Dawid Góra: Trzy świetne informacje po sobotnim konkursie [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch, Paweł Wąsek i Piotr Żyła
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch, Paweł Wąsek i Piotr Żyła

Zwycięstwa nie było, ale jest z czego się cieszyć. Kubacki trzyma formę na najwyższych rejestrach, Żyła złapał wręcz nienaturalną dla siebie stabilność, a Stoch wyraźnie zmierza w kierunku celu przed MŚ. Jedyny zgrzyt? Gwizdy tuż po konkursie.

Uśmiech na twarzy Kamila po pierwszej serii konkursu drużynowego to obrazek, jaki chcieliśmy zobaczyć w Zakopanem. Po wcześniejszej irytacji i niedosycie nie było śladu. Po jego skoku Polska prowadziła w konkursie - startując jako pierwszy, dał sygnał do ataku kolegom z ekipy. I mam wrażenie, że tego dnia każdy z nich wydusił z siebie wszystko, na co było go stać i na co pozwalały warunki. Na ten moment to optimum.

Na szczęście to optimum u Piotra Żyły wciąż jest na bardzo wysokim poziomie. Choć warunki fizyczne ma najlepsze z polskiej ekipy, stabilność nigdy nie była jego mocną stroną. Tymczasem obecnie skacze równo i przewidywalnie. No i daleko. To ewidentna zasługa, poza samym zawodnikiem oczywiście, nowego sztabu trenerskiego, który zmobilizował Żyłę do powtarzalności i dyscypliny.

Dawid Kubacki swoją znakomitą formę utrzymuje praktycznie od początku lata. Taka passa na ogół nie trwa długo, a u aktualnego lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nie ma żadnych zachwiań, wpadek, zauważalnych większych problemów. I nie patrzmy na drugi skok w drużynówce - warunki nie pozwalały na spektakularny lot.

ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą

Niezależnie od końcowego wyniku (wygrali Austriacy przed Polakami, ale między pierwszym a drugim miejscem był tylko punkt różnicy!) wydaje się, że po świetnym początku sezonu, wszystko idzie ku jeszcze lepszemu. Jak to w skokach, załamanie formy może przyjść nagle, często jakiś element zmienia się szybko, psując całokształt, ale nie ma powodu, aby wywoływać wilka z lasu. Szczególnie, że Kubackiego, Stocha i Żyłę zaczynają nawet gonić koledzy z kadry. Na ten moment to może nieco za dużo powiedziane, ale Paweł Wąsek nieźle spisał się w drużynówce, a w kwalifikacjach naprawdę obiecująco skoczył Aleksander Zniszczoł.

Za wcześnie, aby jasno formułować jakiekolwiek miarodajne przewidywania na dalszą część sezonu, a szczególnie na mistrzostwa świata, które 23 lutego wystartują w słoweńskiej Planicy, ale to dobry znak. A takich dobrych znaków łakniemy, szczególnie po zdecydowanie słabszym ubiegłym sezonie.

Jedynym, co kolejnego dnia, w niedzielę, może zepsuć nastrój polskich kibiców, jest pogoda. Meteorolodzy zapowiadają silne podmuchy wiatru, które mogą uniemożliwić sprawną organizację konkursu indywidualnego. Ale to materia, na którą nie mamy wpływu.

Rezultaty pracy sztabu Polaków i samych skoczków, czyli elementy, na które człowiek ma bezpośredni wpływ, mogą generować w nas wyłącznie świetne emocje. Potwierdzają to kibice zgromadzeni pod Wielką Krokwią. Im nie wystarczył aplauz po skoku każdego z naszych reprezentantów. Dopingowali też (choć ciszej - to jasne) naszych rywali, a szczególnie mocno Rumunów, którzy zdołali zebrać na konkurs drużynowy czterech skoczków. Brawami nagrodzili też Oskara Kwiatkowskiego, który jako pierwszy w karierze wygrał snowboardowe zawody Pucharu Świata (komunikat w tej sprawie wygłosił spiker).

Gwizdy mogliśmy usłyszeć tylko raz - kiedy wyczytano nazwisko jednej z osób wręczających nagrody zawodnikom na podium. Chodzi o Kamila Bortniczuka, ministra sportu i turystyki.

Z Zakopanego Dawid Góra, WP SportoweFakty

Pierwszy taki konkurs od lat. Znów można było usłyszeć ten cudowny dźwięk >>
To będzie wielka bitwa. Zobacz indywidualne wyniki konkursu >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty