zupełnie inne osoba niż w konkursach pań. Stres? Na pewno tak. Bez wątpienia spory wpływ na taki stan rzeczy ma chęć dania od siebie czegoś więcej. W końcu od lat powtarzamy, że naszą siłą są mężczyźni, a kobiety mają przede wszystkim niczego nie zawalić. Niestety 23-latka ponownie nie zdała egzaminu.
Aczkolwiek warto ją pochwalić za kolejne punktowane pozycje w zawodach indywidualnych. Oby tak dalej. A może i większa pewność siebie pozwoli na oddawanie udanych prób w rywalizacji mieszanej.
Trudne do wytłumaczenia jest także rozregulowanie się Pawła Wąska. Pawła, którego właśnie głównie chwaliliśmy za to, że nie schodzi z pewnego poziomu. Nagle po lotach w Oberstdorfie go obniżył. Ostateczny wynik, zarówno w konkursie indywidualnym, jak i mikście, nie był zły, ale trochę brakowało 24-latkowi do tego, co pokazywał jeszcze kilka tygodni temu. Taka sytuacja niepokoi. Był on naszą jedyną nadzieją na medal mistrzostw świata. Teraz zaczynam już mocno w to wątpić.
Polska kadra jest całkowicie rozsypana. Na poziom drugiej dziesiątki stabilizuje się Dawid Kubacki, ale to nadal wyłącznie przeciętność. Co więcej, nigdy nie wiadomo, czy nagle i on się nie rozreguluje. Piotr Żyła jest za to w... bardzo, bardzo, bardzo słabej formie i światełka w tunelu nie widać. Pogubiony jest również Jakub Wolny. Być może trenujący gdzieś w ukryciu Kamil Stoch wróci w mistrzowskiej dyspozycji, ale jest to praktycznie niemożliwe. Gdy tylko słyszę, że ktoś zrobił krok do przodu, to mam chęć wyjść i się przewietrzyć. To chyba nie są kroki, a "tip-topki". W takim tempie może wyrobimy się do 2034 roku...
Dlatego zgłaszam kandydaturę Macieja Kota do kadry na imprezę, która już niebawem w Trondheim. Czy powalczy on o medale? Najpewniej nie. Czy będzie naszym zbawieniem? Też nie. Ale od dłuższego czasu prezentuje się po prostu dobrze i Thomas Thurnbichler ma obowiązek brać 33-latka pod uwagę. A patrząc na formę Wolnego oraz Żyły, gorszy od nich raczej nie będzie. Zresztą w przypadku tylnego wiatru, to i najpewniej pokonałby Zniszczoła.
Po prostu jeden, wielki dramat. Naprawdę, nie da się oglądać Biało-Czerwonych w obecnym sezonie. Wszelkie nadzieje w zasadzie zniknęły. Jeśli dodatkowo cała nasza kadra A nie uda się na spokojne treningi po Lake Placid, tylko poleci do Sapporo, bo dla przykładu zostały już dla nich zamówione bilety lotnicze, to całkowicie stracę wiarę w ten sztab i Polski Związek Narciarski. Gdzie jest sens włóczenia się po świecie, gdy większość wysokich miejsc Polaków to przypadek, a nie wypadkowo lepszej dyspozycji?
Co do samych mikstów, jest to zdecydowanie najnudniejsza konkurencja w skokach narciarskich. Nie tylko dlatego, że regularnie biją nas praktycznie wszyscy. Po prostu emocje w rywalizacji mieszanej są w zasadzie zerowe. Może wraz z rozwojem skoków pań, jeszcze się to zmieni. Na razie te zawody bardziej wyglądają na "zapchaj dziurę".
Harmonogram PŚ w Lake Placid:
Niedziela, 09.02.2025
14:30 - Kwalifikacje mężczyzn
16:00 - Konkurs indywidualny mężczyzn
Relację tekstową "na żywo" ze wszystkich serii przeprowadzi portal WP SportoweFakty
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty