W piątek w Ruce zaplanowano treningi oraz kwalifikacje. Co z tego się odbyło? Nic. Wszystko przełożono na sobotę, a do tego miał się jeszcze odbyć kolejny konkurs indywidualny Pucharu Świata.
I poszło niemal zgodnie z planem, gdyby nie to, że trwało to dość długo, bo znów warunki atmosferyczne dawały o sobie znać. Nie były one najlepsze, dlatego nic dziwnego, że zawodnicy zabrali głos w tej sprawie.
Robert Johansson w rozmowie z telewizją NRK nie krył rozgoryczenia. - To igranie z ludzkim zdrowiem, każąc skakać w takich warunkach. Musimy mieć kontrolę nad swoim ciałem, zamiast czerpać przyjemność z tego sportu, kończę zawody z sercem, które podeszło do gardła - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Wow. Takie gole to naprawdę rzadkość
Przerażony warunkami był Halvord Egner Granerud. Norweg uzyskał odległość zaledwie 70 metrów. - To jak skok do suszarki bębnowej. To było straszne. Wiał boczny wiatr i nie wiadomo było, na co się trafi. Trzeba było po prostu wcisnąć gaz do dechy. Próbowałem tego, ale narty mi uciekły. Chciałem więc tylko utrzymać się na nogach - mówił po swoim występie.
- To było jak rura - stwierdził Kristoffer Eriksen Sundal. Dodał, że według niego po prostu nie powinno być kwalifikacji. - Organizator trochę igra z ryzykiem, że w każdej chwili może się coś zepsuć - dodał.
Telewizja NRK próbowała się skontaktować z dyrektorem cyklu Sandro Pertile. Ten jednak odmówił komentarza do czasu zakończenia całych zawodów.