Siatkarze Jastrzębskiego Węgla po raz pierwszy brali udział w finale SuperPucharu Polski. W Lublinie okazali się zespołem zdecydowanie lepszym od zwycięzców ostatniej edycji Ligi Mistrzów i zwyciężyli 3:0.
- Wczoraj rozmawiałem z Łukaszem Wiśniewskim o tym, ile razy grał w SuperPucharze Polski. Powiedział, że grał cztery razy, a wygrał tylko raz i ma 25 procent skuteczności w tych rozgrywkach. Cieszę się, że po tym meczu od razu podniosłem sobie tę statystykę do 100 procent. Podróż do domu będzie długa, ale głośna i pełna uśmiechów - przyznał po meczu libero jastrzębian, Jakub Popiwczak.
Najwięcej emocji przyniósł trzeci set, w którym mistrzowie Polski musieli bronić piłek setowych. Co ciekawe, w dwóch ostatnich partiach podopieczni Andrei Gardiniego przegrywali już 12:16, ale za każdym razem wychodzili z opresji obronną ręką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
- Jestem zadowolony, że nawet gdy w trzecim secie były trudne momenty, a rywal odskakiwał na kilka punktów, to my nie zapominaliśmy jak gra się w siatkówkę. Czuliśmy, że dzisiaj jesteśmy lepsi, jeżeli zagramy to co potrafimy. Myślę, że mieliśmy cały ten mecz pod kontrolą - dodał Popiwczak, dla którego jest to już dziesiąty sezon gry w barwach Jastrzębskiego Węgla.
Wygrana w SuperPucharze Polski pozwoli jastrzębianom zapomnieć o porażce 2:3 w meczu na szczycie 3. kolejki PlusLigi. Mistrzowie Polski wyciągnęli wnioski z niesamowicie zaciętego starcia w hali Torwar.
- Ostatnio w Warszawie dostaliśmy taki prztyczek w nos i z nietęgimi minami musieliśmy rozmawiać z przedstawicielami mediów. Teraz są uśmiechy, bo pierwsze trofeum sezonu trafia do gabloty Jastrzębskiego Węgla. Przyjdą lepsze i słabsze momenty, ale my odbudowaliśmy się w fantastycznym stylu. Cieszę się, że z tą grupą udało nam się napisać historię dla klubu z Jastrzębia Zdroju - podkreślił rangę tego sukcesu urodzony w Legnicy siatkarz.
W Lublinie zabrakło ekranów, które pokazywałyby obraz z kamer challenge'owych, ale i też wynik nie prokurował dodatkowych dyskusji i spięć pod siatką.
- Każdy na boisku inaczej coś widzi, czuje i potem czasami przekazuje to trenerowi. Nie mieliśmy okazji w tym meczu oglądać powtórek na telebimie. Trzeba ufać sędziom, że robią dobrą robotę, bo na pewno tak jest. To co wynieśliśmy z tego spotkania to to, że nie należy zbyt szybko nastawiać się na koniec seta czy meczu. Trzeba czasami czekać na to, co pokaże obraz z boku boiska - zakończył Popiwczak, zwracając uwagę na konieczność adaptacji do zmian zachodzących we współczesnej siatkówce.
Zobacz również:
Superpuchar Polski. Historyczne trofeum jedzie na Podkarpacie, dzień "Rysia" w hali Globus
Co za seria ekipy Joanny Wołosz. Magdalena Stysiak bohaterką swojej drużyny