Były zawodnik nie gryzie się w język. "Skoki kobiet nie wykończyły się same, ktoś w tym pomógł"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamila Karpiel
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamila Karpiel

Bardzo słabo w mistrzostwach świata zaprezentowały się skoczkinie. - To się nie dzieje bez powodu - zauważył były trener Kazimierz Długopolski. I pokazuje, kto jest temu winien i dlaczego do tego doszło.

[b]

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Polska cudem awansowała do finału mikstu na zakończonych mistrzostwach świata i zajęła 8. miejsce, ostatnie w stawce finałowej. Uważa pan, że to dla nas  najwyższe możliwe miejsce w konkursie?
[/b]



Kazimierz Długopolski, były trener skoków: Biorąc pod uwagę panujące realia, niestety tak. Mniej więcej spodziewałem się, że to tak będzie wyglądało. Niestety nie mamy skoczkiń na wysokim poziomie, a tak wielu straconych punktów nie da się nadrobić. Oczywiście to wszystko nie dzieje się bez powodu.

Co pan ma na myśli?

Kilka lat temu sytuacja nie była tak fatalna. Wówczas powstał sztab szkoleniowy, który dbał o to, żeby wyławiać talenty spośród dziewczyn chętnych do skakania. Przy dyscyplinie działał Krystian Długopolski, któremu pomagała Renata Nadarkiewicz. Ich praca przynosiła pozytywne efekty. Na przykład Kamila Karpiel jako młoda dziewczyna wygrała Letni Puchar Kontynentalny i rokowała dobrze, a jako 20-letnia zawodniczka zakończyła karierę. Takiego talentu wśród pań nigdy nie mieliśmy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Co poszło nie tak?

Wie pan, jak jest dobrze, to chce się, żeby było jeszcze lepiej i czasami podejmuje się niewłaściwe decyzje. Tak było w tym przypadku. Prezes Apoloniusz Tajner może i chciał dobrze, ale wyszło źle. Ostatecznie zdecydował się odsunąć od pracy Krystiana Długopolskiego. W tamtym okresie swoją przygodę z trenowaniem włoskiej kadry zakończył Łukasz Kruczek i uznano, że to będzie dobre rozwiązanie.

Jak rozumiem, pana zdaniem takim nie było.

Nie tylko moim. Skoki kobiet nie wykończyły się same, ktoś im pomógł. W środowisku wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i doszliśmy do tych samych wniosków. Trener Kruczek widocznie nie nadawał się do tej roli, a efekty jego pracy widzimy dzisiaj.

Nie bez powodu wokół jego działań było tyle szumu medialnego. Dziewczyny zaczęły się między sobą kłócić. Ta nie chciała skakać z tą, a tamta z tamtą. Zaczęły się zazdrość i regres. Ostatecznie wyniki się pogorszyły, najbardziej utalentowana reprezentantka Polski zakończyła karierę w wieku ledwie dwudziestu lat.

Uważa pan, że zawinił głównie Łukasz Kruczek (pracował jako trener kadry kobiet od 2019 do 2022 roku - przyp.red.)?

Tak, jak również osoby, które wybrały go na to stanowisko. Za kadrę odpowiada trener. Praca z paniami jest szczególnie wymagająca. Wymaga dobrej pedagogiki, dojrzałości i delikatności. Nie można nikogo faworyzować, trzeba trzymać odpowiednią dyscyplinę. Jak widać, tego zabrakło. A do następcy trenera Kruczka też nie jestem przekonany.

Dlaczego?

Ledwo zakończył karierę, w młodym wieku, bo jako trzydziestolatek, i już został trenerem. Szczepan Kupczak nie ma żadnego doświadczenia, które ułatwiłoby mu pracę, a uważam, że to rzecz fundamentalna w tym zawodzie. Thomas Thurnbichler, trener kadry męskiej, także jest młody jak na pełnioną przez niego funkcję, ale skończył prestiżowe studia i był asystentem trenera Andreasa Widhoelzla. Tak jak powiedziałem, praca z kobietami nie jest łatwa, zwłaszcza jeśli dyscyplina jest pogrążona w wielkim kryzysie. Jeżeli nic nie zrobimy, sytuacja sama się nie naprawi.

Jak to, pańskim zdaniem, zmienić?

Zatrudniając dobrego trenera, najlepiej zagranicznego, który będzie trzymał dyscyplinę. Zagraniczny trener wywołuje respekt, a w Polsce trudno znaleźć teraz kogoś, kto by podołał takiej misji. Mam wrażenie, że wszystko dzieje się za późno. Niby prezes Adam Małysz zapowiedział zmiany, ale tym wszystkim trzeba było się zająć zdecydowanie wcześniej.

Widzi pan szanse na poprawę?

W tej chwili? Żadnej. Najgorsze, że jak spojrzymy na mistrzostwa świata juniorek albo na poczynania młodszych skoczkiń, to trudno mówić o optymizmie. Teraz potrzeba czasu, ale samo się nic nie zrobi.

Ile czasu?

Myślę, że co najmniej 5-6 lat. Niestety trudno mi sobie wyobrazić, żeby obecne zawodniczki stanowiły wkrótce o sile polskiej drużyny. Trzeba szukać nowych talentów, wyszkolić pod fachowym okiem i wtedy będzie można o czymś myśleć. Inaczej długo nie wyjdziemy z tego marazmu, bo szkolenie wymaga czasu.

Występ skoczków pana usatysfakcjonował?

Piotr Żyła i Kamil Stoch pokazali się zdecydowanie lepiej od naszych pań, czego można było się spodziewać. Niemniej to też nie było tak efektowne i efektywne skakanie, jak w piątkowym konkursie indywidualnym. Oczywiście dzięki Piotrkowi awansowaliśmy w ogóle do drugiej serii, za to w niej Kamil zaprezentował się gorzej. Szczerze mówiąc, liczyłem na więcej. Z drugiej strony, czego można było się spodziewać?

Nie wątpię, że nasi skoczkowie dali z siebie wszystko, ale przecież zdawali sobie sprawę, że konkursu nie zawojujemy. Wtedy nastawienie też jest inne, nawet podświadomie. Musimy wyjść z kryzysu i wyszkolić kilka zdolnych zawodniczek i wtedy wszystko się zmieni. Ale na razie trzeba zacząć od podstaw i uzbroić się w cierpliwość.

***

Trener Łukasz Kruczek w rozmowie z nami odniósł się do postawionych zarzutów oraz wyraził swój punkt widzenia dotyczący polskich skoków kobiet. Między innymi zdradził kulisy pracy z zawodniczkami oraz dlaczego Kamila Karpiel zakończyła karierę. Wywiad można znaleźć TUTAJ.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Jednym słowem określił skok Żyły na rekord skoczni
"Mówiąc uczciwie". Tak ocenił szansę Kamila Stocha na medal

Komentarze (3)
avatar
Małgorzata Norton
7.03.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skoczek forma męska a żeńska to skoczka, tak jak kierowca i kierownica. 
avatar
Wiesław S
6.03.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Od Adasia wara! Zgadzam się natomiast z tym że grabarzem jest Kruczek, który najpierw zakopał skoki we Włoszech,a potem po znajomości polskie dziewcząt. Brawo p. trenerze, obyś już nic nie miał Czytaj całość
avatar
yes
6.03.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Małysz był dyrektorem ds. dwuboju i skoków. Mógł wrócić na dekarza - wybrali na prezesa PZN i interesuje się reklamami, wynikami kilku skoczków męskch i zapisaniem skoczków do wojska.