Dorota Świeniewicz, która po spotkaniu z Japonią w ramach WGP ze łzami w oczach ogłosiła rozbrat z reprezentacją zaskoczyła wszystkich, trenerów, koleżanki z zespołu, kibiców. Decyzja Świeniewicz była tym bardziej zaskakująca, ze względu na trud włożony w powrót do żeńskiej kadry. Przypomnijmy. Dorota Świeniewicz wraz z trenerem Jerzy Matlakiem wspólnie podjęli decyzję o ponownym powołaniu zawodniczki do reprezentacji Polski. Świeniewicz w marcu dołączyła do Farmutilu Piła, którego trenerem był wówczas Matlak i pod jego okiem miała dojść do dawnej formy sportowej. Proces najprawdopodobniej się udał. Znając fachowość trenera Matlaka nie trudno domyśleć się, że nasza przyjmująca osiągnęła pewien pułap w przygotowaniu fizycznym skoro wystąpiła w kilku meczach Polek spisując się całkiem dobrze. Przeszkodą w tym przypadku nie była jednak forma sportowa lecz odporność psychiczna na krytykę, której od jakiegoś czasu w polskiej siatkówce nie brakuje oraz na presję wywoływaną przez media i kibiców. To spowodowało, że Świeniewicz powiedziała "pas".
Jednym z najbardziej zasmuconych tym faktem był Andrzej Niemczyk, który błyskawicznie po usłyszeniu o decyzji siatkarki zobligował się porozmawiać z nią w hotelu i spróbować odwieść ją od zamiaru zakończenia współpracy z kadrą. - To jest jeszcze taki moment, że można to naprawić. Ale jeżeli po tej rozmowie powie, że to ostateczna decyzja, to należy to uszanować. Powinna się teraz wyciszyć. I tak nie miała lecieć do Azji, a zostać w domu i tu trenować. Nie powinna może otwierać laptopa. Szkoda, bo czymś się zasłużyła dla tego kraju, a jego obywatele niszczą taką ikonę - powiedział rozgoryczony Niemczyk dla portalu lsk.net.pl.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)