Jacek Nawrocki: Słowo "rewolucja" jest nie na miejscu

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki

- Absolutnie nie ma tu żadnych bólów głowy. To nie jest selekcja pod zawody - tak, w rozmowie z WP SportoweFakty, powołania na sezon 2020 tłumaczy trener reprezentacji Polski siatkarek Jacek Nawrocki.

[b]

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Jak będzie wyglądał ten rok pracy z kadrą? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że niewiele się zmienia, bo i tak nie udało się awansować na igrzyska.[/b]

Jacek Nawrocki, trener reprezentacji Polski siatkarek: Jeśli chodzi o igrzyska, ja bym tak tego nie przedstawiał. O tym zespole, który walczył w dwóch turniejach kwalifikacyjnych do igrzysk, mogę mówić tylko w samych superlatywach. To były dwa bardzo dobre występy naszej reprezentacji. To była prawdziwa walka. 2-3 lata wstecz nikt by nie podejrzewał, że będziemy tak blisko.

Jedynym graniem o stawkę byłaby w tym roku Liga Narodów. A wiemy, jakie ma ona znaczenie. Szkoda...

Żałuję bardzo, że jej nie ma. Ale te decyzje są jak najbardziej zrozumiałe i rozsądne. Ale szkoda, bo dla naszej reprezentacji byłby to kolejny krok do przodu.

ZOBACZ WIDEO: Reprezentacja Polski siatkarzy pod wodzą Michała Winiarskiego? "To moje marzenie"

Czy w takim razie cała ta sytuacja z wirusem wiele zmieniła, jeśli chodzi o kadrę? Bo gdy patrzę na powołania, widzę wiele siatkarek, które już na zgrupowaniach się pojawiały. Siedem z nich pojechało już w styczniu do Apeldoornu walczyć o bilet na igrzyska.

Jak ja słyszę słowo "rewolucja" i pytania: "gdzie trzon?" to... te głosy są nie na miejscu. Powołaliśmy dziewczyny, które cały czas były w kręgu naszych zainteresowań i dużo wcześniej je już obserwowaliśmy, mieliśmy je w szerokich kadrach. Powołaliśmy je z myślą o przyszłości, ale też widząc szansę popracowania z nimi, jako tymi, które mogą już grać główne role. Gdybyśmy gonili za wynikiem, być może takiej szansy by nie było.

To ja jednak zapytam jak wszyscy: "gdzie ten trzon"? Gdzie Joanna Wołosz?

Z Asią ustaliliśmy wcześniej, dużo wcześniej, jeszcze przed pandemią, że ten sezon był dla niej bardzo trudny. Brała udział w bardzo wielu zawodach - od ligi włoskiej, przez europejskie puchary, mistrzostwa Europy, kwalifikacje olimpijskie. Dla niej i dla wielu zawodniczek ten kalendarz był przepełniony. Dlatego ustaliliśmy, że ta przerwa może wyjść jej na zdrowie. Chciałem, żeby stworzyła się szansa dla innych siatkarek, żeby cała nasza reprezentacja nie była "zawieszona" na jednej czy dwóch rozgrywających.

Gdzie Malwina Smarzek-Godek?

Rozmawiałem też z Malwiną. Dalej jest we Włoszech, niedługo rozpocznie przygotowania w klubie, czuje się dobrze. Ze wszystkimi tymi dziewczynami rozmawiałem, próbowaliśmy przyjąć wspólną drogę na ten sezon. Myślę, że to dobre decyzje. A te dziewczyny, które przyjadą, mają predyspozycje, by wkrótce stanowić trzon tej reprezentacji.

O jeden brak chciałbym jednak zapytać tak już nieco poważniej. Iga Wasilewska, która ma za sobą bardzo dobry sezon w lidze, wśród powołanych się nie znalazła.

- Iga ma za sobą świetny sezon. Nie tylko ten, ale również poprzedni. Cały czas zastanawialiśmy się nad powołaniem dla niej. Jest jak najbardziej w kręgu zainteresowań. Nie jest to w tym momencie czas, by Igę powoływać. Myślę, że gdy przyjdzie moment i będzie to uzasadnione, my z niej skorzystamy. Zawsze w takich sytuacjach zadaję dziennikarzom pytanie: kogo w takim razie powinno nie być?

To ja odbijam piłeczkę. Czy był limit siatkarek, którego musieliście się trzymać w tym roku?

Tu decydowały bardziej indywidualne cele szkolenia zawodniczek, które możemy wykonać przez ten czas. Jeśli by się udało to spuentować rywalizacją - wewnętrzną lub w sparingach, byłoby to bardzo dobre.

Uda się z tymi sparingami?

Tak, jest taki plan. Z niektórymi trenerami jestem osobiście w kontakcie. Na razie wszystko jest zawieszone. Najbliższe dziesięć dni pokaże, które federacje tak naprawdę ruszą do pracy. Rozmowy są, ale o żadnych konkretach nie możemy mówić. My też musimy w ogóle rozpocząć zajęcia.

A na jakiej pozycji przy tych powołaniach był największy dylemat czy ból głowy?

Absolutnie nie ma tu żadnych bólów głowy. To nie jest selekcja pod zawody. Patrzymy na pracę na zgrupowaniach przez pryzmat tego, co możemy z nimi zrobić, co taka zawodniczka może dać w przyszłości reprezentacji. Gdyby to było szykowane pod zawody, skład byłby zupełnie inny. To będzie praca pod przyszłość. Tylko tak należy na to patrzeć.

Jak bardzo "uniwersalna" jest najmłodsza z powołanych - Karolina Drużkowska?

Generalnie jest to cel na to zgrupowanie. Mamy cztery zawodniczki, które występowały na pozycji atakującej i tu musimy po wykonaniu pracy usiąść, porozmawiać, troszkę częściej podjąć decyzje. Martynę Łukasik, Magdalenę Stysiak czy Karolinę Drużkowską rozpatrujemy w kontekście grania nie tylko na ataku, ale i na przyjęciu.

Ale Magda gra na ataku w klubie. To nie będzie problem?

Wiemy o tym, ale my wykorzystywaliśmy ją dotąd jako przyjmującą. To zdało egzamin i zwiększyło siłę ofensywną. Podobne pytania stawiamy sobie przy Martynie i Karolinie. Na obu pozycjach mogą nam dać bardzo wiele. Kwestia tego, by cały cykl szkolenia był zorientowany w jednym kierunku. Wtedy będziemy mieli przygotowaną zawodniczkę do gry na danej pozycji.

Czytaj również: 
Malwina Smarzek-Godek: Po Apeldoorn wszystko mi zbrzydło
Ryszard Czarnecki spotkał się z premierem. Pojawił się wątek kibiców na trybunach

Źródło artykułu: