Jego zdjęcie z Polakiem stało się symbolem. "To wy okazaliście się naszym bratnim narodem"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jurij Semeniuk (z prawej)
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jurij Semeniuk (z prawej)

- Nawet w tak trudnym czasie marzenia mogą się spełniać. A rosyjska siatkówka podążyła tam, gdzie krążownik "Moskwa" - mówi nam siatkarz reprezentacji Ukrainy Jurij Semeniuk. W tegoroczny mundialu jego drużyna zastąpi Rosję. Mecze rozegra w Polsce.

We wrześniu ubiegłego roku, w czasie siatkarskich mistrzostw Europy, wydarzeniem była gra Semeniuka przeciwko Polakowi o tym samym nazwisku. Po wygranym przez Biało-Czerwonych 3:0 meczu Jurij Semeniuk i Kamil Semeniuk uwiecznili tę rzadko spotykaną w międzynarodowym sporcie sytuację i zrobili sobie wspólne zdjęcie.

Dziś - gdy Ukraińcy bohatersko opierają się rosyjskiej agresji, a Polacy udzielają im ogromnego wsparcia, przyjmując ich w swoich domach i przesyłając pomoc - fotografia nabrała innego znaczenia niż w dniu, w którym została zrobiona.

- Wtedy to było zwykłe zdjęcie, teraz można je postrzegać jako symbol przyjaźni polsko-ukraińskiej - twierdzi Jurij Semeniuk. - Ci, którzy naprawdę okazali się naszym bratnim narodem, to Polacy. Otrzymujemy z waszej strony niesamowite wsparcie i wielką pomoc. Bez was, tak samo jak bez innych krajów, które udzielają Ukrainie pomocy, byłoby nam bardzo trudno. Wielkie dzięki dla wszystkich.

Niespełna 28-letni środkowy bloku przebywa obecnie w Gródku, niewielkim mieście w
południowo-wschodniej Ukrainie, w którym siedzibę ma jego klub Epicentr-Podolany Horodok. Właśnie tam zastała go wojna, tam 24 lutego obudził go dźwięk syren alarmowych. - Nie rozumiałem, co się dzieje. Wojna? W XXI wieku?! To było przerażające - wspomina.

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

Do dziś na całe szczęście w mieście jest stosunkowo spokojnie, choć tak jak w innych miastach zachodniej Ukrainy, tam również od czasu do czasu syreny alarmowe ostrzegają przed możliwym niebezpieczeństwem. Semeniuk ma jednak możliwości, żeby regularnie trenować. Poza tym udziela się jako wolontariusz oraz jest na liście osób zgłoszonych do obrony terytorialnej.

- Niestety, w innych regionach Ukrainy sytuacja jest o wiele trudniejsza. Trudno wyrazić słowami cały ten horror, który spotkał mieszkańców naszego kraju. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego, co przeszli mieszkańcy Buczy, Borodzianki, Mariupola czy innych terenów, które były lub są nadal okupowane. To jest ludobójstwo narodu ukraińskiego - mówi ze smutkiem w głosie Semeniuk.

Wśród natłoku smutnych i przerażających informacji Semeniuk otrzymał w ostatnim czasie również jedną wiadomość, dzięki której poczuł się bardzo szczęśliwy: o tym, że siatkarska reprezentacja Ukrainy zastąpi zdyskwalifikowaną Rosję w mistrzostwach świata. W turnieju, który odbędzie się na przełomie sierpnia i września, Ukraińcy rozegrają swoje mecze w Polsce.

- Marzenia mogą się spełniać również w tak trudnym dla nas czasie. A rosyjska siatkówka podążyła tam, gdzie rosyjski krążownik "Moskwa" - kpi reprezentant Ukrainy.

Już dziś może być pewien, że niezależnie od miasta, w którym zagra "ukraińska" grupa A (wystąpi w niej również Serbia, Portoryko i Tunezja), jego drużyna na każdym spotkaniu będzie się czuła jak u siebie. Tak jak we wrześniu ubiegłego roku, gdy w 1/8 finału mistrzostw Europy Ukraińcy grali w Gdańsku przeciwko Rosji. Za drużynę w żółto-niebieskich koszulkach trzymało wtedy kciuki prawie pięć tysięcy kibiców.

- Na trybunach było wtedy dużo Ukraińców, a i Polacy gorąco nam kibicowali. Czułem się wtedy, jakbyśmy grali u siebie. Nieoczekiwane i bardzo miłe doświadczenie - wspomina Semeniuk. Ukraina przegrała wtedy 1:3, ale on zanotował jeden z najlepszych występów w turnieju. Zdobył 14 punktów, najwięcej w swoim zespole.

Tegoroczne mistrzostwa świata będą dla niego pierwszą w karierze siatkarską imprezą tak dużej rangi. Biorąc pod uwagę przebieg tej kariery, jego udział w mistrzostwach będzie ewenementem.

Jako dziecko Semeniuk przez siedem lat trenował taniec oraz grał w piłkę nożną, jednak długo wydawało się, że swojego zawodowego życia nie zwiąże ze sportem. Poszedł na studia, zaczął pracę jako doradca w markecie budowlanym. Sprzedawał kosiarki i piły łańcuchowe.

Profesjonalne treningi siatkarskie z Barkomem-Każany Lwów rozpoczął dopiero jako 20-latek. Pod okiem polskiego trenera Jana Sucha wylewał na treningach siódme poty, żeby nauczyć się podstaw. Nauczył się, w czym pomogła mu doskonała jak na tak wysoką osobę koordynacja ruchowa, wypracowana w czasie treningów tańca. Przy okazji dobrze poznał również język polski. Dobrze go rozumie, choć mówić nie ma odwagi.

Może nabierze jej w sierpniu i we wrześniu.

Czytaj także:
Z klubem z Charkowa zdobywał tytuł za tytułem. "Teraz patrzę, jak okupant równa miasto z ziemią"
Znany siatkarz krytykuje przyznanie Polsce MŚ