- Nawet nie wiem co mam powiedzieć, bo jak było, wszyscy widzieli. Niczego pozytywnego się nie doszukałem - powiedział wprost Kamil Stoch przed kamerą Eurosportu.
Nasz skoczek wylądował na 118. metrze i finalnie został sklasyfikowany na 37. pozycji.
Nadzieje na dobry wynik szybko zatem zgasły. Stoch wie doskonale, gdzie jest problem. Tyle tylko, że na chwilę obecną nie potrafi go rozwiązać.
- Chodzi o to, żeby znaleźć pozycję na tyle dobrą, aktywną, naturalną, z której będę mógł oddać dobry skok. Na razie tego ne ma - rzucił.
- Żaden pomysł - póki co - nie działa. Tyle w temacie. Nie chce powiedzieć czegoś za dużo - dodał nieco tajemniczo.
Konkursy w Ruce i Lillehammer z pewnością nie ułożyły się po myśli 36-latka. - Nie liczyłem, że będzie super, luźno, łatwo i przyjemnie, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak kiepsko. To nie pierwszy taki start sezonu w mojej karierze - stwierdził.
Czy będzie lepiej? Na chwilę obecną - po zawodach w Finlandii i Norwegii Stoch w klasyfikacji Pucharu Świata w skokach narciarskich ma zaledwie trzy punkty.
- Trzeba znaleźć szybko dobry pomysł, który zadziała - przyznał. - Musi być wiara. Muszą być skoki, które utwierdzą mnie, że ten pomysł działa i... sam pomysł, który zadziała. I da poczucie, że już od pierwszej próby coś się zmieniło - zakończył.
Przypomnijmy, że już w Ruce Stoch mocno się otworzył. - Nie chcę mówić, że myśl szkoleniowa jest zła, ale na tej skoczni nie czuję się dobrze. Za dużo było od razu u mnie zmian w skokach i trochę się w tym wszystkim pogubiłem - mówił wówczas (więcej -->> TUTAJ).
Wszyscy jasno odebrali to, że coś "nie działa" na linii zawodnik - sztab szkoleniowy, a konkretnie Thomas Thurnbichler. Wtedy jeszcze sam zawodnik liczył, że treningi w Lillehammer pozwolą mu wrócić na dobre tory, ale już wiemy, że to się nie udało.
Zobacz także:
Kontrolerzy byli bezlitośni. Dyskwalifikacje w Lillehammer
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora