Alarm dla Graneruda. Nie chce, by to się powtórzyło

PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Halvor Egner Granerud
PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Halvor Egner Granerud

Z pewnością Halvor Egner Granerud nie chce, by powtórzyła się sytuacja z 2021 roku, gdy z Garmisch-Partenkirchen też wyjechał jako lider Turnieju Czterech Skoczni. Kilka dni później to jednak nie Norweg, a Polak uniósł w górę złotego orła.

W pierwszej części sezonu nie potrafił znakomitych skoków z treningu przełożyć na próby konkursowe i regularnie przegrywał z Dawidem Kubackim czy Anze Laniskiem. To już jednak przeszłość. Na 71. Turnieju Czterech Skoczni Halvor Egner Granerud przechodzi na razie samego siebie.

Skacze rewelacyjnie. W aż trzech z czterech konkursowych próbach przekroczył granicę 140. metra. Wygrał w Oberstdorfie, trzy dni później był także najlepszy w Garmisch-Partenkirchen i zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji niemiecko-austriackich zawodów.

Drugi w zestawieniu Dawid Kubacki traci do Graneruda już prawie 27 punktów, a trzeci Piotr Żyła ponad 40 "oczek". To ogromna różnica, ale do zakończenia rywalizacji pozostały jeszcze - jeśli pogoda pozwoli - cztery konkursowe skoki. A w tej dyscyplinie może zdarzyć się przecież wszystko, począwszy od zepsutego skoku, przez złe warunki, a skończywszy na dyskwalifikacji za nieprzepisowy kombinezon.

Z pewnością jednak Granerud jest już teraz zdecydowanym faworytem do końcowego zwycięstwa i obu Polakom, jak i pozostałym rywalom będzie bardzo trudno go dogonić. Norweg nie chciałby jednak, by powtórzyła się sytuacja z 2021 roku, gdy również na półmetku 69. Turnieju Czterech Skoczni prowadził, po tym jak był 4. w Oberstdorfie i 2. w Ga-Pa. Drugiego Geigera wyprzedzał wtedy o 4 punkty, a trzeciego Kamila Stocha o 6,7.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Ostatecznie w części austriackiej zawodów sprawy w swoje ręce wziął Stoch, który wygrał zarówno w Innsbrucku, jak i w Bischofshofen i po raz trzeci w karierze triumfował w Turnieju Czterech Skoczni. Z kolei Granerud kompletnie pogubił się na austriackich obiektach. W Innsbrucku był dopiero 15., w Bischofshofen zaledwie 12. i skończył turniej poza podium, tracąc do zwycięskiego Polaka ponad 50 "oczek".

To, co stało się wtedy z Granerudem w Austrii, z pewnością jest dla niego przestrogą. Ma lepszą formę niż dwa lata temu, ale nie da się ukryć, że skocznie w drugiej części turnieju nie pasują mu tak dobrze jak niemieckie. Czy Biało-Czerwoni to wykorzystają? Pierwszą odpowiedź poznamy w Innsbrucku, w środę 4 stycznia po konkursie indywidualnym. Początek o 13:30.

Czytaj także:
Zaskakujące słowa Thurnbichlera. To dlatego tak powiedział
Szymon Łożyński: Przepaść. Pamiętasz, co się wtedy działo? [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty