Nagły przyrost zachorowań koronawirusem sprawił, że sobotni mecz został rozegrany bez udziału publiczności. Ergo Arena jest położona na granicy Gdańska i Sopotu, który znalazł się w czerwonej strefie. Gdańszczanie robili wszystko, aby wpuścić kibiców, lecz starania spełzły na niczym. Szkoda, ponieważ starcie Trefla z Grupą Azoty ZAKSĄ było meczem niepokonanych drużyn w PlusLidze. Brak dopingu dało się odczuć.
- Wierzę, że bez dopingu fanów z trybun rozgrywać będziemy tylko to jedno sobotnie spotkanie. Apelujemy do wszystkich naszych kibiców i mieszkańców Pomorza o jeszcze większe przestrzeganie obostrzeń minimalizujących rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2. Tylko wspólną odpowiedzialnością, poprawnym zakrywaniem ust i nosa, częstym dezynfekowaniem rąk i trzymaniem dystansu, możemy zmniejszać ryzyko zakażenia - mówił prezes Trefla Dariusz Gadomski.
Mecz odbył się w hali treningowej gdańskiego zespołu. Pierwsza akcja potoczyła się po myśli gospodarzy, jednak następnie to kędzierzynianie zamurowali podopiecznych Michała Winiarskiego - trzy skuteczne bloki i na tablicy wyników było 7:2 dla przyjezdnych. Mariusz Wlazły miał problemy w ataku, jednak zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki. Piłka co prawda leciała w aut, lecz trafiła w Aleksandra Śliwkę (8:5 dla gości). Nie mylił się za to Łukasz Kaczmarek, który mocnymi atakami kończył solidne wystawy Benjamina Toniuttiego. Ręki w polu serwisowym nie zamierzał zwalniać Moritz Reichert. Niemiecki przyjmujący popisał się asem, a później odrzucił Grupę Azoty ZAKSĘ od siatki i zrobiło się 13:12 dla Trefla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten film podbija internet. 6-latek szaleje na bieżni mechanicznej
Gdańszczanie zaczęli grać coraz lepiej, a kędzierzynianie niespodziewanie popełniali błędy (15:13). Siłą miejscowych siatkarzy była zagrywka, dzięki czemu przewaga wzrosła do czterech punktów (18:14). Nikola Grbić ściągnął z placu gry Kamila Semeniuka. Zmiana podziałała mobilizująco na jego podopiecznych, bo odrobili stratę i to jeszcze z nawiązką (21:20 dla gości). Grę nerwów lepiej wytrzymali zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla (25:21).
Na początku drugiego seta ekipa znad morza miała problem z przyjęciem (4:1 dla gości), ale taki stan trwał tylko przez chwilę (5:5). Na boisko wrócił Semeniuk, który przeplatał dobre zagrania słabszymi. Grupa Azoty ZAKSA wypracowała sobie minimalną zaliczkę (12:10). Partia mogła się podobać, zresztą podobnie jak poprzednia - było mnóstwo zwrotów akcji (16:14). Lider PlusLigi grał równo i wykorzystał potknięcia miejscowych (23:18). Końcówka należała już do kędzierzynian (25:20).
Trzecią odsłonę w wyjściowej "szóstce" rozpoczął Mateusz Mika. Doświadczony przyjmujący dwoił się i troił, jednak na niewiele to się zdało. Położenie Trefla wcale się nie poprawiło (8:4 dla Grupy Azoty ZAKSY). Wszystko zmierzało do tego, że poznamy zwycięzcę już po trzech setach i tak rzeczywiście się stało, choć gdańszczanie walczyli z całych sił i próbowali się odgryzać. Solidną zmianę dał chociażby Łukasz Kozub. Goście zwyciężyli 25:23, a całe spotkanie 3:0.
Jedynym znakiem zapytania było tylko to, kto otrzyma statuetkę dla najlepszego siatkarza meczu, bowiem - obok Kaczmarka - na dobrym poziomie zagrali pozostali: Jakub Kochanowski, Krzysztof Rejno czy też Aleksander Śliwka. W dalszej fazie spotkania dobre zagrania pokazał też Kamil Semeniuk. Ostatecznie wybrano Kaczmarka.
PlusLiga, 5. kolejka:
Trefl Gdańsk - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 20:25, 23:25)
Trefl Gdańsk: Wlazły, Janusz, B. Lipiński, Reichert, Crer, Mordyl, Olenderek (libero) oraz Janikowski, Mika, Sasak, Kozub.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Kaczmarek, Toniutti, Semeniuk, Śliwka, Rejno, Kochanowski, Zatorski (libero) oraz Staszewski, Kluth.
MVP: Łukasz Kaczmarek (Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle).
Zobacz także: Siatkówka. Koronawirus. W poniedziałek wideokonferencje z udziałem prezesów klubów PlusLigi i Tauron Ligi
Zobacz także: PlusLiga. Stal Nysa wciąż bez zwycięstwa. "W tie-breaku podejmowaliśmy złe wybory na zagrywce"