PlusLiga. Bełchatowianie polegli w Warszawie, ale to nie wynik niepokoi najbardziej. "Ta sytuacja zmroziła wszystkich"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Karol Kłos
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Karol Kłos

Siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali w hicie 4. kolejki z drużyną VERVY Warszawa Orlen Paliwa. Do niepokojącej sytuacji doszło w czwartej partii, kiedy to boisko musiał opuścić Grzegorz Łomacz. - Wszystkich to zmroziło - mówi Karol Kłos.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Mecz pomiędzy takimi siatkarskimi markami jak PGE Skra Bełchatów i VERVA Warszawa Orlen Paliwa zawsze elektryzuje publiczność. W drugim secie jednak to wy spuściliście z tonu. Dlaczego tak bardzo nie pasował on do ogólnego obrazu tego meczu?[/b]

Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów: Drugi set wyjątkowo nie pasował do obrazu tego meczu. Najzwyczajniej w świecie warszawianie nas "dopadli". Zapracowali sobie na dużą liczbę wybloków i byli piekielnie skuteczni w kontrach. Co tu dużo mówić - rywale nas po prostu zbili. Najbardziej szkoda tej trzeciej partii, bo walczyliśmy na przewagi i byliśmy bardzo blisko wygranej. Myślę, że kibicom to spotkanie mogło się podobać, głównie ze względu na tak wyrównane i zacięte końcówki. Przykre może być to, że my nie wywozimy z Warszawy żadnych punktów, ale pokazaliśmy kawałek dobrej siatkówki.

Niewątpliwie przełomowym momentem tego spotkania był początek czwartej partii, kiedy straciliście Grzegorza Łomacza i wasz "mózg" drużyny musiał opuścić boisko...

Myślę, że wszystkich ta sytuacja zmroziła. Rozmawiałem zarówno z kolegami z zespołu, ale też z siatkarzami VERVY Warszawa Orlen Paliwa i oni też bardzo się przestraszyli. Rywalizacja na boisku rywalizacją, ale zdrowie jest najważniejsze. Nikt nie przejdzie obojętnie wobec tego, że kapitan drużyny i kolega z zespołu mówi nagle, że ma mroczki przed oczami. Myślę, że Grzesia czekają szczegółowe badania, bo z takimi przypadłościami nie ma żartów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna wojowniczka z KSW relaksowała się w Hiszpanii. Co za zdjęcie!

Wiecie już co się stało waszemu rozgrywającemu? 

Lekarze tutaj na miejscu zbadali go tak, jak mogli i wszystkie pomiary wyszły w normie. My nie jesteśmy lekarzami, nie znamy aż tak dobrze powikłań po przechorowaniu COVID-19, a różni ludzie inaczej reagują na tego wirusa. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze i w kolejnym meczu będzie on gotowy do gry, bo to bardzo ważny punkt naszej drużyny.

Macie za sobą dwie porażki, w tym tą dość niespodziewaną poniesioną we własnej hali w starciu z lubinianami. W następnej kolejce spotkań jedziecie po ligowe punkty do Zawiercia. Czego możecie się spodziewać ze strony Jurajskich Rycerzy?

Wydaje mi się, że zawiercianie przede wszystkim grają bez żadnej bojaźni. Mają duży potencjał w ataku. Dodatkowo mocnym punktem tego zespołu jest ich rozgrywający, który rozumie się z zawodnikami dookoła siebie bez słów. Powiem to w formie żartu, ale może i dobrze, że w hali w Zawierciu nie będzie kibiców, bo to zawsze jest tajna broń Aluronu CMC Warta Zawiercie. Ja tam jeszcze nigdy nie wygrałem i może czas to zmienić!

Urodził się pan w Warszawie i tutaj stawiał też swoje pierwsze kroki w siatkarskiej karierze. Pamięta pan jeszcze czasy kiedy ubierał koszulkę Metra czy Legii Warszawa? Jak wraca się na "stare śmieci"?

Oczywiście, że tak. Z jednej strony są to miłe wspomnienia, z drugiej jednak wracało mi się tutaj smutno. Pamiętam dwa pierwsze sezony w PlusLidze, które właśnie spędziłem grając w tej hali (w Arenie Ursynów - przyp.red.). Smutno dlatego, że był to powrót inny niż poprzednie, bo zawsze w Warszawie dopingowali mnie znajomi, rodzina przychodziła na te mecze. Przez to, że mogą to oglądać tylko w telewizji na pewno ten mecz był innym doświadczeniem.

W meczu z warszawianami na środku siatki zobaczyliśmy właściwie samych reprezentantów Polski. Mógł pan poczuć się trochę jak na zgrupowaniu kadrowym?

To na pewno. Możliwość poprzepychania się na siatce, czy gry 1 na 1 to dla mnie duża przyjemność. Na nowo mogłem poczuć tę adrenalinę i emocje.

Na koniec zostawiłem pytanie pozasportowe. Jest pan jedną z niewielu osób, która mogła sprawdzić na własnej skórze, jak sprawuje się nowa generacja konsol. Jak wrażenia?

Haha, tak, to prawda! Grałem w Spider-Mana i mam za sobą kilka misji. Nie gram przed treningami, bo to trochę usypia człowieka, dlatego tego czasu na sprawdzenie sprzętu nie miałem aż tak dużo. Jak na razie mogę jedynie powiedzieć, że ten Spider-Man na nowej PlayStation 5 to "petarda".

Zobacz również:
Wulkan energii z Mścic. Zuzanna Szperlak z Energii MKS-u Kalisz udowadnia, że warunki fizyczne to nie wszystko [WYWIAD]
Liga Mistrzyń: ŁKS Commercecon Łódź zgarnął w końcu pełną pulę. Katarina Lazović: Pokazałyśmy naszą prawdziwą twarz

Komentarze (0)