Zanim rozpoczęły się loty w Oberstdorfie w Polsce dyskutowaliśmy, kto powinien machać biało-czerwoną chorągiewką Kamilowi Stochowi. Ojciec skoczka, w wywiadzie dla TVP Sport, wyraził swoje niezadowolenie, że miejsca w gnieździe trenerskim nie ma indywidualny trener Stocha Michal Doleżal.
Sam zawodnik powiedział dla Przeglądu Sportowego Onet, że nie mógł w tej sprawie zbyt wiele zdziałać, a Thomas Thurnbichler przyznał dla sport.pl, że nikt wcześniej mu się nie skarżył, że to on, a nie Doleżal puszcza Stocha. Jeden wielki czeski film i tak naprawdę - patrząc na to, co Stoch "wyprawiał" w Oberstdorfie - temat zastępczy.
Jakie ma znaczenie dla formy skoczka, czy puszcza go Doleżal, czy Thurnbichler? Żadne. W tej chwili trzykrotny mistrz olimpijski ma tyle problemów ze swoją formą, że dyskusja o braku jego trenera w gnieździe trenerskim mija się z celem. Skupmy się na tym, co naprawdę ważne, czyli słabej formie jednego z najlepszych skoczków w historii.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Z przykrością patrzyło się na kolejne nieudane skoki Stocha w Oberstdorfie. Męczył się od pierwszej próby. W piątek cudem awansował do sobotniego konkursu. Później w zawodach odpadł po pierwszej serii, a w niedzielę było jeszcze gorzej. Cały konkurs obserwował w roli kibica.
Zabranie Stocha na skocznię do lotów - przy jeszcze nieustabilizowanej formie - było błędem. Zdziwiony jestem, że popełnił go tak doświadczony sztab, jaki otacza skoczka. Z Doleżalem i Kruczkiem (jest asystentem Czecha) Stoch osiągnął wiele sukcesów, a w tej chwili trenerzy mistrza świata wyglądają jak sztab główny polskiej kadry. Są zagubieni.
Stoch wrócił do punktu wyjścia, w jakim był miesiąc temu. Wówczas wycofał się z Turnieju Czterech Skoczni po słabych wynikach w Pucharze Świata. Potrzebował spokojnych treningów. Po nich skakał nieco lepiej i zamiast dalej szlifować na spokojnie formę przed mistrzostwami świata - na przykład jak Dawid Kubacki - pojechał na loty, gdzie kompletnie się rozregulował. Taka decyzja może być dla niego bardzo kosztowna.
Do mistrzostw świata został miesiąc i mam coraz większe obawy, czy Stoch zdoła do tego czasu wrócić do wysokiej formy. Starty w Oberstdorfie na pewno mu w tym nie pomogą. Co więcej, jeszcze bardziej niż skoki mogą martwić słowa Stocha po sobotnim konkursie. Po zawodach, w których nie awansował do finałowej serii, Polak powiedział przed kamerą Eurosportu, że "nie ma sobie zbyt dużo do wypomnienia". To nie może nastrajać optymistycznie.
Z indywidualnym sztabem dla Stocha kibice, dziennikarze i sam zawodnik wiązali duże nadzieje. Skoczek dostał to, czego chciał. Współpracuje z trenerami, którym ufa, którzy mogą w pełni skupić się na nim. Ich uwaga nie jest rozłożona na kilku skoczków, jak w przypadku kadry Thurnbichlera. Mijają jednak kolejne tygodnie, a efektów nie ma. Na początku sezonu słabszą dyspozycję można było jeszcze tłumaczyć jesienną kontuzją kolana. Teraz nie ma już wytłumaczenia.
Weekend w Oberstdorfie mocno oddalił Kamila Stocha od składu na mistrzostwa świata. Już teraz wiemy, że za tydzień w Willingen trzykrotnego mistrza olimpijskiego zastąpi Dawid Kubacki. Jeśli młodszy kolega z kadry dobrze przepracował ostatnie treningi, może już nie oddać miejsca w składzie.
Stoch zatem nie tylko jest bez formy, ale coraz bardziej musi obawiać się tego, że do Norwegii, na najważniejsze zawody sezonu, w ogóle nie poleci. Jeszcze dwa miesiące temu taki scenariusz był nierealny, teraz jest bardzo prawdopodobny.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty