Siatkówka. PlusLiga. Nie ma mocnych na Grupę AZOTY ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Szósta wygrana z rzędu

PAP / Krzysztof Świderski / Na zdjęciu: siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
PAP / Krzysztof Świderski / Na zdjęciu: siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

Siatkarze Grupy Azoty ZKSA Kędzierzyn-Koźle mkną jak burza przez fazę zasadniczą PlusLigi. Podopieczni Nikoli Grbicia w sobotnie popołudnie triumfowali po raz szósty z rzędu. Tym razem ekipie z opolszczyzny nie sprostał Indykpol AZS Olsztyn.

Kilka miesięcy temu siatkarze Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mogli sięgnąć po raz dziewiąty po tytuł mistrza Polski. Pandemia koronawirusa odebrała im jednak szansę walki o złoto. Od początku sezonu 2020/2021 podopieczni Nikoli Grbicia pokazują jednak, że są głodni sukcesu i z podwójnym apetytem przystępują do walki o medale. Indykpol AZS Olsztyn to szósta ekipa rywalizująca w elicie, która przekonała się o tym na własnej skórze.

Gospodarze do gry przystąpili z Bartłomiejem Kluthem. Sezon jest długi i wyjątkowo trudny, dlatego roszada dokonana przez serbskiego szkoleniowca nikogo nie zdziwiła. Nie zaszkodziła również miejscowym. Doskonale układała się współpraca Benjamina Toniuttiego ze środkowymi, Davidem Smithem i Krzysztofem Rejno. Atakujący gospodarzy potrzebował czasu, aby złapać rytm. To jednak wystarczyło. W ekipie Akademików w kratkę spisywał się Damian Schulz, podobnie jak Wojciech Żaliński. Pozostali kompletnie zawodzili. Ostatecznie inauguracyjna odsłona padła łupem miejscowych, którzy dość szybko objęli prowadzenie i kontrolowali wynik, utrzymując kilkupunktową przewagę.

Druga partia była bardziej jednostronna. Przyjezdni popełniali błędy, a Kamil Semeniuk bezlitośnie punktował rywali. ZAKSA szybko odskoczyła na siedem punktów i już wówczas było jasne, że gościom pozostaje walka o honor. Kolegów do walki próbował poderwać Ruben Schott. Kilkakrotnie problemy zagrywką sprawił Robbert Andringa, to jednak nie wystarczyło do nawiązania walki. Trener miejscowych kolejny raz mógł z czystym sumieniem dać szansę gry rezerwowym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach

Trzecia  odsłona to niespodziewany powrót gości. Obie ekipy myliły się na potęgę, wcześniej jednak emocje opanowali przyjezdni. Doskonale prezentował się Mateusz Poręba, swój rytm powoli odzyskiwał też Damian Schulz. Po asie serwisowym Robberta Andringi AZS przejął inicjatywę, chwilę później pomylił się Aleksander Śliwka i różnica wynosiła pięć punktów na korzyść przyjezdnych. Ten fakt skutecznie złamał gospodarzy. Akademicy triumfowali bardzo pewnie, dzięki czemu pozostali w grze o punkty. Tak wysoko ZAKSA jeszcze nie poległa w obecnych rozgrywkach.

Miejscowi nie zamierzali długo rozpatrywać niepowodzenia, choć początek seta na to nie wskazywał. Od stanu 4:4 żarty się jednak skończyły, co potwierdziło wejście na parkiet Łukasza Kaczmarka. Atakujący kędzierzynian kilkakrotnie podrywał swoich kolegów do walki. Olsztynianie wyraźnie ożyli, po wygranej w trzeciej odsłonie, ale ich zapał został szybko ugaszony. Rywali wyhamował Benjamin Toniutti, doskonale współpracujący ze środkowymi. Francuz prezentował się koncertowo, kompletnie odbierając przeciwnikom chęć do gry. ZAKSA triumfowała ostatecznie 25:16, po raz szósty w sezonie sięgając po komplet punktów.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Indykpaol AZS Olsztyn 3:1 (25:21, 25:18, 17:25, 25:16)

ZAKSA: Rejno, Toniutti, Kluth, Śliwka, Semeniuk, Smith, Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Prokopczuk, Banach (libero), Staszewski;

Indykpol AZS: Stępień, Cocncepcion, Schulz, Terjomienko, Schott, Żaliński, Gruszczyński (libero), Droszyński, Ciunajtis (libero), Poręba, Kapica.

MVP: Aleksander Śliwka (ZAKSA)

Czytaj także:

PlusLiga. "To są nasze marzenia". Igor Kolaković udzielił pierwszego wywiadu po polsku

PlusLiga. Koronawirus. Ślepsk Malow Suwałki wrócił do treningów. W niedzielę zagra w Lubinie

Komentarze (0)