Po zaplanowanych na piątek treningach Thomas Thurnbichler wybrał skład reprezentacji Polski na konkurs drużyn mieszanych. Pominięci zostali Dawid Kubacki i Kamil Stoch, bo najlepiej zaprezentowali się Paweł Wąsek oraz Aleksander Zniszczoł.
Polska ostatecznie zajęła 7. miejsce. Wąsek w pierwszej próbie osiągnął 130 m, a w drugiej 132,5. Wobec tego w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej uplasował się na 6. lokacie (więcej TUTAJ).
Należy jednak wspomnieć, że Polak nie ma dobrych wspomnień z Lillehammer. W marcu 2023 roku zaliczył bowiem fatalny upadek podczas treningu, z kolei w grudniu ub. r. został zdyskwalifikowany z kuriozalnego powodu.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Został zdyskwalifikowany. Powód brzmiał jak żart
2 grudnia 2023 roku Wąsek bez żadnych przeszkód rywalizował w pierwszym z dwóch konkursów. Po pierwszej serii zajmował 18. miejsce, a ostatecznie był 23. Żaden inny Polak nie osiągnął lepszego wyniku.
- Popatrzmy na skok Pawła Wąska. A nie, przepraszam, jeszcze będzie Daniel Huber. Mamy Hubera, a powinien być Paweł Wąsek, może zaraz wyjaśni się sytuacja. DNS literki przy nim, to znaczy, że nie startuje - usłyszeliśmy od polskich komentatorów podczas transmisji.
Kamery Eurosportu uchwyciły naszego skoczka, który zamiast na belce startowej siedział w poczekalni. Szybko do informacji o powodzie jego dyskwalifikacji dotarł dziennikarz Eurosportu Kacper Merk.
- Powodem, dla którego Paweł nie wystartował, miało być zaginięcie jego torby ze sprzętem. Pewnie chodziło o buty. Przedziwna sytuacja, to się może zdarzyć - przekazał informację od Merka Igor Błachut.
Więcej szczegółów w tym temacie ujawnił Dominik Formela ze skijumping.pl. "Ktoś z obsługi zabrał torbę ze skokowymi butami Pawła na wyciąg, gdy ten przygotowywał się do skoku. Buty później wyjechały ponownie na górę, ale zdaniem jury było za późno..." - przekazał za pośrednictwem platformy X.
"Nikt nie chciał mi pomóc"
Kwestią czasu było, to gdy Wąsek udzieli wywiadu, w którym wyjaśni, jak cała sytuacja wyglądała z jego perspektywy. - Sprawa wygląda tak, że do góry jedziemy ubrani w takie "teletubisie", które nas ogrzewają. W normalnych butach. W plecakach mamy buty skokowe, mamy wkładki, rękawiczki , w których skaczemy. U góry mamy domek, w którym się przebieramy w buty skokowe. Jak tam dotarłem, to rozebrałem "teletubisia", odłożyłem plecak i poszedłem do toalety - rozpoczął Wąsek, którego przepytywał Merk.
- Wracając z toalety, zauważyłem, że mojego plecaka już nie ma. Ktoś z obsługi uznał, że jak nie ma nikogo przy tym plecaku, to znaczy, że można go wysłać na dół. Poleciałem szybko na wyciąg, ale nie zdążyłem plecaka wziąć. Już pojechał na dół. Poleciałem do kontrolera u góry, żeby to zgłosić. Czy ktoś może dostarczyć plecak do góry, czy mogę skoczyć potem - kontynuował.
- Przez radio pogadał z kimś, jury uznało, że tylko jak zdążą wywieźć mi plecak, żebym skoczył w swojej kolejności, to wtedy mogę skoczyć, później już mi nie dadzą. Głupia sytuacja, nie była to moja wina, a reszta… Nikt nie chciał mi pomóc. Uznali, że jak nie zdążę, to sorry, nara - wyznał Polak.
Nasz skoczek miał sporo pretensji do władz FIS. Wszystko z uwagi na niekorzystny regulamin dla zawodników, gdy dochodzi do takich przypadków. Jego zdaniem, gdy wydarzyła się taka sytuacja nie z jego winy, powinien przynajmniej otrzymać szansę na koniec serii. Z taką opinią zgodził się m.in. legendarny Wojciech Fortuna.
- Nie powinno to tak wyglądać. (...) Sprawiedliwe byłoby, gdyby jury poczekało na sprzęt dla Pawła i pozwoliło mu oddać skok na koniec pierwszej serii. Nie możemy winić zawodnika, nie zrobił tego specjalnie. Szkoda, bo w sobotę Paweł pokazał dobre skoki i w niedzielę też mógł zapunktować. Oby ta sytuacja dała działaczom do myślenia i regulamin został zmieniony - powiedział mistrz olimpijski z Sapporo w rozmowie z WP SportoweFakty.
FIS z reakcją po kontrowersji z Polakiem
Tymczasem Jakub Kot wyjaśnił nam wówczas, że taka zasada została wprowadzona... na wniosek samych zawodników. Wszystko po to, by uniknąć manipulacji z późniejszymi próbami.
W rozmowie z naszą redakcją dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich Sandro Pertile przyznał, że jury nie rozważało nawet dopuszczenia Polaka na koniec serii. Wyznał jednak, że FIS zamierza wyciągnąć wnioski po tej sytuacji.
- W przyszłości będziemy chcieli lepiej określić miejsce, w którym skoczkowie muszą zostawić torbę przed startem. Zamierzamy też ulepszyć przepływ informacji między starterem, jury i trenerami. To dla nas ważna lekcja na przyszłość - zapowiedział Pertille.
Wcześniej też miał tu problemy
Wąsek problemy w przypadku rywalizacji w Lillehammer miał już wcześniej, a konkretnie w marcu 2023 roku. Wówczas podczas treningu zaraz po wybiciu z progu stracił panowanie nad lotem.
Polak ostatecznie zanotował upadek i zaczął obracać się wokół własnej osi. Skoczek cały czas próbował kontrolować swoje ciało i ostatecznie udało mu się uniknąć poważnych obrażeń.
Ten incydent na Lysgardsbakken nie przeszkodził mu jednak w pierwszym grudniowym konkursie, gdzie biorąc pod uwagę pozostałych Polaków zanotował najlepszy występ. Niewykluczone jednak, że incydent z drugiego przypomni mu się mocno przy okazji nadchodzących zmagań.
Na sobotę, 23 listopada, na godzinę 14:45 zaplanowano kwalifikacje do pierwszego konkursu. Z kolei o 16:00 wystartuje konkurs. Identycznie będzie w przypadku niedzielnych zmagań.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty
Jednak to nie do pomyślenia, by przy sprzęcie nikt nie czuwał i g Czytaj całość