35-letni rozgrywający to sześciokrotny mistrz Ukrainy (w latach 2007-2014) i siedmiokrotny zdobywca Pucharu Ukrainy (2006-2013) z Lokomotiwem Charków. W swojej karierze grał też w Turcji, Hiszpanii, w Grecji oraz w Polsce - sezon 2016-2017 spędził w BBTS-ie Bielsko-Biała. W 2017 roku wygrał z reprezentacją Ukrainy Ligę Europejską.
Telefon o 4 rano: Jadą na nas czołgi!
Dmitrij Storożyłow pochodzi z Sum, 250-tysięcznego miasta położonego tylko 40 kilometrów od granicy z Rosją. Rosyjskie wojska wkroczyły tam na samym początku wojny. Walki o Sumy trwały kilka tygodni, w pewnym momencie miasto było niemal całkowicie okrążone, brakowało w nim paliwa i lekarstw. Na szczęście Ukraińcom udało się je obronić. Na początku kwietnia Rosjanie się wycofali, a obwód sumski został całkowicie wyzwolony spod okupacji.
Były siatkarz BBTS-u tak opowiada o dniu, w którym zaczęła się wojna: - O 4 rano zadzwonił do mnie mój przyjaciel i powiedział, że czołgi przekroczyły granicę i jadą w naszym kierunku! Już o 6 na drogach wyjazdowych z Sum były długie korki, wszyscy próbowali opuścić miasto. Na stacjach benzynowych były długie kolejki.
- Około 11-12 po raz pierwszy usłyszeliśmy artylerię. Z czasem wybuchy stawały się coraz głośniejsze. Po tym poznawaliśmy, że Rosjanie się zbliżają. O 15 zaatakowali korpus podchorążych, naszą szkołę artylerii, która znajduje się 500 metrów od miejsca, w którym mieszkam. W nocy przeprowadzili na tę szkołę nalot.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
Nie wpuścili Rosjan do miasta
Mimo zagrożenia, Dmitrij i jego rodzina postanowił zostać w Sumach. Codziennie słyszeli, jak wybuchają bomby i pociski, jak atakują rosyjskie samoloty i "grają" rosyjskie działa. - Na początku było to bardzo przerażające. Ostrzeliwane były nie tylko obiekty wojskowe, ale i cywilne. W takich chwilach myślisz, że alarm, który właśnie słyszysz, może być twoim ostatnim.
- Do miasta Rosjan nie wpuszczono! - mówi z dumą Storożyłow. - Przez ostatnie dwa tygodnie był już spokój. Czasem słychać wybuchy, ale to odgłosy detonowania min, które rosyjscy żołnierze zostawili, gdy się wycofywali.
"Rosja musi zapłacić"
Gdy pytamy o Charków, Buczę, Borodziankę czy Mariupol, które ucierpiały z rąk rosyjskich oprawców jeszcze bardziej, niż Sumy, Storożyłow mówi wprost: Straszne tragedie.
- W Charkowie mieszkałem przez 15 lat, spędziłem w nim młodość i znam każdą jego ulicę. Z tamtejszym Lokomotiwem zdobyłem wiele trofeów. Charków stał się moim drugim domem. A teraz patrzę, jak rosyjski okupant równa miasto z ziemią i zabija cywili. Właśnie śmierć niewinnych ludzi jest dla mnie w tej wojnie najgorsza. Zniszczone budynki można odbudować, odebranego życia nie da się zwrócić.
O tym, czego Rosjanie dopuścili się w Buczy, Dmitrij mówi z trudem. - Była tam moja koleżanka i powiem wam tylko jedno: Wszystkie doniesienia o zbrodniczych czynach, które widzieliście w wiadomościach, są prawdziwe.
Utytułowany siatkarz nie ma wątpliwości: Rosja musi słono zapłacić za mordowanie Ukraińców i niszczenie ukraińskich miast. - Liczba konfliktów, które wywoływała, jest duża. Afganistan, Czeczenia, Gruzja, Naddniestrze, Syria, a teraz Ukraina. Świat powinien zrozumieć, że jeśli Rosja nie zostanie zatrzymana, nie będziemy ostatnimi na tej liście. Trzeba nałożyć takie sankcje, żeby Rosjanie przez długi czas bali się chwycić za broń.
Czuje wsparcie Polaków
W trudnym czasie wojny Ukraińców podtrzymuje na duchu bohaterska postawa ich żołnierzy oraz ich prezydenta Wołodymyra Żełenskiego. - Prezydent nie opuścił Kijowa, choć Amerykanie proponowali, że go wywiozą. Został i cały czas jest z narodem. Nie zrezygnował choćby z centymetra naszej ziemi i nie poszedł na ustępstwa wobec Rosji. To pokazuje, jakim jest przywódcą.
Storożyłowa podnosi na duchu również wsparcie Polaków, o których wypowiada się w bardzo ciepłych słowach. - Darzę was ogromnym szacunkiem. Czuję, że nas wspieracie i że jesteście gotowi w każdej chwili przyjść z pomocą nie tylko mnie, ale każdemu Ukraińcowi. Myślę, że każdy mój rodak, który wyjechał do Polski, czuje się tam dobrze. Bardzo wam wszystkim za to wsparcie dziękuję.
- Sezon, który spędziłem w Bielsku-Białej, wspominam bardzo miło. Jestem zakochany w tym mieście i w tamtejszych siatkarskich kibicach, którzy byli niesamowici. Życzę BBTS-owi, żeby zachwycił ich swoimi zwycięstwami i wywalczył miejsce w PlusLidze w przyszłym sezonie - mówi Dmitrij o swoim byłym klubie, który wygrał fazę zasadniczą Tauron 1. Ligi, a jeśli w środę pokona Legię Warszawa, awansuje do półfinałów rozgrywek.
Koszulka dla najmłodszych
W ostatnich dniach Dmitrija odwiedziła w Sumach polska dziennikarka Karolina Baca-Pogorzelska, nagradzana m.in. za cykl publikacji o imporcie antracytu wydobywanego w okupowanym przez Rosjan Donbasie. Efektem wizyty jest licytacja stroju ostatniego klubu Storożyłowa, Żytyczi Żytomierz, z podpisem zawodnika.
Siatkarz z Sum, Dmytro Storożyłow, grał w Polsce, w Bielsku-Białej. Dziś z @m0ke88 wystawiamy koszulkę Dimy na pomoc #Ukraina. Wiecie, że kilka transportów realizowaliśmy. Będzie kolejny/dorzucimy się do innych. Licytujemy pod postem do poniedziałku do g.23 w PL. Od 500 zł RT pic.twitter.com/MRn52lY3Fa
— Karolina Baca-Pogorzelska (@BacaPogorzelska) April 8, 2022
W licytacji wziął udział m.in. polski ambasador na Ukrainie Bartosz Cichocki, który zaoferował 1,5 tys. zł. Został jednak przelicytowany, obecnie cena stroju wynosi 2 tys. zł. Aukcja potrwa do jutra do końca dnia. Pieniądze, zgodnie z prośbą Dmitrija, zostaną przeznaczone na pomoc najmłodszym Ukraińcom.
Czytaj także:
Co za spektakl w Zawierciu! Ćwierćfinał pełen zwrotów akcji
Jeden z najlepszych w historii opuści Polskę. Wcześniej powalczy o powiększenie multimedalowej kolekcji