Potworny wypadek. Przyszłego siatkarza uratowała babcia

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Prus, były siatkarz reprezentacji Polski, przeżył niezwykle groźny wypadek. Choć to niemal niemożliwe pamięta, jak wyjmował szczebel po szczeblu z dziecięcego łóżeczka. Podszedł do okna, otworzył je. Wychylił się i pomachał babci, która na podwórku rozwieszała pranie. Miał wtedy nieco ponad półtora roczku.

Przerażona babcia zaczęła rozrzucać poduszki, aby zamortyzować możliwy upadek. W tym czasie półtoraroczny Marcin Prus stracił równowagę. Lot był krótki, ale prędkość zaskakująco duża. Babcia Helena wyprostowała ręce i czekała aż wnuk spadnie z nieba.

Uratowała go.

- Babcia uszkodziła sobie kręgosłup szyjny, ja miałem pęknięty w odcinku L5S1, nie mówiąc już o tym, że jak mama usłyszała, że jej syn wyleciał z drugiego piętra, to szef jej powiedział: "Po co się pani spieszy, skoro i tak już nic nie da się zmienić?" – opowiada dzisiaj Prus w programie "Życie po życiu". - Ta kontuzja odnowiła mi się w szkole mistrzostwa sportowego w Rzeszowie. Po treningu z drużyną poszliśmy na kolację. Usiadłem na krześle i... nagle nie mogłem się ruszyć. Chłopaki podnieśli mnie i położyli na łóżku. Tak jak wtedy leżałem, tak zostałem przez kolejne trzy miesiące.

Komentarze (0)