Po pierwszej serii Kamil Stoch zajmował szóste miejsce, ale jego strata do miejsca na podium wynosiła zaledwie 2,3 pkt. Osiągnął 126,5 metra, ale skakał w trudnych warunkach, co przełożyło się na dużą bonifikatę punktową. Taki wynik pozwalał realnie myśleć o tym, że polski skoczek w drugiej serii włączy się do walki o pierwszą trójkę.
Jednak w drugiej serii Stoch wylądował na 124. metrze. Długo czekał na zielone światło. Ostatecznie dostał je, gdy wiatr wiał w plecy. To nie pozwoliło Stochowi odlecieć. Widać było, że po swoim skoku nie był zadowolony.
- Minę miałem nietęgą, bo skok był mocno spóźniony. Nie potrafię znaleźć rozwiązania, które by mi dało optymalne skoki. Siódme miejsce jest bardzo dobrym wynikiem, ale cały czas czuję, że to są takie skoki na 60-70 procent moich możliwości. Mogę jeszcze coś zrobić lepiej - powiedział Stoch w rozmowie z reporterem TVP.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
W ostatnich dniach Stoch walczył z chorobą. Ostatecznie wziął udział w rywalizacji w Pucharze Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Po konkursie nie chciał zwalać winy na stan zdrowia.
- Zawszę mogę sobie ponarzekać na różne rzeczy, ale mam wpływ tylko na to, co jest zależne ode mnie. Wiem, że popełniałem błędy. Szkoda, bo bardzo mi zależało. Chciałem się dobrze bawić, ładnie i daleko skakać, a wyszło pół-daleko i pół-ładnie - dodał Stoch.
Trzykrotny mistrz olimpijski konkurs w Zakopanem zakończył na siódmym miejscu. Wygrał Halvor Egner Granerud, a drugi był Dawid Kubacki.
Czytaj także:
Stoch pomoże Kubackiemu? Wielka szansa dla Polaków
Skocznia zamarła. Te obrazki utkwiły kibicom w głowach do teraz