Siatkarki E.Leclerc Moya Radomka Radom w drugiej kolejce Tauron Ligi pokonały bez straty seta brązowe medalistki mistrzostw Polski, ŁKS Commercecon Łódź. W trzeciej odsłonie tego starcia po challenge'u wydawało się, że punkt na wagę setballa będą miały radomianki. Sędzia szybko skorygował swój błąd, zrobiło się po 23, ale zamieszania nie udało się uniknąć.
- Rzeczywiście byłyśmy trochę zdezorientowane w tej całej sytuacji. Również dlatego, że po akcji od razu trener chciał przeprowadzić dwie zmiany. Nikt początkowo chyba do końca nie zrozumiał co się dzieje, ale cieszę się, że zachowałyśmy zimną głowę i wygrałyśmy tego seta i cały mecz - stwierdziła po meczu Srna Marković, przyjmująca radomianek.
Milenković, Mihajlović... Marković?
Srna Marković ma 25 lat i przyszła na świat w stolicy Austrii. W latach 1991/92 niepodległość ogłosiły Słowenia, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina. To doprowadziło do wybuchów kolejnych konfliktów zbrojnych i emigracja z terenów byłej Jugosławii była zjawiskiem powszechnym.
ZOBACZ WIDEO: To jedna z najpiękniejszych WAGs świata. Tym wideo podbija internet
- Urodziłam się w Wiedniu, ale moja rodzina wywodzi się z Serbii. Moi rodzice wyjechali ze względu na pracę, nie miało to związku z rosnącymi napięciami w kraju. Oczywiście cały czas ta historia jest mi bliska i jest mi dobrze znana - wyjaśniła Marković.
Zawodniczka klubu z Radomia w 2018 roku wraz z reprezentacją Austrii wywalczyła srebrny medal Ligi Europejskiej. Czy miała szansę występować w barwach wicemistrzyń Europy i brązowych medalistek olimpijskich?
- Był taki temat, już dawno temu, ale Serbia nie jest częścią Unii Europejskiej, więc uzyskanie paszportu byłoby niemożliwe. Dlatego od wielu lat nawet o tym nie myślałam. Urodziłam się w Austrii i tam też dorastałam, ten kraj reprezentuję - dodała mierząca 183 cm przyjmująca.
"Nie mogłam już dłużej pozostać w najlepszej lidze świata"
Austriaczka w 2014 roku trafiła do ligi niemieckiej, do Ladies in Black Aachen, a zaledwie trzy lata później zameldowała się w Serie A2. Jej szczytowym osiągnięciem była gra pod skrzydłami Massimo Barboliniego w barwach Savino Del Bene Scandicci, gdzie jej klubową koleżanką była Magdalena Stysiak.
- Decyzja o przeniesieniu do Bundesligi nie była łatwa. Zwłaszcza, że podjęłam ją mając 17 lat. Lubię takie wyzwania, układanie sobie życia na nowo, ciągłe podróże. Do dzisiaj taka jestem, nie mogłam pozostać w Italii, choć byłam już w dobrze znanym sobie środowisku i grałam w najlepszej lidze świata. Chciałabym, żeby pojawili się ludzie, dla których jesteśmy idolami i oni dzięki temu zauważą, że silna dyscyplina i praca może sprawić, że jest się lepszym człowiekiem - zdradziła grająca z 16 Marković, która na pozycji rywalizuje przede wszystkim z Alexandrą Lazić.
Srna Marković jest nad Wisłą od dwóch miesięcy i zdążyła już posmakować polskiej kuchni. Musi jednak przywyknąć do nieco chłodniejszego klimatu, a przecież zima dopiero przed nami.
- Polska kuchnia jest bardzo ciężka, trochę podobna do tej austriackiej. Pierogi czy barszcz, który zdaje się jest bardzo popularny na wschodzie, należą chyba do moich ulubionych dań. Jeśli chodzi o klimat to przede wszystkim w Polsce jest zimno. Te cztery lata spędzone we Włoszech przyzwyczaiły mnie do innych temperatur. Najbardziej jednak podoba mi się to, że siatkówka ma tutaj tak długie tradycje i na mecze przychodzi mnóstwo fanów - powiedziała Marković.
Zobacz również:
Motywujący dwugłos po rewanżu z brązowym medalistą. "To nie pierwszy raz, kiedy gram przeciwko byłemu klubowi"
Trener od zadań specjalnych. Chce mieć poczucie, że jego drużyna o coś walczy