PlusLiga. Zawodnicy ZAKSY zapowiadają walkę do ostatniej piłki. "To nie jest koniec"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Adrian Staszewski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Adrian Staszewski

Zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle ulegli Jastrzębskiemu Węglowi w pierwszym meczu finałowym PlusLigi. - Byliśmy w podobnej sytuacji po przegranym meczu w Bełchatowie. To nie jest koniec - stwierdził Adrian Staszewski.

Zawodnicy Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle znakomicie rozpoczęli pierwszy mecz rywalizacji finałowej z Jastrzębskim Węglem. W premierowej partii zdominowali rywali i zwyciężyli do 16. W kolejnych jednak nie szło im już tak dobrze, a także ich przeciwnicy znacząco poprawili poziom gry. Kędzierzynianie musieli przełknąć gorycz porażki po czterosetowym boju.

- Przestaliśmy grać tak, jak to robiliśmy wcześniej. Zespół z Jastrzębia-Zdroju naciskał swoją zagrywką. U nas pojawiło się trochę za dużo błędów własnych, a rywale byli na fali. Zaczęło się nam grać naprawdę ciężko, zwłaszcza, że cały czas musieliśmy gonić wynik - ocenił libero ZAKSY Adrian Staszewski.

Zawodnik ten jest nominalnym przyjmującym, ale w ostatnich spotkaniach z konieczności musiał występować na pozycji libero. Winny jest temu uraz Pawła Zatorskiego, który nie mógł zagrać w dwóch meczach z PGE Skrą Bełchatów. Podstawowy libero pojawił się na chwilę na boisku w pierwszym meczu finałowym, ale widać było, że nie jest w optymalnej formie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

- To nie jest moja pozycja. Początki były trudne, ale jakoś to sobie poukładałem na boisku. Troszkę inaczej się gra niż na przyjęciu. W tym wypadku trafiła się kontuzja Pawła Zatorskiego. Tak naprawdę mogło się to przydarzyć każdemu i wszyscy muszą być gotowi, aby wejść na boisko - ocenił siatkarz.

Zawodnicy ZAKSY potrzebowali aż trzech meczów, żeby pokonać PGE Skrę Bełchatów w półfinale PlusLigi, co skutkowało tym, że mieli zaledwie trzy dni odpoczynku przed finałem. To znacznie mniej niż Jastrzębianie, którym wystarczyły dwa spotkania do wyeliminowania VERVY Warszawa Orlen Paliwa. Podopieczni Andrei Gardiniego mieli aż tydzień na treningi.

- Na pewno miało to jakiś wpływ. Ten czas na regenerację był krótszy. Byliśmy jednak bardzo zmotywowani, żeby wygrać to spotkanie. Chcieliśmy to zrobić, ale ekipa z Jastrzębia-Zdroju okazała się mocniejsza - ocenił siatkarz kędzierzyńskiego klubu.

Zawodnicy ZAKSY nie zamierzają składać broni. - Byliśmy w podobnej sytuacji po przegranym meczu w Bełchatowie. To nie jest koniec, bo aby zdobyć mistrzostwo trzeba wygrać dwa mecze, także wszystko jest jeszcze otwarte - zakończył Adrian Staszewski.

Drugi mecz finałowej rywalizacji odbędzie się już w niedzielę o 20:30. Kolejne zwycięstwo jastrzębian da im pierwszy od 2004 roku tytuł mistrza Polski. Z kolei w przypadku wygranej ZAKSY o zwycięstwie zadecyduje trzeci mecz.

Czytaj więcej:
PlusLiga. ZAKSA oddaliła się od tytułu. Paweł Zatorski wskazał przyczyny porażki
PlusLiga: świetne wejście Mikołaja Sawickiego nie dało wygranej PGE Skrze Bełchatów. "Zabrakło poszanowania piłki"

Komentarze (0)