Wilfredo Leon jest wielką gwiazdą siatkówki. Zarabia wielkie pieniądze i może pozwolić sobie na wiele. Nie zawsze tak było, bo wychowywał się na komunistycznej Kubie, w biedzie, bez bieżącej wody i prądu.
Zawodnik opowiedział, na łamach naszego portalu, jak do teraz brakuje podstawowych artykułów w jego ojczyźnie. - Na Kubie do dziś trudno dostać niektóre rzeczy. Bywa, że brakuje papieru toaletowego w sklepach - powiedział siatkarz reprezentacji Polski.
Pierwsze pieniądze w siatkówce zarabiał jako mały chłopiec (obecnie ma 27 lat). Dostawał stypendium w wysokości 8 dolarów. Mało, ale nie wtedy, kiedy porównamy zarobki dorosłych - 12-15 dolarów miesięcznie. - Z tych ośmiu dolców robiłem o cztery, pięć więcej. Mieliśmy wtedy dwie waluty: peso kubańskie i peso wymienialne - czyli odpowiednik dolara amerykańskiego. Na różny sposób mogliśmy wymieniać jedną walutę na drugą i przy mądrym obrocie kasa się mnożyła, na małym kancie - opowiadał siatkarz.
ZOBACZ WIDEO: Żona Wilfredo Leona: Cenię w nim przede wszystkim dobre serce
Dodatkowo można było zarobić na handlu. Zawodnik wspominał wyjazdy na mecze międzynarodowe. Z Kuby wywoził cygara, które sprzedawał. W drugą stronę wędrowało wszystko, co mogło się przydać lub co można było sprzedać.
- Do dziś nie rozumiem, jak upchałem 96 kilogramów dodatkowego bagażu w sportowych torbach i jak mnie z tym do samolotu wpuścili. Z Dominikany wiozłem tacie opony i części do motoru. Innym razem komputer. Kolega klimatyzatory zabrał, niektórzy nawet pampersy pakowali, bo na Kubie nie można było dostać jednorazowych - opowiadał Wilfredo Leon.
Dodawał, że kiedy wyjechał do Gwatemali, brał co popadło na Kubę, aby sprzedać: spodnie, biustonosze, bluzki, swetry. Opowieść autorstwa Wilfredo Leona to kolejny odcinek w ramach "Drużyna Mistrzów" o najwybitniejszych polskich sportowców - o ich karierze, sławie, sukcesach i porażkach. Całość znajdziesz TUTAJ.
Liga Narodów. Nie do obrony! Wilfredo Leon w swoim żywiole [WIDEO]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)