Od początku sezonu trudno było powiedzieć dobre słowo na temat formy polskich skoczków. Nawet rywalizacja w naszym kraju nie sprawiła, że któryś z nich zajął miejsce w czołowej dziesiątce. Tak słabych wyników Biało-Czerwonych nie było od dawna.
Stąd też trudno było sądzić, że do przełamania dojdzie podczas MŚ w lotach 2024. Jednak nie można było lekceważyć między innymi Piotra Żyły, który udowadniał już, że w lotach potrafi odpalić. To znalazło swoje potwierdzenie w piątkowym konkursie.
Stać go na medal
W pierwszej serii najlepszy z Polaków pofrunął 218 metrów. Z kolei w drugiej oddał najdłuższy skok ze wszystkich zawodników, bowiem uzyskał 220,5 metra. Niskie noty sprawiły, że nie poprawił swojego miejsca i na półmetku zmagań jest 6. Najważniejsze jednak, że jest w grze o medal, ponieważ traci 8,5 punktu do podium (relacja dostępna TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
- Wiemy, że Piotrek jest świetnym lotnikiem i życzę mu medalu. Dziś swoimi skokami pokazał, że jest w stanie o niego walczyć. Timi Zajc i Stefan Kraft odskoczyli, ale jest jeszcze Johann Andre Forfang, który nie jest do końca stabilny. Jednak ci lotnicy się uruchamiają, trochę niespodzianek mamy - podsumował występ Żyły były trener kadry B Maciej Maciusiak.
- Piotrek jest w walce, zostały dwa skoki i na pewno po tym, co dzisiaj skoczył stać go na to. Sam był zadowolony, brakło trochę dobrego lądowania i parę punktów mógłby mieć więcej - dodał.
Błysnął nie tylko Żyła
To jednak nie koniec dobrych informacji z Kulm. Czekaliśmy na to, aż w końcu któryś z Polaków uplasuje się w czołowej dziesiątce. Tymczasem na półmetku zmagań o mistrzostwo świata w lotach 2024 oprócz Żyły wysoko jest również Aleksander Zniszczoł.
223 metry w jego wykonaniu sprawiły, że po pierwszej serii był za plecami Żyły ex aequo z Niko Kytosaho. Fin w piątkowych zmaganiach utrzymał 7. lokatę, z kolei Polak poradził sobie gorzej. Po drugiej próbie (215,5 m) ostatecznie został sklasyfikowany na 9. pozycji. Tym samym do trzeciego Forfanga traci 18,6 punktu i raczej nie będzie w stanie zawalczyć o medal.
- To solidne miejsce Olka. Jest takim pewniakiem po ostatnich konkursach, szczególnie po Zakopanem. Dziś te skoki treningowe i w zawodach potwierdziły, że znajduje się w dobrej dyspozycji. Piotrek walczy o medal, Olek jest w grze, do medalu trochę brakuje, ale pokazał solidne skoki. Jest bardzo zadowolony ze swoich prób, bo na niego to bardzo dobry, wysoki poziom - podkreślił nasz rozmówca.
Medal drużynowy? "Stać nas"
Obecny koordynator Narodowego Programu Rozwoju Skoków Narciarskich i Kombinacji Norweskiej nie ma także wątpliwości co do konkursu drużynowego. Jego zdaniem reprezentację Polski stać na zdobycie medalu w Kulm.
- Tak, jak mówiłem przed wyjazdem, na pewno niespodzianką byłby medal drużynowy, ale stać nas na brązowy. Wydaje się, że Słoweńcy i Austriacy są poza zasięgiem, chociaż dziś konkurs pokazał, że Austriacy nie byli tacy mocni. Norwedzy też są niestabilni, do tego dyskwalifikacja Graneruda. Będzie mu brakowało tych skoków treningowych - zaznaczył Maciusiak.
- Na pewno nas stać na powalczenie o brązowy medal - dodał na koniec.
Na ten moment wszystko zależeć będzie od tego, jak w kolejnych dniach spiszą się pozostali Biało-Czerwoni. Przypomnijmy, że Thomas Thurnbichler zdecydował się odstawić Kamila Stocha. Zarówno Dawid Kubacki, jak i Paweł Wąsek zakwalifikowali się do kolejnych serii, ale ich skoki pozostawiały wiele do życzenia.
Na półmetku rywalizacji Kubacki zajmuje 18. pozycję. Z kolei Wąsek, po tragicznym drugim skoku na odległość 147,5 metra jest 29. Nie wyprzedza jednak żadnego rywala, ponieważ w drugiej serii zdyskwalifikowany został Ren Nikaido.
W sobotę (27 stycznia) odbędzie się trzecia i czwarta seria mistrzostw świata w lotach. Początek rywalizacji o godz. 14:00. Relacja tekstowa "na żywo" w WP SportoweFakty. O tej samej godzinie w niedzielę (28 stycznia) rozpocznie się konkurs drużynowy.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty